W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby temat fotoradarów przenieść na płaszczyznę konsumpcji prywatnej. Widzę to tak: sejm uchwala ustawę wedle której, każdy kierowca obowiązany jest postawić na własny koszt jeden fotoradar przy wybranej przez niego drodze. Co więcej musi dbać, również na własny koszt, aby fotoradar był sprawny w trybie 7/24. W ten sposób zostają upieczone dwie pieczenie na jednym ogniu:
1. pieczeń pierwsza - przy takim rozwiązaniu, mamy do czynienia z konsumpcją prywatną
2. pieczeń druga - państwo działa pro rynkowo, bowiem nie dość, że urynkowi problem fotoradarów, to jeszcze poprawi efektywność gospodarowania majątkiem, bo każdy wie, że prywatny lepiej dba o własność niż państwo.
Można by nawet pójść dalej i, na wzór akcji sadzenia lasów przez społeczeństwo, ogłosić ogólnopolską akcję "sadzenia" fotoradarów. Jednego dnia w roku rodacy z własnymi fotoradarami ruszaliby w teren, aby przy drogach postawić te tak korzystne dla zdrowia społecznego i psychicznego urządzenie.