Sytuacja polskich firm staje się coraz trudniejsza. Aby zapewnić sobie płynność finansową i przetrwanie na rynku powiększają swoje zaległości. Według danych KRD, obecnie jednoosobowe działalności gospodarcze zalegają na 6,3 mld zł. Nie lepiej jest wśród większych firm i korporacji. Ich długi wzrosły do poziomu 5,1 mld zł.
- Przedsiębiorcy mówią wprost, że otrzymane dotacje zapewnią im płynność finansową na kilka miesięcy do przodu, więc nie mają potrzeby dopominania się u swoich kontrahentów o zapłatę zaległych faktur. I bynajmniej nie dlatego, że dłużnicy popadli w tarapaty, bo oni też mają pieniądze - zauważa prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkass Jakub Kostecki.
Jak podkreśla, to bardzo krótkowzroczna polityka, ponieważ te pieniądze za chwilę się skończą, a dłużnicy widząc zmienną postawę wierzycieli, nie będą skłonni do szybkiego regulowania zobowiązań. I wiele firm znowu będzie miało problem z utrzymaniem płynności finansowej.
- Wsparcie rządowe było bardzo potrzebne, bo uchroniło wiele przedsiębiorstw przed bankructwem i pozwoliło ochronić tysiące miejsc pracy. Ale na pewno nie miało konserwować zatorów płatniczych. Tutaj polityka rządu realizowana za pośrednictwem Ministerstwa Rozwoju jest bardzo jednoznaczna i konsekwentna: zatory płatnicze są jedną z największych barier w rozwoju polskich firm i należy robić wszystko, aby je eliminować - dodał.
W czerwcu średni okres faktury przekazywanej do windykacji przekroczył 200 dni i taki stan utrzymywał się w kolejnych miesiącach, podano również. Średni okres przeterminowania faktur przekazywanych do odzyskania skrócił się ze 181 dni w lutym do 165 dni w maju, z uwagi na obawy przedsiębiorców związanych z pandemią.
- Wrzesień przyniósł niewielką zmianę trendu. Znowu zaczęło przybywać spraw przeterminowanych o miesiąc lub dwa. Być może jest to już efekt kończenia się pieniędzy z dotacji i gwałtownego szukania gotówki - podkreślił Kostecki.
Badanie KRD wykazało, że ponad 39 proc. przedstawicieli MŚP dostrzega, że duże firmy i korporacje nadużywają pandemii do tego, by działać nieetycznie, np. odsuwać terminy płatności czy renegocjować zawarte wcześniej umowy. Z kolei 42 proc. obserwuje, że nie ma tym zakresie różnic ani reguł, ponieważ jeśli kontrahenci wykorzystują koronawirusa, robią to w równym stopniu - zarówno małe, jak i duże firmy.
- Pandemia początkowo obudziła w przedsiębiorcach instynkt samozachowawczy. Z naszej praktyki wynikało, że w kwietniu i maju firmy szybko zlecały odzyskanie należności. Z rozmów z przedsiębiorcami wiemy, że zadziałała tu zasada 'strach ma wielkie oczy'. Nikt nie wiedział, co przyniesie pandemia, więc firmy zabiegały o dopływ gotówki. Od czerwca obserwujemy poluzowanie kryteriów i zdecydowanie większą pobłażliwość wobec niepłacących kontrahentów. Zastrzyk pieniędzy z tarczy antywirusowej był niezbędny, ale trzeba nim mądrze gospodarować. Życie 'od pierwszego do pierwszego' blokuje przedsiębiorstwa, bo skupiają się one jedynie na tym, jak przetrwać. To strategia krótkoterminowa. Tylko płynność finansowa pozwala bezpiecznie funkcjonować i rozwijać firmę - ocenił Kostecki.
Dane KRD wykazują rosnące zadłużeniu jednoosobowych działalności gospodarczych oraz małych i średnich, a nawet wielkich firm.
Według badania "Nieetyczne zachowania firm podczas pandemii", przeprowadzonego przez Keralla Research na zalecanie Krajowego Rejestru Długów w sierpniu 2020 63 proc. mikro-, małych i średnich przedsiębiorców przyznaje, że zdarza im się nieterminowo regulować zobowiązania. Prawie połowa (49,2%) deklaruje, że taka sytuacja występuje rzadko, natomiast pozostali przyznają, że różnie to bywa (7 proc.) lub robią to często (4,4 proc.).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl