Wapniak
/ 83.28.97.* / 2006-05-12 15:57
A może to warto też przeczytać?....
Niedzielny felieton
" Łabędzi śpiew"
Z największym zaniepokojeniem patrzę na bierność "Gazety Wyborczej" oraz autorytetów moralnych (Jerzy Urban, Marek Edelman), intelektualistów (Kazimiera Szczuka, Kora Jackowska), ludzi honoru (generał Kiszczak, generał Jaruzelski), mężów stanu (Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski), arbitrów elegancji (Władysław Frasyniuk i ponownie Kazimiera Szczuka), artystów (Dorota Nieznalska, cały klub Le Madame) oraz dobroczyńców (Jolanta Kwaśniewska, Jerzy Owsiak) w sprawie pana Andrzeja Leppera przywiezionego, jak wiadomo, na radzieckich czołgach. Wyżej wymienieni już dawno powinni wystosować list w obronie polskiej demokracji - tudzież reputacji - na arenie międzynarodowej pt. "Lepper musi nie wejść". Tytuł może trochę niezgrabny, ale oddający potrzebę chwili (imperatyw "musi"). Wszelkie skojarzenia z wywrotowym hasłem "Balcerowicz musi odejść" są przypadkowe.
W oczekiwaniu na list intelektualistów, autorytetów i artystów - słowem: salonu - który powinna niezwłocznie zamieścić "Gazeta Wyborcza", odnotujmy, że honor elity III RP uratował na razie jako jedyny pan Daniel Olbrychski na łamach (jednak niezawodnej!) "Gazety": "Jako jeden z wielu milionów Polaków zapewniam prezesa PiS-u, że wejście Leppera do najwyższych władz państwowych i wmawianie nam w stylu Lenina, Stalina, Bieruta i Gomułki, że na to właśnie czekaliśmy, obraża przytłaczającą większość z nas. Obraża nasze poczucie demokracji, godności, inteligencji, przynależności do Europy". Pan Jarosław Kaczyński pewnie myślał, że nic go nie zdziwi po tym, jakoby miał podpisać lojalkę, po "Dramacie w trzech aktach" i innych takich, a tu jaka niespodzianka. Porównanie do Lenina, Stalina, Bieruta i Gomułki przez samego Kmicica! Jak się okazuje, uprzejmości nigdy za wiele. A dalej jest jeszcze lepiej, bo pan Olbrychski "w imieniu wielu milionów Polaków" ostrzega ze znawstwem i z galanterią: "Przewodniczący Lepper od 1989 r. jest jednym z największych szkodników w życiu publicznym naszego kraju. Po jego telewizyjnych wystąpieniach wielu Polaków wietrzy pomieszczenia, jakby telewizja była zapachowa". Może i lepiej, że jednak nie jest, bo co by było w czasie, dajmy na to, transmisji z przesłuchań orlenowskiej komisji śledczej? Trzeba by było bez przerwy wietrzyć! Mam na myśli, rzecz jasna, drogie perfumy świadków - pana Kulczyka, pani Kwaśniewskiej, panów Kuny i Żagla, pana Dochnala, pana Cimoszewicza...
A co do tego, kto jest największym szkodnikiem - na pewno pan Andrzej Lepper, który wszystko zepsuł i spowodował bezrobocie, a nie, dajmy na to, bohaterowie afery alkoholowej, rublowej, bankowej, FOZZ, Art-B, lekowej, Rywina, Orlenu itd., których można by - mówiąc w największym skrócie - jako powiązanych najczęściej z obozem postkomunistycznym kojarzyć z sowieckimi czołgami. Za nic w świecie nie może tego zrozumieć pani Monika Olejnik, mimo że pan Michał Kamiński dwoił się i troił w Radiu Zet, żeby to wytłumaczyć: "Andrzeja Leppera, pani redaktor, nie przywiozły tu radzieckie czołgi, tylko też go wybrali ludzie". I nic nie dotarło! Pani Monika Olejnik uważa, że polityczni spadkobiercy generała Jaruzelskiego, który jest człowiekiem honoru, i generała Kiszczaka, który jest podobnym człowiekiem, mogą rządzić, bo "ich ludzie wybrali", a Andrzeja Leppera nie wybrali... tylko mogli stworzyć Samoobronę oficerowie SB. Czy jednak SB mogłaby być tak zła, żeby tyle przykrości narobić pani Monice Olejnik?! Żeby stworzyć kogoś, kto "się bije" i "się przezywa".
Pan Frasyniuk, który ręcznie przemawiał swego czasu do pana posła Stryjewskiego z LPR, nie jest przestępcą ani brutalem. Ale znów: czy pan Frasyniuk nie został obrażony przez pana Leppera, który swego czasu zauważył, że "Frasyniuk - w 1989 roku golas, w jednych portkach chodził, dzisiaj 200 najnowszych tirów ma. Niech on pokaże, jak to się robi, to będą wszyscy w Polsce tak robić". Inna rzecz, że dobrze byłoby wiedzieć, jak to się robi, że się nie ma, a później szybko i dużo się ma. Nikt nie mówi, że to jest ten modus operandi - "pierwszy milion trzeba ukraść". Ależ skąd!
Nawiasem mówiąc, jak się popatrzy teraz, jaki bon ton obowiązuje w salonie, okaże się, że miał rację pan Andrzej Lepper, gdy powiedział w Sejmie, że "barbarzyńcy idą w dobrym kierunku, bo się rozwijają, a złodzieje w złym, bo się uwsteczniają". Wprawdzie pan Lepper miał wypadek przy pracy z panem Morozowskim i z "daniem w papę", ale przeprosił. W odróżnieniu od pana Jana Marii Władysława Rokity, który dając upust swej frustracji, pojechał do Darłowa - matecznika Samoobrony - i nazwał pana Leppera "przestępcą i hochsztaplerem zarazem". Pan Rokita tak nazwał i nie przeprosił, ale jeszcze te same uprzejmości powtórzył w radiu! Pan Lepper zagroził podaniem pana Rokity do sądu, choć nie wiadomo, czy wniesie pozew, bo jednocześnie uprzejmości "premiera z Krakowa" nazwał "łabędzim śpiewem Rokity", co oznacza raczej współczucie, zwłaszcza że wicemarszałek Lepper wyraził przy tym nadzieję, iż "Bóg panu Rokicie przebaczy". Widać jednak pan Rokita, skoro nie przeprosił, to się nie boi, bo wiadomo, że dyżurnym gburem ma być pan Lepper, który nazwał pana prezydenta Kwaśniewskiego "nierobem". I nie pomogło nawet, że dosyć precyzyjnie to wyjaśnił i zapewnił, że nigdy z prezydenta nie żartuje. Pan Komorowski, który na okoliczność obdarowywania pana Leppera szablami powiedział swego czasu, że "do niego pasują bardziej widły i kupa gnoju", nie popełnił za to faux pas. Pana Niesiołowskiego już nawet cytować nie będę, bo i tak wszyscy wiedzą, że to dżentelmen w każdym calu.
Jakby się kto pytał, czy nie jest to jednak rozładowywanie frustracji po wyborach, to by się mylił. Oto bowiem najnowsze sondaże mówią: PO wygrałaby teraz w cuglach! Pan Rokita promienieje, pan Donald Tusk cieszy się jak dziecko i mówi, że to oznacza, iż PO przyjęła właściwą strategię po wyborach. Czy jednak ci sami fachowcy nie robili sondaży, z których wynikało, że będzie i "prezydent Tusk", i "premier z Krakowa"? Czy nie lepiej było mieć połowę resortów, marszałka Sejmu i jeszcze wicepremiera z Krakowa, zamiast samych cieni i perspektywy prawie wygranych wyborów? "Prawie" - powtarzam się, ale sytuacja się powtarza - robi wielką różnicę. Na razie jest tak, że elegancki jegomość w kapeluszu, na co zwrócił uwagę pan Gosiewski, zrobił wszystko, co mógł, dla powstania IV RP "z twarzą Leppera", którego poparcia w drugiej turze miał się pan prezydent Kaczyński wstydzić, mimo że na pana Leppera głosowało ponad dwa miliony ludzi. Najlepsza byłaby, rzecz jasna, demokracja przewidywalna (kiedyś nazywało się to "demokracja socjalistyczna"), ale - powiem nieco kolokwialnie - nie te czasy, złociutki.
Julia M. Jaskólska