Polska idzie pod prąd. Rusza pierwsza aukcja na morskie farmy wiatrowe. W grze miliardy złotych
W środę Polska rozpoczyna historyczną, pierwszą aukcję dla morskiej energetyki wiatrowej (offshore). Jak zauważa Bloomberg, Warszawa wyłamuje się z europejskiego trendu anulowania przetargów, stając się ewenementem na mapie kontynentu. Gra toczy się o gigantyczne inwestycje szacowane na setki miliardów złotych oraz uniezależnienie się od węgla.
Polska rozpoczyna proces, który ma zdefiniować przyszłość krajowej energetyki na najbliższe dekady. W cieniu problemów zachodnich rynków, nad Wisłą rusza walka o kontrakty na budowę farm wiatrowych na Bałtyku.
Agencja Bloomberg zwraca uwagę, że Polska zdecydowała się na ten krok w momencie, gdy w innych częściach Europy przetargi są odwoływane. Powodem problemów na Zachodzie są rosnące koszty, zatory w łańcuchach dostaw oraz niepewność co do przyszłych przychodów. Tymczasem Warszawa, dążąc do szybkiego odejścia od węgla, przyspiesza procesy inwestycyjne.
Nasz kraj wyrósł na lidera rozwoju offshore w regionie. Wczesne projekty przyznawano poza procedurą aukcyjną, rozwijając je przy wsparciu zagranicznych gigantów, takich jak duński Orsted czy kanadyjski Northland Power. Teraz jednak zasady gry się zmieniają, a rynek wchodzi w fazę konkurencyjnych aukcji.
Sprzedaje setki aut miesięcznie. Zdradza, na czym zarabia dealer
Walka o kontrakty różnicowe
Stawką w rozpoczynającej się w środę aukcji są tzw. kontrakty różnicowe (CfD). To mechanizm gwarantujący inwestorom stabilność – jeśli rynkowa cena energii spadnie poniżej ustalonego poziomu, państwo dopłaca różnicę. Jeśli wzrośnie – producent oddaje nadwyżkę. Taki system ułatwia pozyskanie finansowania bankowego na tak kapitałochłonne inwestycje.
Do rywalizacji o łączną moc około 3,5 gigawata (GW) stają najwięksi gracze na rynku: Polenergia w konsorcjum z norweskim Equinorem, oraz państwowi giganci: PGE i Orlen.
– Jesteśmy teraz w najlepszym momencie od dekady – powiedział agencji Bloomberg Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). – Polska może stać się najważniejszym hubem offshore w regionie Morza Bałtyckiego.
Polska na plusie, świat na minusie
Optymizm ten potwierdzają twarde dane analityczne. Bloomberg New Energy Finance (BNEF) w swoim najnowszym raporcie ("2H Offshore Wind Market Outlook") dokonał znaczącej korekty prognoz. Podczas gdy globalna prognoza skumulowanej mocy wiatrowej na morzu do 2035 roku została obniżona o 19 proc., szacunki dla Polski podniesiono o 8 proc.
Analitycy BNEF wskazują na "wysyp pozwoleń" przed aukcją jako kluczowy czynnik. – Wcześniej zakładaliśmy, że aukcja zakończy się niepowodzeniem, ale biorąc pod uwagę postępy w projektach, obecnie oczekujemy, że aukcja w 2025 roku przebiegnie zgodnie z planem – czytamy w raporcie z 16 grudnia.
Co przyciąga inwestorów? Polska jest postrzegana jako jeden z najbardziej atrakcyjnych rynków dzięki hojnym limitom cenowym w aukcjach oraz długim, 25-letnim kontraktom różnicowym, które znacząco obniżają ryzyko przychodowe.
Miliardy złotych i spór o koszty
Skala finansowa przedsięwzięcia jest ogromna. PSEW szacuje, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej może uruchomić inwestycje o wartości 869 miliardów złotych (ok. 242 mld dolarów). To nie tylko impuls dla PKB, ale – według branży – szansa na docelowe obniżenie cen prądu o połowę.
Maksymalne ceny w inauguracyjnej aukcji ustalono w przedziale 486–512 zł za megawatogodzinę. To stawki wyższe niż obecne ceny rynkowe, jednak prezes Gajowiecki uspokaja, że historycznie ostateczne ceny w podobnych przetargach dla OZE lądowały "znacząco" poniżej cen maksymalnych.
Mimo optymizmu branży, w Polsce trwa debata nad opłacalnością offshore w porównaniu do lądowych farm wiatrowych. W zeszłym miesiącu prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych (operatora krajowego systemu) sugerował pauzę w inwestycjach morskich na rzecz tańszego wiatru na lądzie, ostrzegając, że nadmierne wydatki mogą podbić rachunki za energię.
Branża wiatrowa zdecydowanie odrzuca te obawy. Przedstawiciele PSEW argumentują, że koszty technologii offshore systematycznie spadają i trend ten się utrzyma.
– Fakty są jasne: offshore obniża ceny energii dla całego rynku – podkreśla w rozmowie z Bloombergiem Gajowiecki, dodając, że produkcja z morza jest bardziej stabilna i często pokrywa się z okresami wysokiego zapotrzebowania na prąd.
Ambitne plany na 2040 rok
Jeśli Polska utrzyma obecne tempo, istnieje "realna szansa" na zbudowanie 18 gigawatów mocy w morskiej energetyce wiatrowej do 2040 roku. Po tej dacie potencjał wzrasta nawet do ponad 30 gigawatów. Dla porównania, obecnie największe elektrownie węglowe w Polsce mają po kilka gigawatów mocy.
Wyniki pierwszej aukcji mają zostać ogłoszone przez Urząd Regulacji Energetyki (URE) jeszcze przed końcem tego roku. Sukces tego przetargu byłby, zdaniem ekspertów, silnym sygnałem dla globalnych rynków, że Polska poważnie traktuje transformację energetyczną i potrafi realizować skomplikowane projekty infrastrukturalne mimo niesprzyjającego otoczenia makroekonomicznego w Europie.