No i dobrze. Rysiu zapomniał, że nie jest szefem ani nawet nie jest w prezydium partii. Zapomniał o swoim miejscu w SO oraz o tym, że polityki nie robi się w pojedynkę (zazwyczaj, ale zazwyczaj Rysia nie dotyczy, przynajmniej na razie). Widać, że SO odchodzi od partii jednego wodza, na rzecz partii o silnym przywództwie. Przewodniczący zrozumiał, że na swoich doświadczonych członkach może się oprzeć i partia na tym zyska. Jak widać są sytuacje, które przerastają pojedynczą osobę a wtedy dobrze jest mieć doświadczonych doradców i współdecydentów obok siebie. Ciekawa jest polityka z psychologicznego punktu widzenia, gdy widać, jak na dłoni jak przewartościowywują się pewne postawy i, że nawet źle jest jak nie ma pewnej swobody w decydowaniu, bo szef nie ma patentu na nieomylność. Zatem widać, że kolegialność w życiu partii jest znacznie lepsza niż autorytaryzm, przynajmnie w sytuacjach trudnych. Może się wszystko wyklarować, kryzys może zostać zażegnany, niemniej jednak sytuacja pokazuje, że podejmowanie decyzji w sposób kolegialny obarczone dużo mniejszym ryzykiem błędu a sytuacja psychologiczna w partii jest dużo stabilniejsza i jest mniejsza skłonność do opuszczania szeregów partii. Gdy SO wyjdzie z próby zwycięsko, a nawet wzmocniona to szefostwo partii będzie poraz kolejny musiało zrewidować dobór kandydatów na listy poselskie jak i dobór psychologiczny kandydatów na posłów. Może wynajmnie zespół psychologów do przeprowadzania testów pod kątem predyspozycji do funkcji poselskich? Kto wie.