Witam. Ostatnio uczestniczyłem w kolizji drogowej na drodze szybkiego ruchu. W kolizji brał udział 3 samochody (w tym mój) . Sprawa wyglądała następująco. Lewym pasem drogi (prawy zajęty) jechały w kolumnie samochody "X", "Y" i "Z" - ja (przed "X" pusta droga).Kierowca samochodu "Y" sygnalizował długimi światłami kierowcy "X" , żeby ten zjechał mu z drogi, jednak kierowca samochodu "X" zamiast, ustąpić miejsca zaczął gwałtownie hamować (aż do całkowitego zatrzymania pojazdu).Kierujący pojazdem "Y" uderzył w pojazd "X". , ja nie wyrobiłem i dobiłem do "Y". Standardowe pytanie , kto jest winien. Policja orzekła że "X" stworzył niebezpieczeństwo na drodze nagle hamując, a ja , czyli "Z" nie zachowałem odpowiedniego odstępu (mandat-współwinien). Teraz tak na spokojnie, wydaje mi się że jest trochę na odwrót. To "Y" nie zachował należytego odstępu miedzy "X", przez co nie zdołał wyhamować i uderzył w "X" (pomimo że ten hamował właściwie bez powodu). Przez tą kolizje moja realna droga hamowania znacznie się skróciła i nie byłem w stanie wyhamować przed "Y". Czy mam racje ?