Kierowcy ciężarówek w Niemczech protestują. "Nie ma ani rozmów, ani pieniędzy"
Strajkujący kierowcy przekonują, że wciąż czekają na zaległe wynagrodzenie od polskiej firmy spedycyjnej Mazur, na zlecenie której jeżdżą po niemieckich autostradach. To nie pierwszy ich strajk.
Od piątku parking przy autostradzie A5 pomiędzy Frankfurtem a Darmstadt jest okupowany przez kierowców i ich niebieskie ciężarówki. To już drugi protest kierowców ("Gaefenhausen 2") polskiej firmy spedycyjnej Mazur w Niemczech. Jak przypomina "Deutsche Welle" już tydzień temu miało dość do porozumienia, które miało zakończyć problem.
Pierwsi kierowcy, którzy przystąpili do strajku w zeszłym tygodniu, bardzo szybko indywidualnie porozumieli się z firmą, otrzymali pieniądze i przekazali samochody i ładunek przedstawicielom firmy - pisze "DW".
Jednak według strajkujących nie ma ani rozmów, ani pieniędzy. Na ciężarówkach wypisali hasła "no money". – Powiedziano nam, żebyśmy przyjechali do Polski, tam dostaniemy nasze pieniądze – mówi jeden z kierowców Rarimov.
Przyznaje, że takie rozwiązanie nie wchodził jednak w grę. – Najwyżej dostaniemy tam kopniaka – uważa. Zdjęcia ochroniarzy (Rutkowski Patrol – przyp. red.), z którymi firma spedycyjna przybyła do Graefenhausen w Wielki Piątek, aby odzyskać swoje ciężarówki, są również znane Rarimovowi i jego kolegom.
200 strajkujących
Policja szacowała, że w akcji bierze udział 130 ciężarówek. Kierowcy twierdzą, że obecnie jest prawie 200 strajkujących i że zatrzymali się też na innych parkingach.
Jak długo potrwa drugi strajk w Graefenhausen, który wprawdzie na razie nie jest dłuższy niż pierwszy, ale za to co najmniej dwa razy większy? Mało kto ma nadzieję na jego szybkie zakończenie - pisze "DW".