I właśnie z takich powodów uważam, że jedynym sposób na pozbycie się problemów budżetowych to pozbycie się budżetu, bo to studnia bez dna będąca korytem dla nieuków-polityków. Oczywiście Państwo musi mieć pieniądze na sfinansowanie potrzeb związanych z obronnością, edukacją itp., ale cała reszta w obecnym systemie powoduje jedynie, że 80% pieniędzy stanowiących wpływy budżetowe ginie natychmiast w tajemniczych okolicznościach, do których czasami poprzyczepiane są tylko ładne szyldziki z napisem "Fundusz" itp. O ile mogłoby być lepiej, gdyby te pieniądze pozostały w kieszeniach osób, które się ograbia w majestacie prawa, a one same, wiedząc jak ciężko na nie zapracowały, kupowałyby te dobra i usługi, które są im potrzebne, dając w ten sposób pracę innym, płaciliby za edukację, za opiekę zdrowotną, odkładały "na emeryturę", bo byłoby je na to stać. Na przykładzie opisanej sytuacji widać ewidentnie, że dzieleniem budżetowej kasy zajmują się tępaki bez żadnej wiedzy i doświadczenia. Skoro miał być to sposób na to, żeby za pieniądze z dotacji banki nie kupowały państwowych obligacji, to może prościej byłoby tych obligacji nie emitować ? A żeby ich nie emitować trzeba by najpierw przestać kraść i nie wydawać pieniądzy na debilne wymysły polityków ? Nasze Państwo jest już tak przeregulowane, że raczej bez wojny czy przynajmniej rewolucji naprawić go się raczej nie uda...