GIS chce, by europarlamentarzyści utrudnili młodzieży dostęp do napojów energetycznych
W Danii nie można sprzedawać dzieciom napojów energetycznych. Polski resort zdrowia nie prowadzi prac legislacyjnych, które prowadziłyby do ograniczenia sprzedaży. Rynek "energetyków" nieustannie rośnie.
Nie jest żadną tajemnicą, że uwielbiane przez młodzież napoje energetyczne nie są obojętne dla zdrowia. Dlatego nie można ich sprzedawać ani nawet reklamować na terenie szkół. Z kontroli Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że zakaz jest przestrzegany, ale nie stanowi on ograniczenia dla tych, którzy naprawdę chcą po "energetyki" sięgnąć. Nie ma barier wiekowych w dostępie do tych napojów w sklepach ogólnodostępnych.
Ostatnia analiza firmy Hiper-Com Poland wykazała, że w tym roku sieci handlowe zwiększyły promocję napojów energetycznych o ponad 40 proc. Największy wzrost, bo aż o blisko 80 proc., zaobserwowano w sklepach convenience, które są w pobliżu praktycznie każdego większego osiedla.
Z kolei z danych Centrum Monitorowania Rynku (CMR) wynika, że energetyki są jednym z najczęściej kupowanych produktów w placówkach mających do 300 mkw. Chętnie sięgają po nie ludzie młodzi, więc niektórzy eksperci sugerują, żeby wprowadzić przepisy ograniczające sprzedaż tych artykułów dzieciom i młodzieży w całym handlu detalicznym.
Obejrzyj: Energetyki ponownie na cenzurowanym
Również Główny Inspektor Sanitarny uważa, że nowi europarlamentarzyści powinni zająć się sprawą dostępności napojów energetycznych w ogólnodostępnych sklepach.
– Z naszych kontroli wynika, że zakaz sprzedawania napojów energetycznych jest przestrzegany w sklepikach szkolnych. Zauważamy również to, że producenci, działający na terenie Polski, stosują się do unijnych zaleceń i umieszczają na puszkach napisy ostrzegające przed spożywaniem energetyków przez dzieci i kobiety w ciąży. Jednocześnie dostrzegamy, że przybywa tego typu produktów na rynku – informuje Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoriatu Sanitarnego.
Zapytane przez serwis "Wiadomości Handlowe" ministerstwo zdrowia poinformowało, że w tym zakresie zmian w prawodawstwie polskim na razie nie będzie.
Zakaz sprzedaży energetyków dzieciom występuje tylko w Danii.
- Polska też może go wprowadzić, zmieniając ustawę o bezpieczeństwie żywności. Jednak to wiązałoby się z zaangażowaniem wielu instytucji i zainwestowaniem sporych pieniędzy. Najpierw trzeba uzyskać jednoznaczną opinię ekspercką dot. wysokiego spożycia tych produktów przez dzieci i młodzież. Należy też przeprowadzić analizę w zakresie ich faktycznej szkodliwości dla zdrowia. Obecnie brakuje wyników badań na temat tego, jakie choroby mogą wywoływać – wyjaśnił Jan Bondar.
Zwolennikiem bardziej zdecydowanych kroków jest Krzysztof Zych z międzynarodowej firmy doradczej UCE GROUP.
- W mojej ocenie, brakuje stanowczego podejścia do kwestii napojów energetycznych. Jeżeli nie są prowadzone badania na temat skutków ich spożywania, to tak naprawdę nie wiadomo, na co konkretnie narażeni są konsumenci i przed czym należy ich ostrzegać – powiedział w rozmowie z "Wiadomościami Handlowymi".