tną dziady tą "prowincjonalną" Polskę bezmyślnie, alokują, likwidują, komasują i w efekcie całe rzesze wędrują codziennie do tzw. dużych miast, które są w stanie generować wyłącznie korki, smród i i owczy pęd ich mieszkańców. Świetnie, że na przykładzie likwidacji małych sądów problem ten się uwidocznił. Trzeba być kompletnym kretynem, aby twierdzić z uporem maniaka, że likwidacja kilkudziesięciu stanowisk prezesów sądów miałaby usprawnić pracę całego sądownictwa liczącego 10.000 sędziów, toż to kpina z logicznego myślenia. To fakt, że jest źle, a źle nie jest przez liczbę prezesów, lecz przez to, że cały system sądownictwa, z jego mentalnością, został w całości i bez żadnych uszczupleń przeniesiony z zakutego PRL-u, w jakoby nową rzeczywistość. Niestety, na to aby ten, jak i zresztą inne systemy odbudować od podstaw nie było jakiegolowiek zapotrzebowania, skoro beneficjenci PRL-Bis pochodzą również wprost z PRL-u, zresztą skąd mieliby pochodzić. Wiedzą natomiast doskonale jedno, otóż to, że trzeba się napracować nad wieloma zmianami, aby wszystko pozostało po staremu.