Drożyzna na cmentarzach parafialnych. Gminy apelują do rządu
Coraz więcej Polaków skarży się na wysokie opłaty za pochówki na cmentarzach parafialnych. Za miejsce, kaplicę czy wjazd na teren nekropolii trzeba płacić tysiące złotych. Samorządowcy apelują do rządu, by wprowadzić odgórne limity cen także dla parafialnych cmentarzy - informuje "Gazeta Wyborcza".
- Za pochowanie matki na cmentarzu parafialnym zapłaciłem 4 tys. zł. Zacisnąłem zęby, co miałem robić? – mówi pan Grzegorz z Górnego Śląska. Mężczyzna wspomina, że mimo rodzinnego grobowca na parafialnym cmentarzu, koszt pogrzebu okazał się dla niego szokiem.
Sam pochówek bez trumny i opłat zakładu pogrzebowego wyniósł 4 tysiące złotych. Wliczono kaplicę, wjazd na cmentarz, zgody i przedłużenie dzierżawy grobu. Byłem zły, ale zapłaciłem, bo nie miałem wyjścia – relacjonuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Podobne historie słychać w wielu regionach Polski. W Brzezinach w woj. łódzkim mieszkańcy płacili 120 zł za otwarcie bramy dla kamieniarza, 380 zł za kaplicę i 550 zł za zgodę na pomnik. Z kolei w Ratowicach pod Wrocławiem ksiądz ustalił 2,4 tys. zł za pochówek z mszą, a dla osób spoza parafii – podwójnie.
Niektóre parafie publikują cenniki online. Na przykład Sanktuarium Maryjne w Kraśniku pobiera 300 zł za 20-letnią dzierżawę grobu ziemnego, ale grób murowany kosztuje już 2700 zł, a dla czterech osób 9500 zł. W Krakowie za grobowiec trzeba zapłacić 8 tys. zł plus 1200 zł za 20-letnie przedłużenie. W Górze grób kosztuje 30 zł rocznie, ale do tego dochodzi tzw. opłata inwestycyjna do 350 zł.
"Nikt sobie nie uświadamia". Porównał Polskę i USA
Dla porównania, na cmentarzu komunalnym w Katowicach miejsce ziemne na 20 lat kosztuje 1315 zł, a w Warszawie 2400 zł. Jednak na Cmentarzu Bródnowskim w stolicy trzeba zapłacić już od 3500 do 7000 zł w zależności od kwatery - czytamy.
Samorządowcy chcą limitów cen
Na rosnące opłaty zwróciło uwagę Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski, zrzeszające 160 samorządów. W liście do ministra finansów Andrzeja Domańskiego burmistrzowie apelują, by to rady gmin mogły ustalać maksymalne stawki za miejsca na cmentarzach – niezależnie od tego, czy są komunalne, prywatne, czy parafialne.
Zarządcy cmentarzy mają w praktyce monopol na swoje usługi, więc dyktują ceny. W naszej kulturze godny pochówek to wartość fundamentalna, której nie można traktować jako źródła nadmiernych zysków" – napisano w apelu podpisanym przez Jacka Gursza, burmistrza Chodzieży.
Samorządowcy wskazują, że w wielu gminach nie ma cmentarzy komunalnych, więc mieszkańcy są zmuszeni korzystać z parafialnych. A tam różnice w cenach sięgają nawet kilku tysięcy złotych. – Widzimy, że rodziny chowają zmarłych w innych miejscowościach, bo tam jest po prostu taniej. Chcemy chronić mieszkańców przed zbyt wysokimi kosztami – mówi w rozmowie z "GW" Gursz.
Sprawa została też zgłoszona do Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, jednak odpowiedzi z resortu finansów jeszcze nie ma.
Tymczasem, duchowni podchodzą do pomysłu z rezerwą. Ks. Marek Noras, dziekan dekanatu rybnickiego, przyznaje, że w jego parafii ceny są porównywalne z komunalnymi, ale wszystko zależy od lokalnych warunków. – Nie można patrzeć na koszty równo. Trzeba zapłacić za wywóz śmieci, pielęgnację drzew, wodę, naprawy. Cmentarz cmentarzowi nierówny – mówi.
Jednocześnie podkreśla, że jeśli nowe przepisy wejdą w życie, parafie będą musiały się do nich dostosować. – Prawo państwowe zawsze respektuję. Ale w takim wypadku może się okazać, że niektóre cmentarze parafialne po prostu zostaną zamknięte – zaznacza.