Ekonomiści krytykują system dotacji dla firm. Wskazują na wypaczanie mechanizmów rynkowych
Dotacje dla przedsiębiorstw prowadzą do patologii i zniekształcają wolny rynek - twierdzą eksperci z Akademii Leona Koźmińskiego i Forum Obywatelskiego Rozwoju cytowani przez PAP. Ich zdaniem wsparcie publiczne powinno być ograniczone do sytuacji kryzysowych.
Kontrowersje związane z dotacjami z KPO dla branży HoReCa wywołały ponowną debatę na temat zasadności finansowego wspierania biznesu ze środków publicznych. Dr Paweł J. Dąbrowski z Akademii Leona Koźmińskiego oraz Marcin Zieliński, prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju, zgodnie twierdzą, że obecny system subsydiowania firm generuje patologie i zaburza funkcjonowanie wolnego rynku.
Dr Dąbrowski przekonuje, że nieprawidłowości przy dystrybucji funduszy unijnych wynikają z wadliwego zaprojektowania całego systemu. - Nieprawidłowości przy rozdawaniu środków unijnych to nie jest kwestia tego, że ktoś się spazernił, choć i to się zdarzało, lecz tego, że stworzono cieplarniane warunki, w których pasożytnictwo kwitło - stwierdził ekonomista. Powołał się przy tym na badania noblistów, autorów publikacji "Why Nations Fail", którzy dowodzili, że sukces gospodarczy państw zależy od jakości instytucji.
Ekspert przywołał liczne przykłady nieefektywnego wykorzystania środków publicznych, w tym nieudane projekty sieci aniołów biznesu, klastry na Lubelszczyźnie oraz inkubatory przedsiębiorczości. W tych ostatnich znaczna część funduszy była pochłaniana przez administrację, a organizacje przejmowały kontrolę nad majątkiem publicznym. - Skala tego marnotrawstwa była koszmarna - zaznaczył Dąbrowski.
Alternatywy dla bezpośrednich dotacji
Według dr. Dąbrowskiego państwo nie powinno pokrywać strat prywatnych podmiotów ani przekazywać środków zamożnym firmom. - Jedyna sensowna zasada jest taka, żeby nie było darowizn. Wsparcie powinno mieć formę tanich pożyczek albo udziału we własności, tak jak Finlandia postąpiła z Nokią - argumentował. Ekonomista ostrzega, że gwarancja otrzymania darmowych dotacji sprawia, że firmy zamiast rozwijać innowacje, koncentrują się na budowaniu relacji z decydentami. - Dotacje niszczą wolny rynek - przestrzegł.
Marcin Zieliński z FOR również opowiada się za ograniczeniem dotacji. - Dotacje i inne formy rozdawnictwa publicznych pieniędzy mogą mieć sens wyłącznie w sytuacjach nadzwyczajnych, jak pandemia czy kryzys finansowy - zaznaczył. Według niego systematyczne subsydiowanie firm, podobnie jak rozbudowane programy socjalne, deformuje rynek i obciąża podatników. Ekonomista skrytykował między innymi program 800 plus, który jest przyznawany bez względu na wysokość dochodów, argumentując, że pomoc państwa powinna trafiać jedynie do osób rzeczywiście potrzebujących.
Prezes FOR wskazał, że rentowne inwestycje przedsiębiorcy realizują z własnych środków. Subsydia powodują natomiast powstawanie projektów opłacalnych jedynie dzięki publicznemu finansowaniu, co sprawia, że firmy dostosowują swoją działalność do wymogów urzędników, a nie oczekiwań klientów. Jako przykład niewłaściwego wykorzystania środków podał tarcze finansowe z okresu pandemii. Część firm otrzymała wsparcie pomimo braku rzeczywistych strat. - Niektóre przedsiębiorstwa i tak by upadły, nie z powodu COVID-19, tylko dlatego, że były nierentowne. Dotacje pozwoliły im sztucznie przedłużyć działalność - ocenił Zieliński.
Ekspert dopuszcza możliwość pomocy publicznej pod warunkiem obejmowania przez państwo udziałów w firmach, jak miało to miejsce w przypadku Nokii czy ratowania banków podczas globalnego kryzysu finansowego. Zastrzega jednak, że w Polsce istnieje niebezpieczeństwo, że politycy niechętnie zrezygnowaliby z tak uzyskanej kontroli. Za mniej szkodliwą formę wsparcia uznaje niskooprocentowane pożyczki, choć i one zakłócają warunki konkurencji. - Za każdą złotówkę wsparcia ostatecznie płacą podatnicy. Państwo powinno ograniczać interwencje do minimum i nie wpływać na werdykt rynku w sprawie tego, które firmy powinny przetrwać, a które upaść - podsumował ekonomista.