Jak podaje "Super Express", od wybuchu kryzysu na granicy polskie służby zatrzymały 283 osoby, zajmujące się przemytem ludzi.
Według informacji dziennika, w piątek Straż Graniczna zatrzymała volkswagena Transportera na niemieckich tablicach rejestracyjnych. Autem kierował obywatel Niemiec, zaś w samochodzie było dwóch obywateli Iraku.
Migranci, którym udaje się przedostać przez granicę, ukrywają się w pobliskich gospodarstwach. Coraz częściej trafiają też do polskich szpitali, skąd służby zabierają ich z powrotem na granicę.
– W sumie przez szpital w Hajnówce przewinęło się ok. 200 uchodźców. Pomagamy im, jak możemy, dajemy im ciepłe ubrania, karmimy, a potem oddajemy w ręce Straży Granicznej. Oczywiście ciekawi nas, co się dzieje z nimi dalej, ale tego nie wiemy - mówi "Super Expressowi" dyrektor szpitala Grzegorz Tomaszuk
Pieniądze dla przemytników
Za to, by dostać się na granicę, uchodźcy muszą sporo zapłacić. Jak podaje na Twitterze dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt, za samo dostanie się pod granicę Unii Europejskiej lokalni pośrednicy i białoruskie biura turystyczne dostają w sumie od 8 do 15 tys. dolarów od jednej osoby.
Po kilka tys. dolarów każą sobie płacić także przemytnicy, którzy przerzucają migrantów przez polską granicę.
Czytaj też: Kryzys na granicy z Białorusią. USA rozważają użycie "różnych narzędzi" wobec reżimu Łukaszenki
- Zapłaciłem 5 tys. dolarów. To były ostatnie pieniądze, jakie udało mi się zebrać - mówi w rozmowie z money.pl 32-letni Irakijczyk Alim, który przejechał przez polską granicę dwa miesiące temu. Trafił do obozu dla uchodźców w niemieckim Eisenhüttenstadt.
Śmierć na granicy
Ne wszystkich jednak stać na to, żeby przemytnikom zapłacić i nie wszystkim się udaje. Jak podaje "Super Express", do tej pory na granicy z wyziębienia i wycieńczenia zmarło 13 osób.
Było wśród nich roczne dziecko, i chrześcijański uchodźca z Syrii.