Fachman
/ 83.26.90.* / 2015-12-20 10:45
Dla frajerów taka propaganda. Pracowałem kiedyś dla firmy ubezpieczeniowej i taki jeden nawiedzony szkoleniowiec sugerował by w przypadku lepszej oferty konkurencji (ubezpieczenia grupowe), zrezygnować z części prowizji, lub nawet z całej prowizji, a wówczas firma ubezpieczeniowa przedstawi nieco lepsze warunki ubezpieczenia i klient wybierze naszą ofertę.
Nam pozostaje satysfakcja.
Zapytałem czy "satysfakcja" to jakiś nowy rodzaj waluty? W czym się mierzy "satysfakcję" i czy można nią zapłacić składki ZUS, podatek, lub nią zatankować paliwo na stacji benzynowej.
"Szkoleniowiec" był zdegustowany i zakłopotany.
O dziwo część moich kolegów i koleżanek uważało że to dobry pomysł. Pranie mózgów i sączona przez lata propaganda robią spustoszenie w głowach.
Po kilku latach, gdy już rzuciłem w diabły te ubezpieczenia i wróciłem do wyuczonego zawodu parę razy zrobiłem coś co nie należało do moich obowiązków (naprawiłem urządzenia które nawet zdaniem serwisu były nienaprawialne, lub podobno nie opłacało się ich naprawiać), oczywiście wielkie uznanie ze strony szefa i ...tyle. Firma zaoszczędziła sporo grosza a ja znów miałem "satysfakcję".
Ale w końcu trafiła się awaria (banalna, ale kosztowna) i znów szef zwrócił się do mnie po pomoc.
Oświadczyłem że nie jestem w stanie tego naprawić - serwis zgarnął za tą usługę kilka tysięcy zł.
Wielu szefom wydaje się że wciąż mogą jechać na haśle Pstrowskiego "Kto wyrobi więcej ode mnie?" Te czasy minęły bezpowrotnie!!!!
Owszem mogę coś zrobić ponad swoje obowiązki za "dziękuję", ale jeden raz, a nie być na każde wezwanie i do każdej awarii za friko.