hmmm... moze "b"
/ 212.121.216.* / 2009-06-16 14:44
Od blisko 10 lat mieszkam na obczynie, ale studia skonczylam w Polsce, wiec podziele sie z Wami moimi wrazeniami z obydwu systemow szkolnictwa wyzszego. Kiedy zlozylam podanie o prace, dolaczylam przetlumaczony odpis mojego indeksu z Polski wraz z wypisem wszystkich przedmiotow, ktore w nim byly. Nie wymagali tego, ale chcialam zobaczyc ich miny, kiedy zobacza moja liste ponad 40 PRZEDMIOTOW!!! Bylam taka dumna. Kobieta na recepcji zobaczyla, ze jest tam miedzy innymi "psychologia kliniczna" i spojrzala na mnie jakby chciala powiedziec, "co Ty robisz starajac sie o prace w szkole?!". Powiedziala, ze czeka na liscie do psych. klin.- 5 LAT!! No i jeszcze bardziej z tej dumy uroslam, ze ja taka madra jestem. Nie wspomnialam, oczywiscie, ze nie mam pojecia czym jest ps. klin. A taka, niestety, jest prawda- podobnie jak w przypadku jeszcze kolejnych 10- 15 przedmiotow z mojego indeksu. Chodzenie na te zajecia, to byla strata czasu. Wykladowca olewal, my olewalismy. Jeden semestr przedmiotu tak zawilego nie wystarczy, nawet w zarysie, wiec po co go w ogole wprowadzac. Tutaj robia o polowe mniej przedmiotow, ale wiedza mnie zaginaja na kazdym prawie kroku. Wiedza, ktora rzeczywiscie jest potrzebna do wykonywania zawodu.
Jesli zas chodzi o wspolplacenie, to kiedy bylam w Polsce bylabym oczywiscie na nie- jako biedna studentka. Teraz, kiedy mam porownanie, mysle, ze system wspolplatnosci jest swietny, ALE... Tak jak w Europie, panstwo, zamiast ladowac w studentow powinno stworzyc system kredytow- nie taki byle jaki, jak ten kiedy ja studiowalam, ze trzeba miec bardzo niskie dochody, ale jednoczesnie znac bardzo bogatych zyrantow . To sa kredyty dla sprytnych, nie dla biednych. Kredyt powinien byc gwarantowany- dla panstwa to przeciez tansze niz ladowac w studenta i nigdy nie odzyskac tych pieniedzy. Jednoczesnie to by ograniczylo troszke ilosc studentow. Swietnie, ze jestesmy tak wyksztalconym narodem, ale rozejrzyjcie sie dokola- ilu znacie mgr-ow i inz-ow, ktorzy sie przeslizneli przez studia, bo: albo byla to ucieczka przed wojskiem, albo chcieli przedluzyc mlodosc, bo podejscie starszego pokolenia naszych rodzicow, ktorzy nie mogli studiowac, jest nadal takie: dopoki studiujesz, jestes na moim utrzymaniu; albo poszli na studia, bo wszyscy inni szli. Na pewno znacie ludzi, ktorzy nie tyle chcieli studiowac, co po prostu poszli na studia dla "niewlasciwych" powodow,. Po co rzad ma za nich placic- oni i tak tej wiedzy nie wykorzystaja. Mysle, ze podejscie tych osob byloby inne gdyby musieli placic za studia. Natomiast w sytuacji, gdy studia sa platne, jest gwarantowany kredyt, ktory splacac sie zaczyna DOPIERO WTEDY, gdy przekroczy sie pewien pulap zarobkowy, byloby mniej studentow typu "bo nie wiem co innego robic", a ci, ktorzy naprawde chca sie ksztalcic, mieliby zagwarantowany wyzszy poziom, a nie "masowke". Jednoczesnie pracodawcy zaczeliby doceniac wyksztalconych ludzi, bo nie byloby ich "na peczki", co prowadziloby do tego, ze ci ludzie mieliby szanse na przyzwoite zarobki, a wiec mozliwosc splaty kredytu. Przeciez w tej chwili mamy chora syt. w Polsce, gdy na najnizsza nawet pozycje wymagaja mgr, ale to dlatego, ze tych mgr-ow jest tak duzo i dyplom staje sie po prostu kolejnym papierkiem.
Podsumowujac: platne studia -> dogodny kredyt -> ograniczona liczba studentow ->tytul mgr znow nabiera wartosci-> popyt na ludzi wyksztalconych -> dobrze platna praca-> mozliwosc splaty kredytu.
Pozdrawiam