Obrazowo opisuje sytuację red. Michalkiewicz:
"Traktat lizboński jest bardzo skomplikowany i trudny nawet do przeczytania, ponieważ zredagowany jest w postaci poprawek aż do dwóch traktatów jednocześnie. Oczywiście chodzi o to, żeby nikt go nie przeczytał, a jeśli by nawet przeczytał – żeby go nie zrozumiał, bo wtedy łatwiej będzie wmówić europejskim narodom, że to nic wielkiego, ani nawet ważnego – ot, takie sobie makagigi, żeby było ładniej. Tymczasem traktat lizboński zawiera postanowienia ważne, zmieniające nie tylko formułę integracji europejskiej, ale również prawno-międzynarodowy status państw członkowskich. Dotychczas bowiem integracja europejska dokonywała się według formuły konfederacji, to znaczy – związku państw. Ratyfikacja traktatu lizbońskiego, który zawiera proklamację nowego podmiotu prawa międzynarodowego, czyli nowego państwa pod nazwą „Unia Europejska” oznacza, że formuła integracji europejskiej zmienia się w sposób zasadniczy – przestaje być konfederacją, czyli związkiem państw, a staje się federacją, czyli państwem związkowym. W związku z tym rodzą się dwa pytania; pierwsze – o prawno-międzynarodowy status państw członkowskich oraz drugie – o ich suwerenność polityczną.
Jeśli na skutek ratyfikacji traktatu lizbońskiego przez wszystkie państwa powstanie nowe państwo pod nazwą „Unia Europejska”, to znaczy, że dotychczasowe państwa członkowskie staną się jego częściami składowymi. Czy część składowa jakiegokolwiek państwa może być niepodległa? To jest wykluczone; część składowa każdego państwa podlega władzom tego pastwa właśnie jako jego część składowa. Ratyfikacja traktatu lizbońskiego oznacza zatem rezygnację z niepodległości państwowej".
"Jak zatem pan prezydent Lech Kaczyński zamierza pogodzić ratyfikację traktatu lizbońskiego z prezydencką przysięgą, że będzie „strzegł” i to „niezłomnie” między innymi „niepodległości”?