Marek53
/ 83.24.53.* / 2006-08-24 00:27
No cóż, nawet wilki czy słonie łączą się w stada i realizują pewnego rodzaju politykę społeczną. Osiągnęły pewien poziom rozwoju.
Bardzo niekonsekwentnie domaga się Pan z jednej strony "niech państwo", a z drugiej"niech każdy sam".
Nawet buszmeni mają wodza oraz szamana-lekarza, którym płacą podatki. Gdy rodzi się dziecię cała wiocha klepie pieluchy z liści bananowca. Pan domaga się absolutnej niezależności, decydowania o potrzebach. A co z obowiązkami.
Chce Pan mieć drogi, szpitale, prąd w domu, policję, pogotowie ratunkowe, emeryturę? Pewnie tak. Ale to ktoś musi zrobić, za to trzeba zapłacić.
W super liberalnej Holandii do niedawna (nie wiem czy jeszcze teraz) funkcjonował podatek płacony przez bezdzietnych. I ulga dla "dzietnych"
Jeżeli czysto ekonomicznie, przedmiotowo, nowego członka społeczeństwa potraktujemy jak maszynę do świadczemie usług, to koszt wytworzenia należy opłacić. Urodzenie, wychowanie, wykształcenie jest takim samym kosztem produkcji jak zbudowanie autostrady.
Proszę zrozumieć, Jeżeli nawet zostanie kompletnie zreformowany system emerytalnu i każdy som ją sobie wypracuje, to w czasie trwania tej emerytury ktoś będzie pana karmił, serwował drinki, woził a niedołężnemu podcierał tyłek.
Ale tego kogoś należy wyprodukować. A jak Panu się nie chce lub to nie interesuje - to trzeba za to zapłacić.
Ale jest wyjście. Można zostać kloszardem.
Po co takie prostackie "czy bezdzietne małżeństwo to jeszcze rodzina czy może w 4 RP to już zboczeńcy". To ma być śmieszne, dowcipne?. Jest głupie. Tak prymitywne, że aż boli.
W USA sprawa jest prosta i jednoznaczna. Wychowujący dzieci mają ulgę. Liczoną od sztuki, progresywną. Bezdzietne małżeństwo, para gejów, lesb, zboczeńców, stowarzyszenie kopulatorów nie. Proste?
W USA