Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Anna Unton
|
aktualizacja

Importujemy góry odpadów. Najwięcej przyjeżdża z Niemiec

152
Podziel się:

Każdego roku do Polski trafia kilkaset tysięcy ton odpadów z zagranicy. Przede wszystkim z Niemiec, ale też z Wielkiej Brytanii, Włoch, a nawet Nigerii, skąd sprowadzamy zużyte akumulatory. W tym samym czasie mamy problem z własnymi śmieciami. Nie zbieramy ich selektywnie i tracimy bezpowrotnie ich wartość.

Importujemy góry odpadów. Najwięcej przyjeżdża z Niemiec.
Importujemy góry odpadów. Najwięcej przyjeżdża z Niemiec. (Pixabay)

Dlaczego importujemy odpady? Ich przewożenie przez granicę jest zawsze spowodowane różnicą w cenach przetwarzania, rożnymi obostrzeniami prawnymi lub różnymi poziomami kontroli przez instytucje publiczne, wyjaśnia Piotr Barczak z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.

- W Polsce z powodu niższych kosztów pracy "Janusze biznesu” odkrywają żyłę złota - mówi Barczak. Dodaje, że zyskuje zarówno podmiot wysyłający odpady do Polski (unikający większych opłat u siebie w kraju), jak i podmiot przyjmujący w Polsce.

Jeśli firma przyjmująca ma w planach nielegalną utylizację odpadów, np. zdeponowanie w mogilnikach, wyrobiskach czy przetrzymanie w magazynach bez planu na przetwarzanie, to jest to przestępstwo i odpowiednie służby w Polsce muszą się tym zająć. - Niestety, zbyt często uchodzi to na sucho lub kary są nieadekwatnie niskie, w związku z czym nadal opłaca się sprowadzać odpady - dodaje Barczak.

Zobacz także: Polskie firmy będą produkować w UE? "Bez subwencji od państwa się nie da"

Mimo że transgraniczne przemieszczanie odpadów jest powszechnym zjawiskiem w Europie, udział Polski w tym rynku nie jest duży. Masa odpadów przywieziona do Polski w 2017 roku wynosiła ok. 370 tys. ton, co stanowiło ok. 0,33 proc. ogólnej masy odpadów wytworzonych w Polsce. W tym samym czasie do Niemiec, europejskiego lidera w imporcie odpadów, trafiło ponad 6 mln ton odpadów – szesnastokrotnie więcej niż do Polski.

– Niestety często w przestrzeni medialnej powtarzany jest daleki od prawdy, za to wywołujący zainteresowanie u odbiorców stereotyp o tym, że do Polski trafiają nieprzebrane góry odpadów lub co gorsza śmieci. W rzeczywistości na podstawie przepisów krajowych, do Polski możliwy jest przywóz wyłącznie odpadów przeznaczonych do odzysku – głównie surowców wtórnych wykorzystywanych w produkcji. W innych przypadkach mówimy o przestępstwach ściganych przez Prokuraturę m.in. we współpracy z Inspekcją Ochrony Środowiska - mówi Wojciech Laska, rzecznik Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ).

W 2018 roku Polska zaimportowała 434 tys. ton odpadów, z czego ponad połowę z Niemiec, wynika z najnowszych danych Eurostatu. Około jedna piąta importu pochodziła z trzech krajów: Wielkiej Brytanii, Szwecji oraz Włoch. Ale na liście znalazła się także Nigeria, która dostarczyła ponad 6 tys. ton.

Do Polski z dalekich zakątków świata takich jak Nigeria, Australia i Nowa Zelandia przywożone są odpady w postaci zużytych akumulatorów kwasowo-ołowiowych, które są cennym źródłem surowców wtórnych, wyjaśnia GIOŚ.

Jakie odpady obejmują dane Eurostatu, pokazane na mapie poniżej? Te zaklasyfikowane jako niebezpieczne, czyli np. zawierające azbest, a także zużyte akumulatory, szkła z ekranów telewizorów czy monitorów komputerowych oraz np. paliwa alternatywne. Mowa o imporcie legalnym, na który wymagana jest specjalna zgoda. To tylko kilka przykładów, bo lista jest długa.

W Polsce istnieje także wiele firm, które zajmują się sprowadzaniem odpadów, nieuwzględnionych przez Eurostat. Mowa np. o surowcach wtórnych. - Import dokonuje się na tak zwanych "zielonych listach". To są surowce do procesów recyklingu. Surowce kupowane przez zakłady recyklingu są importowane z dwóch względów: albo cena jest bardziej konkurencyjna, albo ktoś z zagranicy oferuje lepszą jakość - mówi Marta Krawczyk z organizacji odzysku opakowań Rekopol.

Na "zielonej liście” znajdują się np. złom żelaza i stali, makulatura, stłuczka szklana, niezanieczyszczone tworzywa sztuczne, zużyte opony.

- Jest to taka sama branża jak każda inna, a surowce wtórne są traktowane jak każdy inny towar. Nie ma tu miejsca na rozważania, czy wolimy krajowe, czy zagraniczne. Tak samo, jak w innych branżach, kupuje się od tego, kto daje lepszą cenę i jakość - dodaje Marta Krawczyk.

Importujemy, ale mamy problem z własnymi odpadami

Z kolei Piotr Barczak zwraca uwagę, że w Polsce mamy problem z własnymi śmieciami. Nie zbieramy ich selektywnie i tracimy bezpowrotnie ich wartość. Zakłady recyklingu muszą posiłkować się czystym materiałem zbieranym selektywnie w innych krajach.

- To może im pomóc utrzymać się na rynku, ale docelowo infrastruktura każdego kraju powinna być wykalibrowana do ilości wytwarzanych odpadów lokalnie, a nie globalnie, aby nie generować niepotrzebnych kosztów transportu - zauważa. Jego zdaniem, odpady powinny być selektywnie zbierane oraz, jeżeli się do tego nadają, powinny wracać do gospodarki jako surowiec wtórny. Najlepiej do gospodarki lokalnej.

Import surowców wtórnych jest więc legalny, natomiast sprowadzanie do kraju odpadów komunalnych, wytwarzanych w gospodarstwach domowych i potocznie nazywanych śmieciami, to przestępstwo.

Łamanie prawa może dotyczyć nie tylko odpadów komunalnych. Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o zatrzymaniach nielegalnych transportów na granicy lub na terenach przygranicznych. W czerwcu w okolicach Zgorzelca zatrzymano ciężarówkę, w której znajdowały się 24 tony metalowego złomu z rozbiórek budowlanych. W maju w naczepie ciężarowej znaleziono nielegalne odpady metalowe, elementy z demontażu lodówek i zamrażarek oraz ocieplenia z tworzyw sztucznych.

Natomiast pod koniec ubiegłego roku inspektorzy udaremnili próbę importu do Polski ponad 2,3 tys. ton odpadów z Norwegii. Były to zrębki drewniane zanieczyszczone lakierami i farbami.

Pożary

Co jakiś czas słyszymy o pożarach w nielegalnych miejscach gromadzenia odpadów. Ktoś przyjmuje odpady i bierze za to pieniądze. Potem je podpala i ślad po nim znika. To działalność przestępcza.

Pożary mogą się zdarzyć też na legalnych składowiskach. Bywają pokłosiem problemu z częścią tzw. frakcji kalorycznej, zauważa Karol Wójcik ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami (ZPGO). To ta część odpadów, która pozostaje po procesie sortowania, a w praktyce nie nadaje się do recyklingu: między innymi strzępki folii i opakowań z tworzyw sztucznych. - Średnio połowa tego żółtego worka, do którego gromadzimy w domach tworzywa sztuczne, do niczego się nie nadaje - mówi Wójcik.

W 2016 roku zakazano składowania frakcji kalorycznej, jednak nie dano alternatywy. W Polsce brakuje bowiem spalarni. Natomiast cementownie, które mogą wykorzystać takie odpady do zasilania pieców, mają również ograniczone moce przerobowe, a do tego dochodzi sezonowość, gdy produkcja jest mniejsza, przyjmują mniej tzw. RDF-u, czyli paliwa z odpadów.

- W związku z tym te odpady były magazynowane przez lata na terenie różnych instalacji w Polsce, w okresach dłuższych niż pozwala na to ustawa. A wysoka temperatura i uwalnianie się metanu powodowało samozapłony. W niektórych przypadkach mogło też dochodzić do podpaleń - mówi Wójcik.

Zwraca też uwagę, że w takiej sytuacji krajowi przedsiębiorcy coraz poważniej rozważają eksport odpadów wysokokalorycznych za granicę do tamtejszych spalarni. Jednak dopóki w Polsce nie powstaną spalarnie, nie ma co liczyć na spadek cen za gospodarowanie odpadami.

Polska również eksportuje odpady, przede wszystkim do Niemiec. W 2018 roku eksportowaliśmy za zachodnią granicę 62 tys. ton. Jednak to kropla w morzu tego, co trafia do naszego zachodniego sąsiada, który jest największym importerem odpadów w Europie.

A Ty jak dbasz o środowisko? Razem z Wirtualną Polską podejmij #EkoWyzwanie! Pochwal się swoimi osiągnięciami na #dziejesie

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(152)
ssss
2 lata temu
dlaczego rzad nie zakaze importu ? bo ma w tym interes tak wiec dziekujemy pisorom
wacek
3 lata temu
nawet firmy zagraniczne opanowały rynek śmieci niech mi ktoś powie co jeszcze jest polskie kraj rozkradziony i sprzedany i dlatego młodzież wyjeżdza bo czy jest za granicą czy w polsce nie naszej to nima różnicy
qqqqq
3 lata temu
min kara to 10 mln, a jak toksyczne , to 50 mln . do tego więzienie min 10 lat dla każdego.
ko rup cja
4 lata temu
Przecież to nie dzieje się bez zgody rządu. Ktoś trzepie grubą kasę za zaśmiecanie naszego kraju i nie są Polakami.
kiwi
4 lata temu
a ten cały Barczak, to dlaczego nie używa swojego imienia do prześmiewczych celów, tylko posługuje jakimś kretyńskim sloganem, obrażającym innych ludzi...???
...
Następna strona