mirektandek
/ 78.131.144.* / 2007-11-14 20:46
NFOZ-Lekarze–
Cała służba zdrowia jest chora, ale lekarze w tym bałaganie kwitną. Pod płaszczykiem troski o pacjenta. Im wcale nie chodzi o pacjenta. Tylko kasa, kasa, kasa.... Im mniej umów podpisanych z NFOZ, tym prywatnie więcej ludzi i większa kasa. Chowają sie w szpitalach, odwalają pańszczyznę, a później sie spieszą do prywatnych gabinetów. Tam od 40-80 zł się uśmiechają. My wkurzamy się i płacimy, ale w poczekalniach aż grzmi. Przecież chodzi o nasze zdrowie.
Do powiatowego miasteczka przyjeżdżają specjaliści ze szpitali większych. Ci, co kiedyś mieli podpisane umowy z NFOZ. Teraz przyjazdową prywatnie. Sztuczne kolejki, to większy zysk w gabinetach prywatnych. Im to gra. Taki wielki „pan doktor” mówi, że dużo pracuje... a ja sie pytam ile? Pracuje, czy przebywa w szpitalu? Pan doktor przychodzi o 9 zamiast o 7. Jak jest dużo pacjentów, to o 13 dostaje migreny zamiast pracować. do 15. Kto ich sprawdza? O której mają przychodzić i do której pracować? Ja za taką robotę dawno wyleciałbym z pracy. Owszem są dyżury, ale co na nich robią? Oczywiście jak jest wypadek, to jadą, nie przeczę, bo to bezpośrednie zagrożenie życia. Ale jak ktoś z domu zadzwoni, to nie daj Boże. Cała procedura. Najlepiej zwalić winę na NFOZ i bez kłopotu.
Specjaliści, to prawdziwi specjaliści od kasy. Taki pan specjalista zakłada gabinet prywatny w małym miasteczku (oczywiście pracuje i jest ordynatorem w większym szpitalu, ma pensję ok. 4 tys. z NFOZ). Ma w szpitalu swoich zastępców - dzielą się. Ty weźmiesz to miasteczko, ja tamto. I rządzą chorymi i do tego łapówką nie pogardzą. Za operację, lub przyspieszenie skromnie 500-1000 zł. Udają miłych skromnych, są uśmiechnięci. Jest zmowa i milczenie. Wszyscy wiedzą, ale cóż można zmienić? Nie dotyczy to wszystkich lekarzy. Młodzi mają trudniej. Jak tak dalej pójdzie koledzy po fachu ich też nauczą. Ja od razu im bym założył kasy fiskalne. Oni strajkują. Rozumiem pielęgniarki, obsługę i personel medyczny, ale gdzie tam pan doktor. On, to pan na włościach. Sam doświadczyłem i wielu moich znajomych. Kiedyś stomatolog chętnie robił przeglądy zębów. Tylko przeglądy, z książeczkami NFOZ. Gdy przyszło do leczenia zaczęły sie schody „zrobię, ale jak pan dopłaci, to lepiej zrobię”.
Lekarze specjaliści wychodząc naprzeciw pacjentom zakładają gabinety prywatne. Tam najlepiej „dbają” o pacjenta i o siebie też. Na operację w szpitalu czeka się 2-3 albo i więcej miesięcy. Do specjalisty podobnie. Za to, jak się zapłaci, to wszystko można. Gdyby lekarz uczciwie w przychodni, czy szpitalu pracował 8 godzin i naprawdę przyjmował pacjentów, kolejki byłyby mniejsze, ale po co? Chorzy i tak przyjdą do nas prywatnie, a my w szpitalu zrobimy operację na koszt NFOZ, czyli nas podatników. Ze sprzętu NFOZ i tak możemy korzystać.
Ci „biedni lekarze” za co wybudowali swoje wille, jak żyją. Widzieliście biednego lekarza? Rzeczywiście każdy ma mało, ale oni na tle innych wcale tak źle nie wyglądają i niech nie stosują głupich i wybranych porównań, jak to ich partnerzy zarabiają na Zachodzie. Jak żyje przeciętna rodzina na zachodzie? Oni myślą, że są pępkiem świata. Zawód ważny i potrzebny, jak wiele innych, ale niech nie myślą, że są nadludźmi. Szkoda mi pielęgniarek i personelu medycznego. Ci rzeczywiście mało zarabiają. Lekarze wcale nie chcą 3,4 czy 5 tysięcy. Oni chcą po 10 tys. i więcej. To jest dla nich stawka. To nie jest mało i niech nie kłamią, że zarabiają po 1500-2000 zł. Premie i dodatki też trzeba pokazać. Oni trzymają się mocno i razem, inni już dawno by „padli” albo by ich zniszczyli. Dlaczego nikt nie nazywa rzeczy po imieniu? Może to nie brzmi już tak inteligentnie? O czyje interesy dbają ci doktorzy, którzy się tak dumnie tytułują? Teraz zostali biznesmenami. Może czekają na prywatyzację?