Donieck błaga Putina o pomoc. Korupcja zniszczyła kluczową inwestycję
Donieck usycha w upale. Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", w milionowym mieście nie ma wody, a Kreml milczy. Mieszkańcy błagają Putina o pomoc, ale zamiast reakcji dostają kontrole służb. Inwestycja w wodociąg rozpadła się przez korupcję. "Nie prosimy. My krzyczymy" – piszą w dramatycznej petycji.
Miasto, które Rosja objęła kontrolą już w 2014 roku, dziś znajduje się w stanie kryzysu. W sieci krąży petycja mieszkańców skierowana bezpośrednio do Władimira Putina, która pozostaje bez odpowiedzi.
Szanowny Władimirze Władymirowiczu, tu żyją ludzie - obywatele Rosji. My nie prosimy. My krzyczymy. Nas pozbawili tego, co najbardziej podstawowe - prawa dostępu do wody i mamy nadzieję, że pan nas usłyszy - czytamy.
Donieck, podobnie jak inne miasta objęte rosyjską okupacją, miał być pokazowym przykładem sukcesu "ruskiego miru" - informuje "Gazeta Wyborcza". Zamiast tego mieszkańcy są zmuszeni do prowizorycznego radzenia sobie z brakiem podstawowych usług komunalnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprzedaje 300 aut rocznie. Unika rynku niemieckiego
"Załatwiać się trzeba, rozkładając na dnie muszli polietylenową torbę, a potem wynosić zawiniątko do śmietnika" – opisują internauci. Część osób po prostu wyrzuca worki przez okna, co prowadzi do dodatkowego zagrożenia sanitarnego.
Inwestycja za miliardy – i fiasko
Wodę do miasta miały doprowadzić dwie rury z rzeki Don, zbudowane już po 2022 r. Jednak system nie działa - przepompownie się psują, rury pękają. Odpowiedzialny za inwestycję wiceminister obrony Timur Iwanow trafił niedawno do kolonii karnej za korupcję i malwersacje. Kreml nie zdecydował się na nowego wykonawcę projektu - czytamy.
Paradoksalnie, to właśnie mieszkańcy Donbasu - w imię których Rosja rozpoczęła wojnę - są jej największymi ofiarami. Ponad trzy czwarte zniszczonych domów należało do ludności rosyjskojęzycznej - zauważa "Gazeta Wyborcza". Donieck po 11 latach okupacji wciąż nie odbudował podstawowej infrastruktury, a część miast w regionie, jak Bachmut czy Mariupol, zostało niemal całkowicie zniszczonych.
Zamiast reakcji, mieszkańcy Doniecka mają do czynienia z represjami. Służby przeczesują fora internetowe i media społecznościowe w poszukiwaniu tych, którzy odważą się mówić o sytuacji publicznie. Osoby podpisujące się pod petycją są przesłuchiwane.
Tymczasem "ruski mir" ma wkrótce zawitać do kolejnych miast. W planach Moskwy są m.in. Słowiańsk i Kramatorsk - miasta, które jeszcze nie zostały całkowicie zniszczone. W Doniecku wciąż można zobaczyć beczkowozy z wodą - są dziś symbolem nadziei. I porażki rosyjskiego projektu.