Porodówki znikają po cichu. "Nie ma możliwości"
Kilka oddziałów położniczo-ginekologicznych w całym kraju zostanie czasowo zamkniętych do końca roku. Jak przyznają "Dziennikowi Gazecie Prawnej" eksperci, na decyzje szpitali wpływają spadające liczby urodzeń oraz to, że porodówki są największym obciążeniem finansowym.
Dziennik powołuje się na dane z urzędów wojewódzkich, które wskazują, że do końca roku w całym kraju kilkadziesiąt oddziałów szpitalnych zostanie czasowo zamkniętych. Zdaniem Jarosława Kozery, eksperta ds. ochrony zdrowia, jest to bezpośrednio związane z problemami Narodowego Funduszu Zdrowia, który nie opłaca świadczeń, w tym tych nielimitowanych.
Zgodnie z informacjami "DGP", wśród zamykanych oddziałów w Polsce jest kilku oddziałów położniczo-ginekologicznych. Gazeta pisze, że chodzi o porodówki w woj. podkarpackim, łódzkim, wielkopolskim i podlaskim. Powodem takiej decyzji jest pogłębiający się kryzys demograficzny oraz wynikające ze spadającej liczby urodzeń straty finansowe szpitali.
Najbardziej dotkliwa zapaść finansów NFZ dotyka właśnie porodówki. Generują wysokie koszty, podczas gdy liczba narodzin konsekwentnie maleje. – Nie może być tak, że lekarzy, położnych, pielęgniarek i pracowników sprzątających na oddziale jest trzy razy więcej niż rodzących kobiet. Mieliśmy kilka, maksymalnie kilkanaście urodzeń w miesiącu. Prawo mamy takie, że nawet w dni, kiedy nie ma żadnego porodu, na porodówce musi być zaangażowany pełny personel – podkreślił dla "DGP" Piotr Selwesiuk, dyrektor SPZOZ w Bielsku Podlaskim.
Demograficzna bomba uderzy w ceny mieszkań? Analityk nie ma wątpliwości
Nie każdy szef lecznicy mówi o tym otwarcie, co sprawia, że porodówki wygaszane są po cichu. Jeden ze szpitali w województwie łódzkim zawnioskował o przebudowę oddziału położniczo-ginekologicznego celem przekształcenia w oddział geriatrii.
MZ. Punkty porodowe w szpitalach bez porodówek
Do tego doszedł niedawny projekt Ministerstwa Zdrowia, które zaproponowało wprowadzenie punktów porodowych przy istniejących oddziałach ratunkowych (SOR). Sprawa dotyczy nawet 210 tys. kobiet w ciąży i rodzących, które mieszkają w powiatach bez czynnych porodówek. Resort zakłada, że kryteria spełni od 60 do 80 szpitali. - Nie ma możliwości, by utrzymać działalność porodówki dla kilku pacjentek. Akty pozorowane, takie jak czasowe zamykanie oddziałów, nie są trwałym rozwiązaniem - dodaje Kozera, wskazując brak odwagi decydentów w kwestii zlikwidowania oddziałów.
Projekt rozporządzenia MZ zakłada, że Fundusz zapewnia czas pracy lekarza i położnej w poradni położniczo-ginekologicznej od poniedziałku do piątku, w godzinach 8-18, z wyłączeniem dni ustawowo wolnych od pracy. Resort podkreśla, że "zmiana ta ma charakter doprecyzowujący i organizacyjny, nie wprowadzając nowych obowiązków po stronie świadczeniobiorców". Projekt nie wyszedł wciąż z etapu konsultacji i uzgodnień, a założeniem minister zdrowia jest, by obowiązywał od 1 stycznia 2026 roku.
źródło: DGP, legislacja.gov.pl