A jednak panika? "Żądanie Trumpa niemożliwe do zrealizowania"
Światowe giełdy doświadczają wyprzedaży. Dla wielu rynków był to najgorszy okres od marca 2020 roku, gdy świat mierzył się z początkiem pandemii. - Kiedy UE ogłosi swoje stanowisko i zaczną się sensowne negocjacje, spokój powróci na giełdy - uspokaja ekonomista Piotr Kuczyński.
Początek tygodnia przyniósł gwałtowne załamanie na światowych rynkach finansowych. Inwestorzy masowo wyprzedają aktywa - od Stanów Zjednoczonych przez Europę, po Azję. Zdaniem ekspertów możemy mówić wręcz o "krwawym poranku" na giełdach.
Trump wysuwa "żądania niemożliwe do zrealizowania"
Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, analityka Xelion, w takiej ocenie sytuacji nie ma przesady. - Parkiety znowu spłynęły czerwienią. Duże spadki - np. w Hongkongu, gdzie w piątek było święto, a giełda spadła o nawet ponad 12 proc. - wskazuje.
Ekonomista wskazuje też na niezrozumiałe nastawienie amerykańskich władz. - Czekaliśmy na początek dyskusji o negocjacjach, a tymczasem prezydent Trump raczył powiedzieć, że nie będzie żadnych negocjacji z Unią Europejską, dopóki nie wyrówna ona bilansu handlowego z USA i nie wypłaci różnicy z lat poprzednich. To, nawet jak na prezydenta Trumpa, niezwykle ekstrawaganckie żądanie. Żądanie niemożliwe do zrealizowania - mówi.
- Na giełdach nadal panują bardzo złe nastroje, ale przesada w żądaniach Trumpa stworzyła sytuację, w której zamiast płakać, zaczynamy się śmiać (jak w znanej przypowiastce o królu i poborcy podatkowym). To zaś prowadzi do zmniejszenia skali spadku indeksów. Nadal więc uważam, że niedługo, jak już UE ogłosi swoje stanowisko po dzisiejszych rozmowach, zaczną się sensowne negocjacje. Dopiero wtedy spokój powróci na giełdy - podsumowuje Piotr Kuczyński.
Powtórka z pandemii?
Michał Stajniak, analityk XTB nie ma wątpliwości, że skala wyprzedaży na amerykańskim rynku giełdowym przypomina paniczne szukanie płynności, które ostatnio obserwowaliśmy w trakcie początkowych dni pandemii w marcu 2020 roku.
Mówiąc językiem potocznym, wiele funduszy inwestycyjnych w USA oraz na świecie było załadowanych "pod korek", cały czas trzymając spore wzrosty wynikające z hossy sztucznej inteligencji. Obecnie jednak dochodzi do potrzeby szukania płynności, stąd wszyscy zarządzający wyprzedają wszystkie najbardziej płynne aktywa. Właśnie dlatego obserwujemy również spadki cen złota, choć nie są one tak dynamiczne jak w 2020 roku - mówi.
Wzrost "indeksu strachu"
Zdaniem analityka XTB pojawił się kolejny istotny sygnał obrazujący sytuację na rynku. - Obecnie obserwujemy potężny wzrost cen VIXa, czyli indeksu strachu. Obecnie sięga już niemal 60 punktów, natomiast wskazuje się, że poziom 30 oznacza podwyższone poziomy zmienności. Warto pamiętać, że w trakcie pandemii VIX sięgnął maksymalnie 80 punktów, natomiast w trakcie wyprzedaży z 2008 roku było to niemal 90 punktów - wylicza ekspert.
- Wobec tego nie można mówić jeszcze o ekstremalnym wyprzedaniu rynku, choć w przeszłości większość krótkoterminowych spadków kończyło się z chwilą wyjścia - dodaje.
Globalna wyprzedaż aktywów
Sytuacja na europejskich parkietach wygląda równie niepokojąco jak w USA. Mateusz Czyżkowski, analityk rynków finansowych XTB, zauważa, że "mimo iż na rynku Forex to właśnie euro jest głównym beneficjentem porannej paniki (...), to poszczególne indeksy radzą sobie i tutaj bardzo słabo". Niemiecki indeks DAX notuje spadek o 7,2 procent, podczas gdy polski WIG20 traci 6,75 procent wartości.
Europejskie indeksy giełdowe w zaledwie kilka godzin handlu zniwelowały wszystkie zyski wypracowane od początku 2025 roku. Zdaniem analityka XTB, obecną sytuację na rynkach można już śmiało określić mianem paniki. Jerome Powell, szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej, nie uspokoił inwestorów w piątek, podkreślając, że Fed nie musi spieszyć się z obniżkami stóp procentowych, nawet wobec wprowadzenia ceł, które znacząco wpłyną zarówno na wzrost gospodarczy jak i inflację.
Rosnące obawy o globalną recesję
Inwestorzy wyrażają poważne obawy, że trwałe zmiany w polityce celnej doprowadzą do znaczącego wzrostu kosztów dla przedsiębiorstw i konsumentów. Taki scenariusz może jednocześnie podsycić inflację i spowolnić wzrost gospodarczy, tworząc trudne środowisko ekonomiczne. Analitycy wskazują, że prawdopodobieństwo wystąpienia recesji wzrosło już do około 65 procent.
Dzisiejsza wyprzedaż na rynkach osiągnęła tak znaczącą skalę, że zbliża się do technicznego progu 7-procentowych spadków. Jak informuje Czyżkowski, przekroczenie tej granicy może spowodować, że CME (Chicago Mercantile Exchange) wprowadzi czasowe wstrzymanie handlu na wybranych kontraktach terminowych, co stanowi mechanizm bezpieczeństwa mający zapobiec dalszemu pogłębianiu paniki.
Wcześniejsze komentarze Donalda Trumpa dotyczące reakcji rynków również nie poprawiły nastrojów inwestorów. Wojna handlowa między największymi gospodarkami świata wydaje się nabierać tempa, a rynki finansowe reagują gwałtownie na każdą nową informację dotyczącą potencjalnej eskalacji konfliktu ekonomicznego między USA a Chinami.
Analityk DM BOŚ Adam Stańczak zauważa, że sytuacja na rynkach jest bardziej złożona niż mogłoby się wydawać. Wyprzedaż akcji rozpoczęła się po ogłoszeniu nowych stawek celnych przez USA, ale nabrała tempa w piątek, gdy władze w Pekinie odpowiedziały własnymi restrykcjami. Chiny nie tylko wyrównały stawki celne wprowadzone przez administrację Trumpa, ale także przeniosły konflikt na poziom konkretnych firm.
Według Stańczaka, Pekin umieścił kilkanaście amerykańskich spółek na liście partnerów niewiarygodnych, co w praktyce oznacza zakaz handlu z tymi podmiotami. Chiński rząd wprowadził również ograniczenia eksportowe, przerzucając odpowiedzialność na Waszyngton, który wcześniej groził kolejnymi podwyżkami ceł w odpowiedzi na ewentualne działania innych państw. Taka sytuacja zmusza rynki do oczekiwania na kolejne salwy w wojnie handlowej.
Koniec hossy i niepewna przyszłość
Prezes Rezerwy Federalnej w piątkowym wystąpieniu koncentrował się głównie na ryzykach inflacyjnych i dostępnych danych, a nie na zagrożeniach wynikających z nowego reżimu celnego. Stańczak twierdzi, że "zachowanie szefa Fed jest zrozumiałe, gdy uwzględni się programową niechęć prezesów Fed do recenzowania demokratycznie wybranych władz w USA". Problem polega jednak na tym, że dostępne dane pozwalają oceniać jedynie przeszłość, a nie przyszłe skutki wojny celnej.
Rynek nie odzyska równowagi bez porozumienia ws. ceł
Analityk DM BOŚ podkreśla, że spadki na rynkach akcji należy postrzegać jako wycenę przyszłych wydarzeń, a nie jako krótkotrwały wzrost zmienności. Z tej perspektywy oczekiwanie szybkiego zakończenia przecen wydaje się błędne. Zatrzymanie spadków wymagałoby zmiany podejścia do wojny handlowej w Waszyngtonie, co raczej szybko nie nastąpi. Dodatkowo rynki muszą jeszcze zmierzyć się z odpowiedzią Unii Europejskiej na amerykańskie cła.
Z punktu widzenia strategii rynkowych sytuacja wydaje się jasna - hossa dobiegła końca. Amerykański indeks Nasdaq Composite znalazł się już w bessie, definiowanej jako spadek o 20 proc. od szczytu hossy. W podobnej sytuacji jest indeks Russell 2000, grupujący amerykańskie spółki o najmniejszej kapitalizacji. S&P500 również zbliża się do bessy ze spadkiem przekraczającym 17 proc. od szczytu.
Stańczak przewiduje, że spadki będą kontynuowane, a rynek nie odzyska równowagi dopóki nie pojawi się nadzieja na zakończenie wojny handlowej prowadzonej przez USA. Analityk uważa, że prognozowanie głębokości i długości przeceny jest bezcelowe. Historia pokazuje, że niektóre bessy były krótkie i płytkie, inne zaś mocniejsze i dłuższe. Obecna sytuacja może przypominać bessę po marcu 2000 roku, kiedy pęknięcie bańki dotcomów, wzmocnione atakami terrorystycznymi, doprowadziło do spadków trwających do 2003 roku. Dla inwestorów szukających okazji zakupowych, Stańczak radzi przyjąć założenie, że precyzyjne trafienie w dołek bessy jest praktycznie niemożliwe, co wymaga akceptacji okresowych strat zainwestowanego kapitału.