Marek - realista
/ 77.112.95.* / 2008-09-16 17:05
O czym w ogóle my mówimy, czego dotyczy to zbiorowe "bicie piany" bez zrozumienia istoty sprawy! Lada moment zaczną się wypłaty emerytur kapitałowych, czyli pochodzących z tego, co FAKTYCZNIE sami odłożyliśmy sobie na starość. Gdyby za czasów "realnego socjalizmu", czyli PRLu, też tak gromadzono fundusze emerytalne, to byłoby znacznie, naprawdę znacznie lepiej. Ale wtedy nie było żadnych oficjalnych składek, wszystko było centralnie zarządzane, marnotrawione i rozkradane. I dlatego obecny ZUS (a dokładniej FUS) nie ma oszczędności na aktualnych emerytów i wciąż wydaje na emerytury nowo wpływające składki obecnych pracowników. A że jest ich niewielu a pensje mizerne, to i składki procentowe są tak porażające.
Ale ad rem, czyli o emeryturach kapitałowych. Skoro sami wpłacamy na swoją starość na INDYWIDUALNE KONTA (zarówno w I jak i w II filarze), a zatem znamy na bieżąco stan tych oszczędności, to sami powinniśmy mieć prawo decydowania, kiedy idziemy na emeryturę! Dość dobrze wiadomo, jaki jest średni czas życia mężczyzn i kobiet, więc nietrudno policzyć, jakie kwoty z WŁASNYCH oszczędności dostawalibyśmy do końca życia. I jedyną rzeczą, którą należałoby uzgadniać z instytucją wypłacającą, to wypłaty przez określony czas (np.15 lat) albo dożywotnie. Ryzyk-fizyk - może pożyjesz do 75, może nawet do 85 lat, a może pożegnasz się z tym światem w wieku lat 60. Twoje pieniądze, to i twój wybór na twoje ryzyko. Fundusze, które już od kilku lat zbierają składki i tak się nieżle przy tym "nachapały", a instytucje wypłacające też zgarną swój procent. Gdyby im się to nie opłacało, to by nie istniały - i to w takiej ilości.
Jest tylko jeden polityczno-społeczny problem, czyli emerytury kobiet. Te bowiem przeciętnie żyją o jakieś 10 lat dłużej niż mężczyźni, a pracują o 5 lat krócej. Optymistycznie licząc mężczyzna jest emerytem jakieś 15 lat, zaś kobieta 30 lat! I tu jest "pies pogrzebany". Gdyby nawet w ciągu swojego zawodowego życia odłożyli po tyle samo na funduszach emerytalnych, to ich emerytury musiałyby się różnić dwukrotnie! To oczywiste, ale niewygodne politycznie. I dlatego majstruje się przy tabelach uśrednionego wieku, przy emeryturach pomostowych, przy wieku emerytalnym i podobnych dyrdymołach zasłaniających rzeczy sedno.
A tymczasem emerytury to pomysł niejakiego kanclerza Bismarcka, wcześniej nic takiego nie istniało a ludzie żyli i mieli się całkiem dobrze. Rodziny były naprawdę wielopokoleniowe, rodzice opiekowali się dziadkami, dziadkowie wnukami i było O.K. Ludzie oszczędzali na starość sami, bez państwowego przymusu i urzędniczego zamordyzmu. Wystarczy, że pensje będą przyzwoite (jak w Niemczech czy w Anglii) a podatki (szczególnie VAT) mniejsze niż teraz, a sami sobie damy radę, bez krwiopijców w rodzaju ZUSu i bezmyślnych, politycznych reformatorów wszelakiego koloru.