Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
|
aktualizacja

Ataki na "polskie sklepy" w Holandii. "To nie są ataki na Polaków" - mówią Holendrzy

223
Podziel się:

W Holandii wyleciał w powietrze już trzeci "polski" sklep. Czy to znaczy, że Polacy w tym kraju mogą czuć się zagrożeni? Raczej nie, bo większość "polskich" sklepów w Holandii wcale nie należy do Polaków. A cała sprawa wygląda raczej na wewnętrzne porachunki między imigrantami z innych krajów.

Ataki na "polskie sklepy" w Holandii. "To nie są ataki na Polaków" - mówią Holendrzy
Dwa dni, trzy eksplozje. W powietrze wylatują "polskie" sklepy w Holandii (PAP, EPA, Remko de Waal)

- To są sklepy z polskimi produktami, ale nie należą do Polaków. Nie mamy oczywiście pewności, ale wiele wskazuje na to, że eksplozje nie są w ogóle powiązane z Polakami – mam tu na myśli zarówno pracowników sklepów, jak i klientów – mówi w rozmowie z money.pl Leo van Beekum, holenderski związkowiec i szef sekcji rolniczej w FNV. Sam van Beekum zna wielu Polaków - pomagał na przykład osobom zmuszanym do niewolniczej pracy.

W Holandii jest przynajmniej 195 tysięcy polskich imigrantów i kilkaset "polskich" sklepów. Sprzedają polskie produkty, ale jedynie ich część należy do Polaków. Większość prowadzą Kurdowie. I eksplozje to raczej ich problem – tak przynajmniej sugerują holenderskie media i policja. Dość powiedzieć, że nie pochylają się mocno nad tematem "polskości" sklepów, w których doszło do eksplozji.

Zobacz także: Holandia. Zamachy bombowe na polskie sklepy. "Jesteśmy w szoku"

- Polskich sklepów jest już kilkaset. Sprzedają wyłącznie polskie produkty. Sporo z tych większych, lepiej zaopatrzonych, jest w posiadaniu Kurdów. Polskie sklepy są oczywiście popularne wśród setek tysięcy Polaków zamieszkujących Niderlandy. Holendrzy ich raczej unikają – tak na pytanie o polskie sklepy w Holandii odpowiada nam redakcja serwisu Wiatrak.nl.

- One służą nie tylko znacznej części ze 195 000 urodzonych w Polsce imigrantów. Do klienteli należą również Łotysze, Bułgarzy i Rosjanie – dodaje van Beekum.

Okazuje się, że polskie sklepy w Holandii to popularny widok. W wielu z nich klientów obsługuje polski personel i na pierwszy rzut oka nie da się odróżnić sklepu należącego do polskich właścicieli od należącego do Kurdów bądź innej narodowości.

Policja Brabancji Wschodniej, gdzie doszło do jednego z wybuchów, wezwała już świadków, zbiera informacje, wskazówki i zdjęcia z kamer. W Aalsmeer i Heeswijk-Dinther (to tam we wtorek doszło do eksplozji) mieszka wielu Polaków, ale ani gmina, ani policja nie podają na razie informacji na temat ewentualnych sprawców i ich motywów.

- Jest jeszcze za wcześnie, by powiedzieć cokolwiek na ten temat. Śledztwo trwa – mówi money.pl Jordi Cebrian, rzecznik policji we Wschodniej Brabancji. Unika jednocześnie odpowiedzi na pytanie o możliwe ewentualne antyimigranckie czy narodowościowe wątki. – To nie jest pytanie do nas, my skupiamy się na sprawach kryminalnych – podkreśla Cebrian.

W wybuchach nie ucierpieli ludzie. Holenderska policja podaje, że bezpośrednią ofiarą eksplozji stał się kot. Znaczne są za to straty materialne. W Heeswijk-Dinther policja prewencyjnie ewakuowała dwudziestu mieszkańców kompleksu mieszkalnego nad sklepem.

Fasada sklepu w Aalsmeer została zburzona i wypalona. Spalił się samochód z polską tablicą rejestracyjną stojący po drugiej stronie ulicy. Samochód należał do mieszkańców mieszkania na piętrze, które również zostało zniszczone przez pożar.

W środę miała miejsce kolejna eksplozja – centrum handlowym Beverhof w Beverwijk. Zaatakowany sklep ma tę samą nazwę, co dwa polskie supermarkety, w których doszło do wybuchu we wtorek - Biedronka. Holenderskie media już we wtorek podkreślały, że nazwa nie ma nic wspólnego z należącą do Portugalczyków siecią, która działa w Polsce.

Rzecznik miejscowej policji powiedział money.pl, że jest bardzo prawdopodobne, że istnieje związek między trzema eksplozjami. Nie wiadomo, czy sklep w Beverwijk należy do któregoś z właścicieli, u którego doszło do wybuchów we wtorek.

Polska ambasada w Holandii na razie nie odpowiedziała na pytania money.pl o bezpieczeństwo Polaków w tym kraju oraz ewentualną pomoc dla tych, którzy w wyniku eksplozji stracili pracę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(223)
Do patriotów
3 lata temu
Apel o bojkot banku ING.
hhhmmm
3 lata temu
Nie przeciw Polakom atakują polskie sklepy? Na nas można rękę podnieść, bo ostatnio to jakieś modne jest. A atakując arabskie sklepy, to też nie będzie atak przeciw Arabom? Ciekawe jaki wrzask wtedy by się podniósł.
Xenia
3 lata temu
Czy podpalane są sklepy z produktami Francuski mi, Włoskimi prowadzonymi przez np. Kurdów?
saba
3 lata temu
Czyli nachodzcow po kilku latach siedzenia na socjalu stac na posiadanie sklepow a Polacy zapier...elajacy w niewolniczych warunkach moga conajwyzej stac na kasie i obsługiwać. No super ta oswiecona i praworzadna europa...
Malvina
3 lata temu
Portugalczycy 😂 chyba z paszportu bo na pewno nie z narodowości. Na pewno nie ten z Aalsmeer. Wcale bym sie nie zdziwiła gdyby okazalo sie ze ktorys z pracowników sie wkurzyl.... W Aalsmeer wszyscy uciekali po 3 miesiącach z tego sklepu. Oszusci i wyzyskiwacze. Zwodzili ludzi na umowy, nie placili ubezpiecznia ani skladek.
...
Następna strona