Wątpię by chodziło tu o jakieś próby uzależnienia się premiera od wielkiego stratega Jarosława K., jak niektórzy sugerują. Marcinkiewicz jest trzymany na krótkiej smyczy, a wielki brat rządzi partią niczym perski satrapa. Mówiąc krótko, wielki ekonomista Marcinkiewicz może być jedynie mułłą w karawanseraju Mehmeda Jarosława.
Całe to spotkanie to jedynie kolejna ściema w stylu: widzicie – my ciągle próbujemy, a oni nie współpracują, psie juchy.