To przysłowie stosuje się raczej do tych, którzy *komuś* pożyczają, a nie pożyczają *od kogoś*. Niestety wygląda na to, że banki trzymają się raczej Twojej interpretacji tej mądrości ludowej. Jeśli czujesz się dotknięty określeniem "złodziej", bo jesteś związany z bankowością, to znajdź mi, proszę, inne określenie na sytuację, gdzie banki z mocy prawa mają monopol na udzielanie kredytów, i zamiast ich udzielać osobom, które nie potrzebują pieniędzy na przejedzenie, ale na inwestycje, bo mają pomysły, pracowników, chęci do pracy, wolą większość wolnych środków przeznaczyć na niezwiązane z żadnym ryzykiem papiery skarbowe, za które zapłaci każdy bez wyjątku podatnik ? Pieniądze te zamiast trafić na szkolnictwo, opiekę społeczną, kulturę, obronność płyną sobie szerokim strumieniem na rachunki banków, które potrafią jedynie jęczeć, że są w krytycznej sytuacji, bo w ostatnim kwartale zarobiły o połowę mniej, tj. tylko 2 mld. Takie postępowanie nazywam złodziejstwem.