Kampanijne finanse Karola Nawrockiego blisko limitu. Tyle zebrał. Kwota zaskakuje
Do tej pory komitet wyborczy Karola Nawrockiego zebrał około 22 mln zł - dowiaduje się money.pl. Komitet liczy, że wpłaty w ostatnie dni kampanii pozwolą zbliżyć się do kampanijnego limitu wydatków, który wynosi 24,6 mln zł. I to mimo, że transfery dla PiS zostały obcięte wskutek decyzji PKW.
Od początku kampanii wyborczej obawa o budżet partii była jednym z głównych powodów bólu głowy PiS. Po decyzjach Państwowej Komisji Wyborczej subwencja do kasy partii dopływa w okrojonej formie, podobnie jak okrojona została dotacja. Pierwsza tegoroczna rata wyniosła 3,7 mln zł i była niższa o 2,6 mln zł od wyliczonej na początku kadencji. Jej zmniejszenie to efekt decyzji PKW, która odrzuciła sprawozdanie partii, o czym przypominamy niżej. W ciągu roku PiS dostanie niemal 11 mln zł mniej.
Datki zamiast kasy z budżetu
Według pierwotnych założeń subwencja miała być podstawą finansowania kampanii Karola Nawrockiego, nie tylko z powodu możliwych przelewów na konto komitetu kandydata, ale także dlatego, że na podstawie zaplanowanych wypłat można wziąć kredyt na sfinansowanie kampanii. W poprzednich wyborach gros pieniędzy na kampanię zarówno Andrzeja Dudy, jak i Rafała Trzaskowskiego pochodziło z wpłat partii politycznych, które były ich zapleczem.
Decyzje PKW, która przycięła dotację i subwencję PiS, podważyły te plany. Jesienią Prawo i Sprawiedliwość uruchomiło zbiórkę na partię, ale teraz podstawą finansowania jest zbiórka na kandydata. Tyle, że o ile jesienią ubiegłego roku PiS chętnie informowało o pierwszych efektach zbiórki, o tyle potem przestało, bo jak tłumaczyli członkowie partii Jarosław Kaczyńskiego, nie chcieli zniechęcać do kolejnych wpłat. Podobna strategia została przyjęta w przypadku pieniędzy na kampanię Nawrockiego. Jeszcze na początku marca suma nie była imponująca. Jak pisaliśmy w money.pl, było to około 5 mln zł - sporo poniżej oczekiwań, bo PiS chciało mieć co najmniej trzy razy więcej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile właściciel Lecha zainwestował w klub? Pasja czy twardy biznes? Jacek Rutkowski w Biznes Klasie
Efekty zbiórki
Jak słyszymy, teraz cel jest realizowany z naddatkiem. Ze zbiórki na kampanię Nawrockiego wpłynęło około 22 mln zł i pieniądze nadal są wpłacane.
Do piątku mamy jeszcze kilka dni i liczymy, że zbliżymy się do limitu wydatków komitetu - mówi nam Henryk Kowalczyk z PiS, zajmujący się finansami komitetu.
Ten limit wynosi 24,6 mln zł. Część wpłat komitet musi jednak zwracać, bo zostały przekazane w nieprawidłowy sposób. Pieniądze wydawane są na bieżąco. Najwięcej poszło na banery, reklamy w internecie, organizację spotkań z kandydatem czy dwie duże konwencje.
Gdy pytamy o te dane polityka Koalicji Obywatelskiej, mówi nam, że to całkiem spora suma. - Na pewno argument, że wybory prezydenckie są niesprawiedliwe przez brak subwencji odpada - komentuje.
Politycy PiS się cieszą, bo to oznacza nie tylko, że przycięcie finansów przez PKW i MF nie miało znaczenia, ale że zmienia się model finansowania. - Dla nas to bardzo dobrze. Do tej pory pieniądze na kampanię pochodziły z kredytu, teraz jest zupełnie inaczej. Zbiórka pozwala nam finansować bieżące wydatki - mówi członek PiS.
Jak podkreśla politolog i socjolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego Adam Gendźwiłł, efektywność zbiórek od indywidualnych darczyńców zawsze pokazuje sprawność partii jako organizacji. - To się na ogół do tej pory partiom w Polsce dosyć słabo udawało. Po pierwsze dlatego, że były subwencjonowane ze środków publicznych i to w miarę wystarczało na funkcjonowanie. Po drugie dlatego, że naprawdę nie miały zbyt wielu zdyscyplinowanych członków i sympatyków - ludzi, którzy byli gotowi łożyć na funkcjonowanie partii. Więc to może nawet nie tyle suma jest tutaj parametrem najbardziej interesującym, ile liczba indywidualnych darczyńców - podkreśla. A ta jest znaczna. Jak słyszymy, do wtorku wpłat dokonało 99 700 osób.
Prof. Gendźwiłł zauważa, że sytuacja PiS jest specyficzna, bo to partia, która niedawno oddała władzę, a jej beneficjentami było wiele osób, które pełniły funkcje w rządzie, samorządach czy spółkach skarbu państwa. Teraz przyszła pora się odwdzięczyć.
To są też ludzie, którzy za rządów PiS zgromadzili pewien kapitał - nie tylko polityczny, ale też materialny. I teraz nawet jeśli to nie jest jakiś rodzaj korupcji politycznej to po prostu mają ten odruch wsparcia partii, dzięki której znaleźli się na eksponowanych miejscach. Również w nadziei na to, że ta partia będzie odgrywać dalej ważną rolę. Wróci do władzy w pewnym momencie i będzie dalej dla nich szansą, będzie dalej dla nich trampoliną - tłumaczy prof. Gendźwiłł.
Co dalej z kasą na PiS
Partia liczy, że zbiórka nie tylko odciąży partyjne konto i pozwoli realizować kampanię, ale także pozytywnie wpłynie na finanse PiS i da partii oddech. Do tej pory cykl wyborczy polegał na tym, że duże partie wydawały pieniądze na kampanię z subwencji, ewentualnie wspomagały się jeszcze kredytem, więc po cyklu kampanii wyborczych były wydrenowane ze środków. PiS spodziewa się, że będzie do przodu na całej operacji, ponieważ kampanię sfinansuje ze zbiórki, a gdy - jak twierdzą w partii - MF zwróci zabrane im pieniądze, będzie na plusie.
Pytanie jednak, na ile taki scenariusz jest do zrealizowania? Minister finansów Andrzej Domański, opierając się na pismach PKW, okroił o prawie 11 mln zł i dotację, i subwencję dla PiS. W efekcie partia będzie rocznie dostawała nieco ponad 15 mln zł subwencji zamiast 26 mln zł. To prawie 22 mln zł za zeszły rok i po 11 mln zł za każdy kolejny rok wypłacania okrojonej subwencji.
Do tej pory PKW wydała dwie uchwały uszczuplające finansowanie dla PiS. Pierwsza z sierpnia 2024, po tym, jak komisja odrzuciła sprawozdanie komitetu wyborczego, okroiła subwencję i dotację o wspomniane wcześniej niemal 11 mln zł. Podstawą były zarzuty od niedopuszczalnego korzystania z publicznych zasobów w kampanii ugrupowania w 2023 r.
Natomiast jesienią na podstawie decyzji z sierpnia odrzucone zostało sprawozdanie polityczne partii PiS, co powinno skutkować utratą subwencji na trzy lata. PiS zaskarżyło obie decyzje, a Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego (IKNiSP SN) uchyliła i jedną, i drugą uchwałę PKW. Jednak większość w PKW mają członkowie wskazani przez partie koalicyjne, którzy kwestionują IKNiSP SN.
Ostatecznie w odpowiedzi na pierwszą decyzję IKNiSP SN komisja przyjęła uchwałę, w której stwierdziła, że wprawdzie przyjmuje sprawozdanie komitetu wyborczego PiS, ale jednocześnie nie jest w stanie ocenić, czy IKNiSP SN jest sądem w rozumieniu Konstytucji. W sprawie drugiej decyzji IKNiSP SN PKW do tej pory nie przyjęła uchwały. Co więcej, podejmując decyzję o ratach wypłaty subwencji w tym roku, PKW wysłała MF informację opisaną wyżej o przycięciu subwencji dla PiS. Minister Domański, powołując się na PKW, wypłaca subwencję okrojoną. Taki ruch z kolei PiS zaskarżyło do sądu, licząc, że wymusi on na ministrze zwrot zatrzymanych sum.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl