Odszkodowania nie będzie. PGG nie odzyska pieniędzy za sprzęt zniszczony w katastrofie w kopalni Halemba
Polska Grupa Górnicza (PGG) nie otrzyma od ubezpieczyciela odszkodowania za zniszczenia powstałe w wyniku katastrofy w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej. W 2006 r. w wyniku wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników. Wyrok w tej sprawie ogłosił w piątek Sąd Apelacyjny w Katowicach.
Nie będzie odszkodowania za sprzęt zniszczony w katastrofie w kopalni Halemba
PGG, następca prawny Kompanii Węglowej, do której wcześniej należała kopalnia Halemba, domagała się od ubezpieczyciela, Ergo Hestii, wypłaty 22 mln zł za zniszczony w wybuchu sprzęt.
Sąd I instancji przyznał górniczej spółce ponad 11 mln zł. Od tamtego orzeczenia odwołała się Ergo Hestia. Oceniła, że odszkodowanie się nie należy, bo w kopalni przed katastrofą dochodziło do rażącego łamania przepisów i zasad bezpieczeństwa. Sąd odwoławczy podzielił te argumenty i uwzględnił wniesioną apelację.
Francuski milioner ostrzega Polaków. "Nie polecam"
Rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Katowicach sędzia Wiesława Namirska powiedziała PAP, że w piątkowym orzeczeniu sąd oddalił powództwo PGG. Zmienił wyrok I instancji co do zasądzonej kwoty i kosztów procesu. Na rzecz Ergo Hestii zasądził 105 tys. zł z odsetkami jako koszty postępowania apelacyjnego.
Odszkodowania dla rodzin ofiar
Ergo Hestia wcześniej wypłaciła odszkodowania rodzinom ofiar katastrofy w Halembie i poszkodowanym górnikom.
Zakwestionowała jednak roszczenia dotyczące zniszczonego sprzętu. Powołując się na ustalenia śledztwa i procesu karnego, odmówiła wypłaty odszkodowania, wskazując na liczne nieprawidłowości w kopalni, m.in. na łamanie przepisów i zasad bezpieczeństwa.
Ubezpieczyciel stał na stanowisku, że było to złamanie warunków umowy. Choć katowicki sąd okręgowy w I instancji częściowo uznał roszczenia górniczej spółki, przyznając PGG 11 mln zł, sąd apelacyjny podzielił stanowisko towarzystwa ubezpieczeniowego.
Katastrofa w Halembie
Katastrofa w Halembie była największą tragedią w polskim górnictwie od blisko 30 lat. Doszło do niej 21 listopada 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Górnicy, którzy zginęli, mieli za zadanie wydobycie wartego miliony złotych sprzętu. Większość ofiar tragedii to pracownicy zewnętrznej firmy Mard, która na zlecenie kopalni prowadziła prace likwidacyjne.
Z ustaleń śledztwa zamkniętego przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach w 2008 r. wynika, że do wybuchu doszło wskutek zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym. Po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc spustoszenie i zabijając większość ofiar. Pracownicy byli w Halembie kierowani do prac mimo przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu, w kopalni fałszowano też dokumentację i próbki pyłu węglowego, aby wykazać, że był on neutralizowany pyłem kamiennym. Obrona w trakcie procesu przekonywała, że to, co zdarzyło się w Halembie, było zdarzeniem losowym, niezależnym od ludzi.
Prokuratura oskarżyła łącznie 27 osób. Część z nich od razu dobrowolnie poddała się karze. Na ławie oskarżonych w pierwszym procesie zasiadało 17 mężczyzn. W styczniu 2015 r., po ponad sześciu latach, Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał byłego szefa działu wentylacji Marka Z. oskarżonego m.in. o sprowadzenie katastrofy na trzy lata więzienia (prokuratura żądała ośmiu). 14 innych oskarżonych, wśród nich były dyrektor kopalni Kazimierz D., dla którego oskarżenie domagało się siedmiu lat, usłyszało wówczas wyroki w zawieszeniu, dwóch – uniewinniające.
Ponowny proces
W lutym 2016 r. rozpoznający odwołania od wyroku I instancji Sąd Apelacyjny w Katowicach w części uchylił tamto orzeczenie – do ponownego rozpoznania skierował sprawy Z. (skazując go już prawomocnie na cztery miesiące więzienia za to, że już po katastrofie kazał podwładnemu fałszować dokumentację), Kazimierza D. i Jana J. Ich ponowny proces rozpoczął się w październiku 2016 r. Orzeczenia wobec pozostałych stały się już wtedy prawomocne.
We wrześniu 2019 r., po ponownym procesie, Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał Z. na karę łączną roku i dwóch miesięcy więzienia. Uznał go za winnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach oraz niedopełnienia obowiązków bhp i narażenia w ten sposób pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Byłego dyrektora Kazimierza D. skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat, m.in. za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, którego skutkiem była śmierć. Byłego naczelnego inżyniera kopalni Jana J., który sprawował też funkcję zastępcy kierownika ruchu zakładu, skazał na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, a także grzywnę za złamanie przepisów bhp.
Także tym razem od wyroku sądu okręgowego odwołała się obrona i prokuratura. W kwietniu 2021 r. sąd apelacyjny skazał byłego dyrektora zakładu na dwa lata więzienia. Podobną karę wymierzył byłemu szefowi działu wentylacji. Obu uznał za winnych sprowadzenia w kopalni niebezpieczeństwa w okresie poprzedzającym tragedię. W przypadku Z. sąd zwiększył wymiar kary, w wyroku dla D. postanowił, że wymierzona mu kara nie zostanie zawieszona. Trzeciego oskarżonego, byłego naczelnego inżyniera, skazał na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata za naruszenie przepisów bhp. Wyrok dla całej trójki stał się prawomocny.
Sąd apelacyjny uznał w orzeczeniu, że Marek Z., nadzorując prace i wiedząc o szczególnie niebezpiecznych warunkach, mimo powtarzających się przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu, polecał kontynuowanie prac i nie zdecydował o wycofaniu załogi. Byłego dyrektora Kazimierza D. skazał za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, którego skutkiem była śmierć. Inaczej niż sąd I instancji, sąd apelacyjny, zwracając uwagę m.in. na społeczne oddziaływanie kary, zdecydował, że kara wymierzona byłemu dyrektorowi nie będzie zawieszona. Były naczelny inżynier Jan J. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, a także na grzywnę. Ten wyrok został w apelacji utrzymany bez zmian.
Apelacje
Przewodniczący składu orzekającego w sądzie apelacyjnym Wojciech Paluch w ustnym uzasadnieniu wyroku zwrócił uwagę, że w złożonych apelacjach strony nie zaskarżyły ustalenia sądu I instancji, który uznał, że nie sposób przypisać Z. odpowiedzialności za sprowadzenie katastrofy (taki zarzut stawiała mu prokuratura). Stąd, rozstrzygając sprawę, sąd odwoławczy zajmował się jedynie tym, czy wskutek działań lub zaniechań oskarżonych naruszane były przepisy bhp w kopalni w okresie poprzedzającym wybuch, w którym zginęli górnicy, i to, czy zachowania Z. i D. doprowadziły do sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego poprzez zagrożenie wybuchem metanu i pyłu węglowego.
Jak stwierdził w ustnym uzasadnieniu wyroku sąd apelacyjny, prace w Halembie były prowadzone w pośpiechu, na pracowników wywierano presję, by prowadzić je jak najszybciej, oskarżeni mieli świadomość zagrożeń i nie sposób przyjąć – jak chciała obrona – że o niebezpiecznych sytuacjach dowiadywali się już po fakcie. Mimo nieprecyzyjnych przepisów ciążył na nich obowiązek zagwarantowania pracownikom bezpieczeństwa – dodał sąd.