I byłoby nieźle gdyby to był tylko nasz polski problem. Wczoraj można było oglądać w telewizorni jak francuscy związkowcy blokowali pierwszą sprywatyzowaną linię kolejową we Francji. O ostatnich strajkach służb komunalnych we Włoszech też pan z pewnością słyszał, a o sile niemieckich związków zawodowych raczej nie muszę przekonywać, bo wystarczy poczytać niemiecką prasę by dowiedzieć się o syzyfowych wysiłkach w ratowaniu systemu opieki zdrowotnej, socjalnej i emerytalnej. Kończy się okres prosperity Europy socjalnej, który rozpoczął się na początku lat 60tych, ubiegłego już, wieku XX. Rezerwy zostały wyczerpane na ideowe hulanki i swawole różnych kuglarzy z socjalistycznym rodowodem i teraz "trza się brać do roboty". Tylko kto z polityków ma odwagę to powiedzieć swemu potencjalnemu elektoratowi. Obawiam się, że takich szahidów czy kamikaze to raczej trudno będzie znaleźć. Tym bardziej, że "elity" namawiające do zaciskania pasa, same swojego pasa zacisnąć nie chcą ani na ciut ciut. To klasyczny pat. Rozwiązań siłowych tego problemu jednak bym nam nie życzył.Nasza energetyka (i nie tylko) to przykład symbiozy dwóch pasożytów: rad nadzorczych z politycznego klucza i związków zawodowych, które dysponują realną siłą nacisku na polityków. Cel maja jeden: wyssać jak najwięcej kasy, a później to niech nawet potop. Nie widzę w Polsce siły, która mogłaby to zmienić. W UE też nie widzę, słysząc takich dwóch motorniczych jak Chirak i Schroeder, którzy jak mantrę powtarzają "społeczna gospodarka rynkowa".Chyba już to gdzieś słyszeliśmy... Czy to nie przypadkiem pierwszy demokratyczny premier IIIRP w swym expose ... Ale to było juz ponad 15 lat temu i pamięć może mnie zawodzi.