Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Madejski
Mateusz Madejski
|
aktualizacja

Koronawirus. "Służba zdrowia nie działa, sam leczę żonę". Przedsiębiorca mówi, ile płaci

116
Podziel się:

- Na służbę zdrowia nie miałem co liczyć - opowiada zakażony koronawirusem przedsiębiorca spod Warszawy. Musiał działać na własną rękę. I dodaje, że wystarczyło kilkaset złotych, by żona poczuła się lepiej. Eksperci jednak ostrzegają przed "alternatywną medycyną".

Koronawirus. "Służba zdrowia nie działa, sam leczę żonę". Przedsiębiorca mówi, ile płaci
Coraz więcej chorych nie może liczyć na pomoc medyków. Szukają więc alternatywnych sposobów na walkę z koronawirusem (PAP, Jacek Bednarczyk)

- Moja żona miała styczność z zakażonym dzieckiem w szkole, w której pracuje - opowiada pan Mariusz, przedsiębiorca z okolic Warszawy.

Jak mówi, "oczywiste" stało się, że cała czteroosobowa rodzina powinna się izolować i przebadać na obecność koronawirusa.

- Szybko się okazało, że to nie takie proste. Linie do lekarzy rodzinnych były wiecznie zajęte. Jak się już udawało dodzwonić, to się okazywało, że wolnych terminów właściwie nie ma - opowiada. Zdecydował się więc na prywatny test.

Zobacz także: Szczepionka na COVID. Prof. Simon o wysokiej skuteczności szczepionki Moderny

- Przyjechali, oczywiście w pełnym zabezpieczeniu, w tych kosmicznych kombinezonach, do mojego domu. Zrobili badania. Okazało się, że jesteśmy pozytywni - opowiada. Pan Mariusz COVID-19 od początku przechodzi jednak stosunkowo łagodnie. Większe problemy miała jego żona.

"Poprawa za tysiąc zł"

- Najpierw była gorączka, potem silny kaszel, utrata węchu i smaku, zmęczenie. Chyba wszystkie objawy, które się wiążą z COVID-19 - wylicza.

Zaczął się obawiać. Co, jeśli stan żony się pogorszy? - W szpitalu się dowiedziałem, że nie ma miejsc, nie przyjmą nas. SOR? To ostateczność, ale i tam ciężko się dostać. Jednym słowem, usłyszałem od medyków, że najlepiej, jak będę radził sobie ze wszystkim samemu - mówi przedsiębiorca.

I dodaje, że wziął sobie to do serca. - W końcu jaką miałem właściwie alternatywę? - pyta.

Skorzystał z porady właściciela firmy, która przeprowadza mobilne badania na koronawirusa. - Sypał radami. Poradził kupić domowy nebulizator i regularnie z niego korzystać. Moja żona zastosowała się do rad. Firma od testów zaproponowała jeszcze kroplówki z glutationem. Cudów nie obiecywali, ale mówili, że mniej więcej co drugiemu choremu na COVID-19 pomaga - opowiada przedsiębiorca.

Firma miała od razu jednak zaznaczyć, że nie jest to opcja dla tych, którzy przechodzą COVID-19 bardzo ciężko. Proponowali to natomiast tym, którzy mieli "średnie objawy", jak to opowiada pan Mariusz.

- I pomogło. Przyjechali ludzie z tej firmy, powiesili kroplówkę na lampie nad łóżkiem. Lepiej zaczęło być już tego samego dnia wieczorem. A po kilku dniach żona właściwie czuje się już dobrze. Może kaszle teraz 2-3 razy dziennie. Te sposoby okazały się zbawienne - opowiada.

Jak z kosztami? Za test dla jednej osoby pan Mariusz zapłacił 450 zł. Nebulizator - 100. Dwie kroplówki, wraz z dojazdem ekipy, kosztowały z kolei po 260 zł. - Znaczące polepszenie stanu mojej żony kosztowało zatem raptem kilkaset złotych. A wszystko wraz z testem - 1070 zł - wylicza.

"Kroplówka wirusa nie leczy"

Co na to eksperci? Czy warto korzystać z pomocy firm, które oferują różnego rodzaju kroplówki czy inhalacje, ale nie pracują w nich lekarze?

Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski mówi wprost: nie warto. - Witaminami koronawirusa się nie leczy. Zresztą, w ten sposób nie leczy się żadnego wirusa - mówi money.pl wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Z jednej strony rozumie, że ludzie, którzy nie mogą liczyć na pomoc medyczną, szukają alternatyw. Jednak podkreśla, że nie tędy droga. - Parafrazując klasyka, można powiedzieć, że zdesperowany lud wszystko kupi - mówi Tomasz Dzieciątkowski.

Wirusolog prof. Włodzimierz Gut również poleca ostrożność, mówiąc, że "nie są mu znane takie metody leczenia COVID-19".

A witaminy nie zawsze muszą pomóc, jak mówi profesor, w zbyt dużych dawkach mogą wręcz zaszkodzić. - Tak zwana hiperwitaminoza jest niebezpieczna. Witaminy warto brać tylko w przypadku ich niedoboru - mówi w rozmowie z money.pl.

Obaj eksperci nie mają wątpliwości - za każdym razem przed skorzystaniem z takiej oferty, po prostu najlepiej skontaktować się z lekarzem. Bo nie ma jednej optymalnej terapii dla każdego. Trzeba ją dostosowywać do każdego pacjenta indywidualnie.

Firma, która sprzedała panu Mariuszowi kroplówki, zapewnia, że z jej usług korzystają dziesiątki klientów. Nie wszyscy są chorzy na COVID-19, niektórzy traktują to jako profilaktykę.

Zainteresowanie kroplówkami witaminowymi widzą także firmy, które nie kierują swojej oferty dla chorych na koronawirusa. - Ludzie dzwonią, pytając na przykład o kroplówki witaminowe. I chyba trudno się dziwić. W szpitalach nie ma miejsc, na karetkę się czeka nieraz kilka godzin. Wszyscy więc szukają, jak mogą w inny sposób pomóc sobie czy swojej rodzinie - opowiada money.pl współwłaściciel firmy KacDoktor.pl, która oferuje witaminowe kroplówki dla walczących z kacem.

W firmie KacDoktor.pl słyszymy jednak, że planów wejścia na ten rynek nie ma - z obaw o logistykę. Firma jednak wciąż działa, oferując standardowe kroplówki. Jednak usługa dotyczy tylko tych, którzy nie są chorzy na COVID-19.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(116)
Pacjent
3 lata temu
Co za glupoty mówi . Witaminy w większej dawce są lekarstwem gdzie są badania na to ale u nas co mają powiedzieć, muszą sprzedawać to z czego maja % w aptekach i z tych co do lekarzy przychodzai namawiają . Poza tym kto tu mowil w tekście o leczeniu ?! Wirusa może nie leczy ale wzmacnia organizm przez co pacjent powraca szybciej do zdrowia i ma siłę!!
olcia
3 lata temu
Chłop mówi, że do lekarza nie może się dodzwonić nie mówiąc o wizycie, a inny lekarz mówi mu, ze powinien skonsultować leczenie z lekarzem. Wuj DOBRA RADA.
Pacjent
3 lata temu
Nie wierzcie naszej służbie zdrowia to hieny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie leczą wcale bo nie maja czym i nie wiedzą jak. Tylko doglądają chorych czy już nie umarli i będzie można łóżko zwolnić. Słyszałem rozmowę kilku profesorów. Trzeba cisnąć płace. Teraz okazja. Musimy na tym zarobić. A artykuł prawdziwy. Kto sie dodzwoni teraz do lekarza. Mój lekarz pierwszego kontaktu nawet do przychodni nie jeżdzi. z domu udziela porad. A jak dzwonię to mi mówi ,,O witam. Jak ja się cieszę, że pan jeszcze żyje"
hemaglutynina
3 lata temu
Firma kacdoktor jako jednostka wyspecjalizowana do walki z covid19. Poraża mnie tok rozumowania niektórych Polaków. Szkoda że nie leczą wirusa wyciągami z trzech oddechów nietoperza... 21 wiek a średniowiecze wychodzi ludziom z butów. Dodatkowo autor artykułu bierze na siebie odpowiedzialność za skutki opisywanych metod oraz firm które podejmują się takich działań.
Mick
3 lata temu
Ja bym się bronił rękami i nogami przed szpitalem, dla mnie to umieralnia, zwłaszcza w moim mieście. Łatwo jest ostrzegać lekarzom, ale sami nie uchronią się przed rutynowym podejściem do pacjenta oraz co naturalne - znieczuleniem na cierpienie i śmierć. Moja krewna w stanie ciężkim przez kilka dni nie otrzymała nawet teleporady pomimo prób, a co za tym idzie - w porę recepty na antybiotyk. W tej sytuacji - braku lekarzaq/recepty życie może uratować człowiekowi tylko brak wszelkich barier w dostępie do leków na receptę oraz dr Google.
...
Następna strona