Oszolom
/ 89.229.76.* / 2010-02-06 09:56
Co tutaj komentować...? Jakim pustym gościem jest Tusk to wiadomo od lat - nie trzeba specjalnych obserwacji - wystarczy posłuchać tylko dwóch expose (te trzecie z przesłuchania to już sobie darowałem - wystarczyło zobaczyć kilka tych wyuczonych min, aby się domyśleć , ze bez kaloszy się nie obędzie). Porównajcie tylko zasób słów jakimi posługuje się Tuski i Jarkacz - ten pierwszy ma je na poziomie maturzysty .... Oczywiście niektórym wystarczy to, ze Kaczyński mlaska (nie zauważając jaką denerwującą wadę wymowy ma Tusk). Tutaj cos co lepiej wyraża moje obserwacje:
" ..W ciągu dwóch ostatnich dni mieliśmy okazję posłuchać dwóch premierów. Przesłuchanie Donalda Tuska, zamieniło się w wielogodzinne expose na różne tematy, ze szczególnym uwzględnieniem tematu: niechluj Kamiński, drogie i niewydajne CBA. Podobnie jak posła Chlebowskiego-strach było premiera pytać, ponieważ w miejsce odpowiedzi na konkretne pytanie-padała lawina słów. Przypominająca konkurs krasomówczy pod tytułem: „Wpływ dziurek w serze szwajcarskim na wielkość dziurki od klucza”.
Jednakże można było wyłonić z potoku słów, jak widzi swoją rolę, jako szefa państwa. Można zreasumować ja w kilku słowach: lekko łatwo i przyjemnie. Z ufnością wobec ludzi, bez konieczności nadzoru, szczególnie nas służbami specjalnymi, z duża doza za to różnych zajęć „dodatkowych”. Taki zapracowany kapitan drużyny piłkarskiej. Ze skutkami dla Polski takimi samymi jak odnosimy w piłce nożnej. Obraz sympatycznego szeryfa drużyny, który potrafi po faulu swoich kolegów dyscyplinować, odsyłając na chwilę na ławkę rezerwowych.
Jarosław Kaczyński, również wykorzystał w swoich odpowiedziach, możliwość przedstawiania swoich wizji państwa. A także, oceniał pracę CBA i Mariusza Kamińskiego. Robił to logicznie i zwięźle, nie naruszając niczyjej cierpliwości. Zarzuty, jakie wysuwane są pod adresem procesu legislacji hazardu z okresu swoich rządów, (główny zarzut: udział przedstawicieli TS w pisaniu jednej wersji ustawy hazardowej), zbił argumentem, że był to proces naturalny, ponieważ na rynku hazardu mamy do czynienia z dwoma rodzajami firm: państwowe(TS) i prywatne (Sobiesiak, Kosek, Benbenek). W każdej ustawie trzeba mieć wiedze na temat rynku, więc naturalnym było sięganie do wiedzy TS i ich prawników. Ta wersja przekonała nawet Czuchnowskiego.:-)
Sposób odpowiedzi, zawartość merytoryczna spowodowały, że atmosfera przesłuchania pozbawiona była napięć. Ba, nawet doszło do wymiany poglądów pomiędzy członkami Komisji (Neuman, Stefaniuk, Arłukowicz) a Kaczyńskim na temat wizji państwa. I tu tkwi sedno: i członkowie Komisji i słuchacze, mieli okazję posłuchać, jak mówi premier państwa.
Od początku funkcjonowania Komisji Śledczej uważałam, że sprawa GTECH i TS, powinna być przedmiotem wyjaśniania przez Skarb Państwa. Bo o ile udział przedstawicieli TS w pisaniu ustawy to jest normalny objaw, o tyle to, co się dzieje wokół kontraktów i wpływów w samym TS, to odrębny temat. Wykreślenie obecnie z ustawy hazardowej nadzoru MF, to pozbywanie się zgniłego jajka. Czujnie wypytywał o to „zniknięcie” zapisu o nadzorze, marszałek Stefaniuk.
Wracając do porównań, jakie się nasuwają w stosunku do obu premierów. Tusk był w mniej komfortowej sytuacji, bo walczy o wszystko. I robił, co mógł, aby przekonać opinię publiczna, ze on jest poza wszelkim podejrzeniem. To on stworzył Komisję Śledczą. To on nie ma nic do ukrycia. Nikogo nie ostrzegł, może inteligentni koledzy się domyślili, może inteligentni lobbyści. Szeryf natychmiast przyśle dokumenty do Komisji (Cichocki ponad dwa tygodnie temu obiecał, ze trafią niezwłocznie do Komisji pełnomocnictwa od premiera..).Wszystko po to, aby afera hazardowa była przyklejona do NICH, nie do premiera. Jest niewiarygodny nawet w tej wersji, która ma dawać szerokie pole do domysłów, którędy przeciek wędrował. Wzywając Drzewieckiego przed Kapicą, musiał mieć świadomość, że Drzewiecki się domyśli.(Zakładając nawet, że nie powiedział wszystkiego na temat hazardu i Sobiesiakówny wprost, jak ja sądzę!),Tusk postąpił jak kumpel, a nie jak premier państwa.
I tu dochodzi do sedna porównania, jakie mi się po tych dwóch dniach przesłuchań, nasuwa. Oto pierwszego dnia mieliśmy szefa, który ufa swoim kolegom z boiska. A drugiego, szefa, który polega na urzędnikach państwowych. Obaj się mogą zawieść. Ale kumple z boiska to nie jest stabilna baza dla struktur państwa..."