dla tych co tu czasem zaglądają dam do przeczytania artykulik, przedruk z FT
noe wróży niczego dobrego, a przeczytać warto
miłej lektury
Zaczęto już sobie gratulować z powodu ostatniego szaleństwa, które zapanowało na Wall Street: naprawienie sytuacji w wielu firmach poważnie naruszyło ich bilanse płatnicze i musiały one sięgnąć po pieniądze zagranicznych funduszy majątku państwowego.
AFPMerrill Lynch również ostatnio skorzystał z 5 miliardów dolarów wsparcia singapurskiej państwowej firmy inwestycyjnej, Temasek Holdings. W ostatnich tygodniach o podobnych wydarzeniach poinformowały banki Bear Stearns, Barclays, Citigroup, HSBC, Morgan Stanley i UBS.
Niewątpliwie jest to finansowanie ratunkowe, a kapitał jest drogi. Pod koniec listopada, kiedy Robert Rubin, szara eminencja Citigroup, przeprosił się z Abu Dhabi Investment Authority, funduszem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, powrócił z cennymi zdobyczami - 7,5 miliarda dolarów, za które fundusz stał się największym udziałowcem banku. Trudno uwierzyć, że przytrafiło się to Citi, który jeszcze niedawno chwalił się kuloodpornymi bilansami, najwyżej wycenianymi papierami dłużnymi (AAA) oraz obligacjami, których rentowność była niegdyś niższa niż General Electric. Niepewność, która zapanowała na Wall Street po letnim kryzysie na rynku kredytów sprawiła, że poza błaganiem o pomoc za granicą finansowa elita miała niewiele możliwości odbudowania swojego kapitału podstawowego. Czy te wyprzedaże, jak nazywają to zjawisko krytycy, są kolejnym dowodem poważnego zniszczenia globalnego systemu kapitalistycznego, który płynie w nieokreślonym kierunku?
Nie tak szybko. Jak w wielu przypadkach w świecie finansów opłaca się przyjrzeć potężnemu bankowi Goldman Sachs, by odnaleźć pouczający przykład. W listopadzie 1986 roku - podczas przerażającego wówczas napływu zagranicznych inwestycji do USA - japoński Sumitomo Bank zakupił za 500 milionów dolarów 12,5-procentowy udział w Goldman Sachs. Goldman zastanawiał się wtedy, w jaki sposób podnieść i ustabilizować swoją bazę kapitałową. - Realia życia są takie, że bankowość i bankowość inwestycyjna zawsze grawitują w kierunku kapitału, a kapitał jest w Japonii - powiedział wówczas Felix Rohatyn, bankier, który pomógł sfinalizować umowę Sumitomo z Goldman Sachs.
Dzięki przyjęciu japońskiej oferty, Goldman mógł przez kolejnych 13 lat pozostać spółką prywatną i w dalszym ciągu mieć wystarczającą ilość pieniędzy, by dokonywać znaczących przejęć swoich dotychczasowych partnerów.
Jakieś 20 lat później rynkowa wartość Goldman Sachs wynosi blisko 100 miliardów dolarów, co zmusza do zastanowienia, jak to możliwe, że kiedyś tak tanio sprzedał tak duży pakiet swoich akcji. Sześć lat później w 1992 roku Goldman Sachs podczas kolejnego kryzysu kredytowego ponownie sprzedał pakiet akcji za 500 milionów dolarów. Tym razem nabywcą był hawajski Bishop Estate, trust założony w 1884 roku, którego celem była edukacja dzieci hawajskiego pochodzenia. W tamtym czasie Goldman Sachs oceniał wartość transakcji na 4 do 5 miliardów dolarów, jedną z dwóch osób, które ją przeprowadziły był nie kto inny jak właśnie Rubin.
Gdy w maju 1999 roku Goldman zadebiutował na giełdzie, inwestycje Sumitomo Bank i Bishop Estate co najmniej potroiły się. Od tej pory, chociaż żadna z tych instytucji nie posiada już akcji banku, wartość akcji Goldman wzrosła niemal czterokrotnie. (Na początku 2003 roku Goldman zainwestował około 1,3 miliarda dolarów w Sumitomo Mitsui Financial Group, który od tamtej pory ma bardzo dobre wyniki).
Te ważne ponadgraniczne inwestycje globalnych instytucji finansowych były realizowane na podstawie panujących wówczas warunków rynkowych. Mało prawdopodobne jest, że któraś ze stron chciała wykorzystać drugą. Po czasie inwestycje Sumitomo i Bishop Estate mogą wyglądać raczej na kradzieże.
Ale nie zawsze taki jest finał. W 1980 roku Groupe Bruxelles Lambert, belgijska firma inwestycyjna, zainwestowała około 100 milionów dolarów w Drexel Burnham, potężny bank inwestycyjny z Wall Street. Gdy w lutym 1990 roku ogłosił bankructwo, Groupe Bruxelles straciła wszystkie zainwestowane pieniądze. Chiński rząd poprzez China Investment Corp, stracił już - przynajmniej na papierze - jakieś 600 milionów dolarów z 3 miliardów, które w czerwcu 2007 roku zainwestował w Blackstone Group podczas debiutu giełdowego firmy.
Niewątpliwie Temasek, Abu Dhabi Investment Authority i China Investment Corp. są przekonane, że ich inwestycje zwrócą się po dłuższym czasie. Tak samo jednak jak nikt nie jest w stanie przewidzieć końca spadków, tak samo nikt nie potrafi określić, jaka przyszłość czeka coraz bardziej zmienne rynki kapitałowe. Nawet geniusze z Goldman Sachs.
Autor: William Cohan