To nie moje słowa ale oddające to samo co ja widzę od lat ...:
W kazdej partii ma prawo wydarzyć się afera. Pod tym względem PiS nie rózni się w niczym od PO. Do kazdej partii politycznej zapisują się po prostu rózni ludzie, kierujący się róznymi motywacjami.
Jest jednak pewna róznica pomiędzy PiS-em, a PO. Tą róznicą jest zachowanie się liderów obu formacji po uzyskaniu wiedzy o tym, że w kierowanych przez nich partiach lub organach administracji działają ludzie nieuczciwi. Jarosław Kaczyński, w przeciwieństwie do Donalda Tuska potrafił jednak odwołać ludzi zaangażowanych w afery (takich jak Lipiec, Kornatowski i Kaczmarek), zaraz po tym, gdy powziął informacje o aferze. Mało tego, o aferach ludzi PiS dowiedzieliśmy się nie ze środków masowego przekazu, ale na skutek działań organów ścigania wobec aferzystów.
W przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego premier Donald Tusk nie wyciągnął wobec aferzystów we własnych szeregach zadnych konsekwencji, aż do czasu, gdy nie miał juz innego wyjścia, poniewaz sprawa stała się zbyt głośna i stało się jasne, ze nawet przychylne mu media sprawy nie odpuszczą. Dopiero wtedy Donald Tusk zdecydował się na przeprowadzenie ruchów kadrowych, o dość ograniczonym zresztą charakterze, "odpalając" spośród swoich współpracowników tylko tych, których musiał "odpalić" tj. Chlebowskiego i Drzewieckiego. Innych, jak np. Grzegorz Schetyna, przesunął tylko na inne stanowiska. Szybko tez okazało się, ze nawet banicja Chlebowskiego ma charakter czasowy, i po kilku miesiącach główny bohater afery hazardowej zaczął w sposób nie skrępowany pojawiać się w Sejmie i na posiedzeniach klubu PO. To dziś wiemy na pewno. Prawie na pewno wiemy, ze to właśnie premier był źródłem przecieku do Drzewieckiego i Chlebowskiego.
Na tym właśnie polega różnica pomiędzy Tuskiem a Kaczyńskim...."
Co więcej, jest już niemal pewnym, że Tusk to taki chłopiec na posyłki i jest ktoś w cieniu kto potrafiłby go odstrzelić jednym gestem. Gdy się obserwuje polska scenę polityczna nie ma co do tego żadnych wątpliwości ...