Kandydat Koalicji Obywatelskiej już w styczniu tego roku zapowiedział, że świadczenia takie jak 800 plus powinny należeć się Ukraińcom tylko wtedy, gdy ci "będą mieszkać w Polsce i płacić w Polsce podatki".
Prawo i Sprawiedliwość błyskawicznie podchwyciło temat i chwilę później złożyło w Sejmie swój projekt w tej sprawie. Przypominano też, że maju 2024 r. podczas prac nad projektem nowelizacji tzw. ustawy pomocowej partia Jarosława Kaczyńskiego złożyła poprawkę uzależniającą uzyskanie świadczenia od złożenia wniosku o wydanie karty pobytu. - Politycy KO zagłosowali wtedy przeciw tej poprawce - podkreślał na początku roku szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Reforma dotknie kilkanaście tysięcy osób
Po zapowiedzi Trzaskowskiego w rządzie ruszyły prace nad ustawą i wyliczeniem jej skutków. Tempo prac było wyjątkowo powolne - początkowo dało się wyczuć napięcie między MSWiA a resortem pracy wokół tego, kto powinien być tu resortem wiodącym. Ostatecznie stanęło na ministerstwie spraw wewnętrznych. Co więcej, ministerstwo pracy, któremu szefuje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy, dystansuje się od pomysłu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazało się też, że ze względu na konieczność odpowiedniego zdefiniowania osoby pracującej lub aktywnie poszukującej pracy, do ugryzienia jest kilka wrażliwych kwestii. Chodzi np. o spięcie ze sobą systemów informatycznych (ZUS, Straży Granicznej, urzędów pracy), a także odpowiedzenie sobie na dylematy, które mogą się pojawić i ciążyć w kampanii. Bo jak np. potraktować samotną matkę z Ukrainy, której mąż walczy na froncie, a ona sama nie jest w stanie podjąć się zatrudnienia?
Teraz jednak, jak słyszymy, wspomniane przeszkody udało się przezwyciężyć, a projekt ustawy jest gotowy. Włącznie z oceną skutków regulacji. Wynika z niej, że regulacja obejmie kilkanaście tysięcy osób. To efekt m.in. tego, że Ukraińcy są bardzo aktywni zawodowo, co oznacza, że skala oddziaływania ustawy będzie niewielka.
A choć projekt - jak wspominaliśmy - jest gotowy, to rządzący nie palą się do tego, by wychodzić z nim w kampanii przed drugą turą wyborów na prezydenta. Po pierwsze, jak nieoficjalnie słychać, trwają jeszcze ostatnie szlify przy wyliczeniach w ocenie skutków regulacji (OSR), a sam projekt powinien ujrzeć światło dziennie za miesiąc lub półtora miesiąca.
Projekt jest w wykazie prac rządu, czyli rząd zaakceptował koncepcję MSWiA w zakresie uszczelnienia dostępu systemu świadczeń dla cudzoziemców. Trzeba to zrobić dobrze, to są projekty tworzone na lata - przekonuje rozmówca z koalicji, znający kulisy prac nad projektem.
Jak dodaje, liczba osób objętych regulacją może się zmieniać. - Może to być kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy osób. Dochodzi jeszcze tzw. efekt blokujący, bo nowe osoby niespełniające kryteriów nie wejdą już do tego systemu - podkreśla.
Po drugie, chodzi o obawy, zgodnie z którymi w toku kampanijnych emocji i wzajemnej licytacji projekt mógłby ewoluować w niekontrolowany sposób. - Nie chcemy, by wsiadła na niego polityka - przyznaje nasz rozmówca z rządu. Na razie więc decyzja jest taka, że projekt wejdzie w tryby legislacyjne, ale po wyborach. - Ale nie wykluczałbym, że jak się okaże, że jest potrzeba gestu pod adresem wyborców Mentzena czy Brauna, to projekt zostanie pokazany przed drugą turą - zastrzega inny z naszych rozmówców.
Koszty i zyski wątpliwe
Kolejną istotną kwestią są koszty i korzyści z rozwiązania. Jak wynika z odpowiedzi Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na nasze pytania, na koniec marca aktywnych Ukraińców na rynku pracy było 798 tysięcy.
Od miesięcy liczba dzieci wnioskodawców z obywatelstwem ukraińskim, na które wypłacono świadczenie wychowawcze, jest stała i wynosi 292,2 tys. To dzieci ukraińskie, które przybyły tu przed wojną, jak i po jej rozpoczęciu. Według danych resortu pracy za ubiegły rok, około 212 tys. wypłat dotyczy dzieci uchodźców zarejestrowanych na podstawie specustawy ukraińskiej z ukraińskim PESEL-em.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o szykowanych rozwiązaniach, pojawiły się także pierwsze szacunki dotyczące tego, jakie mogą być ich skutki. Oszacowano je na podstawie wskaźnika zatrudnienia wśród Ukraińców. Zgodnie z danymi NBP wynosi on 78 proc.
W wariancie maksimum świadczenie mogliby stracić rodzice 64 tys. dzieci. Oszczędność wyniosłaby około 600 mln zł. Inne szacunki mówiły o niższych kosztach, w okolicy 150 mln zł w skali roku. Jak słyszymy od osoby znającej kulisy prac nad projektem, jeśli przyjąć, że kryteria ustawy wykluczyłyby z ubiegania się o świadczenie około 14 tys. rodziców, roczne zyski budżetu wyniosłyby 200 mln zł.
Polityczny opór koalicjantów
Sprawa zmian w 800 plus jest problematyczna z powodów politycznych. Od samego początku krytyczna wobec tego rozwiązania jest partia Szymona Hołowni i nic się nie zmieniło.
Jest ustawa, która ogranicza 800 plus do ukraińskich dzieci, które uczęszczają do szkoły. To wystarczające rozwiązanie naszym zdaniem. Jak się pokaże projekt, będziemy rozmawiać - mówi nam Paweł Śliz, szef klubu Polska 2050.
Jeszcze bardziej krytyczna jest Lewica.
Nie uważamy, żeby to miało jakiś sens poza populistycznym. Ewentualne nadużycia wyeliminował wymóg przyznania 800 plus na ukraińskie dzieci, które chodzą do polskich szkół. Takie rozwiązanie byłoby karą dla tych dzieci, które są w najgorszej sytuacji, bo na przykład tata jest na froncie a mama musi się zająć np. trójką małych dzieci - ocenia rzecznik Lewicy Łukasz Michnik.
Jak dodaje, wydatki na transfery dla Ukraińców są wielokrotnie niższe niż płacone przez nich podatki i składki. Stanowisko obu klubów pokazuje, że droga projektu przez rządowe meandry nie będzie łatwa i to także może być argumentem za tym, by z projektem się nie spieszyć. Przynajmniej dopóki nie wyjaśni się kwestia prezydentury. - Kolejka projektów, które czekają jest całkiem spora - mówi nam polityk KO.
W ostatnim czasie Rafał Trzaskowski odbył szereg rozmów z koalicjantami w celu uzyskania przez nich oficjalnego poparcia przed drugą turą wyborów. Chodzi nie tylko o udział przedstawicieli pozostałych partii w szykowanym na niedzielę w Warszawie marszu, ale także o zmobilizowanie działaczy w terenie, by agitowali na rzecz kandydata. Istnieje więc obawa w KO, że wyjście teraz z projektem ustawy, który mógłby poróżnić koalicjantów - a do takich zalicza się, jak widać, projekt reformujący 800 plus - grozi, że ta mobilizacja będzie mniejsza.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl