Przedstawiam mój problem dotyczący zakupu nowego Nissana Leaf w marcu 2020 - z punktu widzenia kierowcy pechowego egzemplarza niepoważnej a może bezwzględnej marki. Auto uległo awarii w dniu zakupu podczas podróży do domu. Od tego momentu mam bardzo poważne zastrzeżenia co do traktowania klienta firmowego przez kolejnych dealerów oraz markę Nissan jako całość. W tej chwili, po ponad 20 tygodniach finansowania auta którego nie mam, bo jest w niekończącej się naprawie, można mówić o skrajnej frustracji wobec całej sytuacji oraz o trwałym urazie i zupełnej utracie zaufania do marki Nissan. Nie mam wątpliwości, że min. jestem tak traktowany, gdyż jako klient leasingu, moje prawa są mocno ograniczone. UOKiK nie jest w stanie mi pomóc. To świadczy o tym jak z pozycji silniejszego można potraktować klienta, który zaufał firmie, a teraz ponosi tego bardzo poważne konsekwencje finansowe. Prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą, sprawny, godny zaufania samochód jest mi niezbędny do wykonywania pracy, do dojazdów na czas do pracy, za każdym razem bez awarii. Pokonując ok 2000km miesięcznie koszty były (i nadal są) czynnikiem dla mnie ważnym przy wyborze auta. Dlatego zaufałem renomowanej marce, kupiłem auto fabrycznie nowe z pełną gwarancją, by w razie problemów mieć wsparcie i pomoc. Jak się okazuje, te pojęcia dla firmy Nissan to żart reklamowy i frazes marketingowy.
Odebrałem auto 12.03.2020 w centrum Polski. W drodze powrotnej, pokonawszy 240km, po ładowaniu Chademo, auto odmówiło współpracy. Lawetą do miejsca zamieszkania....pierwszy ASO NISSAN....pierwsza naprawa....transport do kolejnego ASO...kilka części później...grzebanie w baterii....NADAL NIE MAM AUTA. 20 TYGODNI PÓŹNIEJ.....
ASO Nissana nie są w stanie sobie poradzić z naprawą własnego auta. Obecnie stoi w naprawie - nie wiem kiedy otrzymam Leafa z powrotem. Nie mogę oddać bo w leasingu, firma leasingowa i centrala Nissan nie są w stanie rozwiązać sytuacji. Właściwie jest to głównie milczenie Nissana, nieodpowiadanie na pismo z Kancelarii Prawnej, a leasing twierdzi, ża mam sam załatwić sprawę i traktować auto jak własne. Ping-pong z klientem idzie w najlepsze - serwis--nadzór centrali Nissan--serwis--leasing--serwis i tak w kółko... A raty lecą...
Zrobiwszy raptem 240km w nowym aucie (więcej wykonał na lawetach), patrząc na potencjalne koszty naprawy takich elektryków - jak na razie TYLKO w ASO (o ile w ogóle da się naprawić mój egzemplarz) to naprawa jakiegoś TFSI wydaję się bułką z masłem...
A miało być tak pięknie....
Wnioski? Leasing jest bardzo dobrym rozwiązaniem do czasu pojawienia się problemów. Wtedy wychodzi na jaw jakie firmy traktują klienta poważnie, a które mają za nic zaufanie i godność klienta lekceważąc do potęgi.
Jeśli miałbym brać ponownie "elektryka"
- elektryk z maksymalną wykupioną gwarancją,
- nie w leasingu by móc oddać w przypadku kompletnego uziemienia auta i bezsilności serwisów,
- i NIE NISSAN - czy to elektryka czy spalinowego.... traktowanie klienta firmowego to żenada i skandal - zupełnie nie na miejscu w Europie w XXI wieku.