Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|
aktualizacja

Białoruś zrobiła Polsce "na złość". Tragiczne dylematy kierowców

Podziel się:

Białoruś wprowadziła od soboty zakaz wjazdu na swoje terytorium pojazdów ciężarowych zarejestrowanych w krajach Unii Europejskiej. Komunikat pojawił się trzy godziny przed wprowadzeniem sankcji. - Władze, informując zaledwie kilka godzin przed zamknięciem granic, zrobiły Polsce "na złość". Teraz kierowcy firm przewozowych muszą dokonywać tragicznych dylematów. Sytuacja jest bardzo napięta - mówi w rozmowie z money.pl Anna Brzezińska-Rybicka, rzeczniczka Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Pojawił się już jednak pomysł przechytrzenia Łukaszenki. Wyszedł on od samych Białorusinów.

Białoruś zrobiła Polsce "na złość". Tragiczne dylematy kierowców
Białoruś wprowadza zakaz wjazdu pojazdów ciężarowych zarejestrowanych w UE. (Getty Images, Mikhail Svetlov)

W piątek późnym wieczorem Białoruś poinformowała, że od soboty wprowadza zakaz wjazdu na swoje terytorium pojazdów – samochodów i ciągników siodłowych - zarejestrowanych w krajach Unii Europejskiej. Jest to odpowiedź na unijne sankcje. Komunikat ukazał się ok. godz. 21, trzy godziny przed wprowadzeniem ograniczeń.

Białoruś zrobiła Polsce "na złość". Sankcje za sankcje

Była to odpowiedź na kolejny pakiet utrudnień wprowadzonych przez Brukselę. Przypomnijmy, że obejmuje on m.in. zakaz dla wszelkich rosyjskich i białoruskich przewoźników drogowych przewożenia towarów transportem drogowym na terenie UE, w tym w tranzycie. Odstępstwa są jednak przyznawane na szereg produktów, takich jak produkty farmaceutyczne, medyczne, rolne i spożywcze, w tym pszenica oraz na transport drogowy w celach humanitarnych.

Na granicy utworzyły się gigantyczne zatory, gdyż rosyjscy i białoruscy przewoźnicy chcieli zdążyć przed wejściem sankcji w życie. Jak informuje "Financial Times", na granicy unijnej - w Polsce, na Litwie i Łotwie mogło utknąć nawet 10 tysięcy tirów z Rosji i Białorusi.

Mińsk na te wydarzenia zareagował w piątek i jak mówi money.pl Anna Brzezińska-Rybicka, rzeczniczka Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD) w Polsce, zrobił niejako "na złość" Polsce, informując o zakazie na ostatnią chwilę.

- Obawiam się, że musimy się do takiego działania przyzwyczaić. Zależało im na efekcie zaskoczenia - wyjaśnia.

Tragiczne dylematy kierowców

Na pytanie money.pl, co teraz się dzieje przy granicy Polski z Białorusią, Anna Brzezińska-Rybicka przyznaje, że sytuacja jest "napięta".

- Niektórzy zawracają z granicy i kierują się z powrotem do swoich baz. Jeszcze inni będą pewnie próbowali objechać Białoruś przez państwa bałtyckie i wjechać do Rosji z Łotwy. Najgorzej mają ci, którzy już przekroczyli granicę białoruską i wiozą towary do np. Kazachstanu lub Uzbekistanu, mając przed sobą jeszcze 5 tys. km podróży. Przed nimi, jak i przed firmami transportowymi, rysuje się tragiczny dylemat: ryzykować i jechać dalej, czy zawracać? - opisuje nam sytuację rzeczniczka.

Reżim Łukaszenki dał kierowcom tydzień na powrót do domu (zakaz do 23 kwietnia nie będzie dotyczył pojazdów, które zdążyły już wjechać na terytorium Białorusi).

Jak wskazuje Anna Brzezińska-Rybicka, kłopot w tym, że nikt nie wie, co zrobi Rosja. Ona również może z godziny na godzinę zamknąć swoje granice i wtedy kierowcy zostaną uwięzieni, a jedyna droga będzie prowadziła przez południowo-wschodni przesmyk między Morzem Czarnym a Morzem Kaspijskim. - Możemy spodziewać się wszystkiego. Sytuacja jest bardzo trudna - przekonuje.

Pomysł na przechytrzenie Łukaszenki

Co ciekawe, jak opowiada nam rzeczniczka ZMPD, białoruscy kierowcy, którzy pracują dla unijnych, w tym polskim firm, szukają sposobu, jak przechytrzyć Łukaszenkę.

- Dochodzą do nas sygnały, że niektórzy sugerują budowę niedaleko granicy małych centrów przeładunkowych. Białorusini podjeżdżaliby swoimi ciężarówkami, zabierali towar z zarejestrowanych w Unii TIR-ów i przewozili je dalej w głąb kraju. Na razie jest to tylko pomysł. Sprawa jest bardzo świeża - tłumaczy.

Apel do premiera. Na transport spadły ostatnio "plagi"

- W tym miejscu chciałabym również zaapelować do premiera Morawieckiego, by jak najszybciej wprowadził maksymalne ułatwienia dla prowadzenia biznesu przewozowego w kraju. Nasza branża jest niejako zderzakiem gospodarczym. Jako pierwsza cierpi podczas jakichkolwiek napięć - czy to związanych z pandemią czy teraz z wojną - mówi nam Anna Brzezińska-Rybicka.

Rzeczywiście, sytuacja w sektorze nie jest najciekawsza. Kilka dni temu blisko 200 przewoźników-członków ZMPD wzięło udział w spotkaniu online z przedstawicielami administracji państwowej – Krajowej Administracji Skarbowej, ministerstwa infrastruktury i Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

"Przewoźnicy momentami w ostrych wypowiedziach skrytykowali dotychczasowe działania polskiego rządu, który – choć widzi problem polskich międzynarodowych przewoźników drogowych, zwłaszcza tych, którzy jeżdżą na Wschód – to jednak nadal nie wychodzi poza utarte formułki w postaci takich stwierdzeń, jak "staramy się", przygotowujemy", "rozmawiamy", "przyglądamy się", "pracujemy nad tym" - czytamy w oświadczeniu organizacji.

Prezes ZMPD Jan Buczek na spotkaniu wymienił również wszystkie "plagi", które w ostatnich miesiącach spadły na branżę. Chodzi o:

  • Polski Ład,
  • Pakiet Mobilności,
  • bardzo wysoka inflacja, "której rzeczywisty poziom to już kilkanaście procent",
  • gigantyczne kolejki na granicach, "uwłaczające godności koczujących tam przez wiele dni kierowców",
  • drożejące paliwa
  • działania rządu w postaci obniżki do zera podatku VAT, co spowodowało, że "przedsiębiorcy płacą dziś za paliwa dwa razy więcej niż dotychczas".

"Mamy do czynienia z chaosem"

– Jako branża od dawna żyjemy w pogarszających się warunkach związanych z prowadzeniem biznesu. Od 24 lutego 2022 r. mamy do czynienia z chaosem i powiększającą się niepewnością, co grozi bankructwem naszych firm – powiedział szef ZMPD.

Podkreślił, że dziś przedsiębiorcy przestali planować z dużym wyprzedzeniem, skupiając się jedynie na przetrwaniu. – Zmiany w przepisach spowodowały, w tej chwili jesteśmy zbyt drodzy dla zachodnich partnerów. A to powoduje kurczenie się naszej oferty i w rezultacie przymusowe odchodzenie z tego rynku – dodał.

Przypomniał, że obawy i wątpliwości branży są od lat kierowane do rządu albo za pośrednictwem ministerstwa infrastruktury, albo bezpośrednio do premiera. – Ciągle jednak nie jesteśmy w stanie uzyskać należytego zrozumienia i należytej reakcji – podsumował Buczek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl