W pełni się z Panem zgadzam, dlatego też podkreśliłem w tekście, że te 800 tys. zł będzie miało zupełnie inną wartość. Dlatego zestawiłem kwoty z ostatnim otrzymywanym wynagrodzeniem. Oczywiście, że może być wojna, krach i wszystkie oszczędności znikną. Ale bardziej prawdopodobne od wojny wydaje mi się bankructwo ZUS-u. Gdyby to nastąpiło, tym bardziej warto mieć oszczędności. Poza tym 800 tys. zł będzie znacznie mniej warte, ale też za kilkanaście lat odkładane 100 zł będzie mniej warte, a w latach 30. to już będą grosze.
Generalnie wymowa jest taka, że warto mieć jakiekolwiek oszczędności, bo będzie ciężko.
Oczywiście, że powinniśmy mieć godziwą emeryturę tylko z obowiązkowych składek (które relatywnie nie są małe). Ale tak nie będzie i trzeba oszczędzać. To co Pan nazwał "sztuczką" miało pokazać, że nie wolno o emeryturze myśleć, jak się ma 40 czy 50 lat, ale właśnie jak się ma 30 i mniej. Wtedy oszczędzanie jest najmniej bolesne. Niestety 30-latkowie o tym w ogóle nie myślą, 40-latkowie uważają, że jakoś to będzie, a 50-latek nie zdąży odłożyć.
IKE można też prowadzić w banku, więc można wybrać proponowany przez Pana wariant. Nie namawiam do funduszy akcyjnych, ale do oszczędzania. A że przyszłości nikt nie zna, to nie wiadomo, jak to będzie. Mogłem przedstawić tylko symulacje.
Pozdrawiam!
P.S. A propos inflacji (i hiperinflacji) - moi rodzice w latach 70. kupili działkę za dzisiejsze 6,5 zł, czyli gdyby te pieniądze schowali do skarpety, dziś mogliby za nie kupić paczkę papierosów :)