Rosyjski dziennikarz ostrzega przed załamaniem gospodarki swojego kraju
Znany rosyjski publicysta i prowadzący ROY TV Maksim Kałasznikow alarmuje, że gospodarka Rosji osiągnęła swoje granice w związku z trwającą wojną. Jego krytyczna ocena sytuacji ekonomicznej kontrastuje z oficjalną narracją Kremla.
Kałasznikow zdecydowanie odrzuca twierdzenia niektórych rosyjskich ideologów o możliwości kontynuowania działań wojennych przez kolejne dekady. Dziennikarz stwierdza, że wypowiedzi Aleksandra Dugina i Władimira Miedińskiego o gotowości do walki przez następne 10 czy 20 lat to czyste bzdury. Podkreśla przy tym, że Rosja nie dysponuje wystarczającym czasem na prowadzenie długotrwałego konfliktu.
Publicysta krytycznie odnosi się również do pojawiających się w przestrzeni publicznej zapowiedzi rozpoczęcia wojny z Europą oraz nowego wyścigu zbrojeń nuklearnych. Według jego oceny, plany wydania 90 bilionów rubli na modernizację arsenału są całkowicie nierealne w obecnej sytuacji gospodarczej kraju.
Gospodarka na krawędzi załamania
Kałasznikow przedstawia dramatyczny obraz stanu rosyjskiej gospodarki. Jego zdaniem, choć nie doszło jeszcze do całkowitego kolapsu, system ekonomiczny już się rozpada. Nieudany blitzkrieg spowodował utratę 1,2 biliona dolarów, czyli prawie 100 bilionów rubli, które były potrzebne na rozwój kraju. Konflikt nadal pochłania ogromne zasoby finansowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Powiedział jasno". Fogiel o "stawianiu pod ścianą" Nawrockiego
Dziennikarz zwraca uwagę na konieczność wydania dziesiątek bilionów rubli tylko na naprawę zniszczeń w anektowanych regionach. W najbliższym czasie władze będą musiały zmierzyć się z problemem finansowania służb bezpieczeństwa i aparatu państwowego przynajmniej na poziomie sprzed wojny. Pojawiają się także obawy o terminowość wypłat emerytur.
Według Kałasznikowa, Federację Rosyjską czeka burzliwy wstrząs polityczny. Porównuje obecną sytuację ekonomiczną do stanu ZSRR z 1985 roku, czyli przedednia pieriestrojki. Pod względem politycznym widzi analogie do lutego 1917 roku, kiedy doszło do upadku reżimu carskiego.
Rosja nie jest w stanie modernizować armii?
Rosja stara się przekonać świat o modernizacji swojego przemysłu zbrojeniowego, jednak w rzeczywistości przeżywa on regres - wynika z raportu brytyjskiego think tanku Chatham House. Mimo rekordowych wydatków na obronność, sięgających w tym roku aż 6 proc. PKB, Rosja nie jest w stanie produkować nowoczesnych systemów uzbrojenia. Zamiast tego korzysta z przestarzałych rozwiązań z czasów sowieckich oraz importowanych komponentów z Chin, Iranu i Korei Północnej.
Głównymi przyczynami tego stanu rzeczy są zachodnie sankcje, korupcja, słabo funkcjonujący system kontroli jakości, przestarzała infrastruktura, brak koordynacji między poszczególnymi sektorami przemysłu, ograniczony postęp technologiczny oraz niedobory siły roboczej. Eksperci z Chatham House twierdzą, że w nadchodzących latach produkcja zwolni.
Rosja wciąż zdolna do prowadzenia wojny i działań hybrydowych
Jak zwrócił uwagę dr Aleksander Olech, redaktor naczelny Defence24 cytowany przez PAP, nawet tak ogromny wysiłek finansowy Kreml jest w stanie utrzymać w średniej perspektywie, choć wymaga to od społeczeństwa dalszego zaciskania pasa. Rosyjski system polityczny jest odporny na presję społeczną i potrafi funkcjonować w warunkach kryzysu. Dzięki współpracy z państwami Azji Centralnej, Kaukazu oraz niektórymi partnerami z Afryki, Rosja skutecznie omija sankcje i zabezpiecza dostęp do części technologii oraz towarów strategicznych.
Pomimo kryzysu w rosyjskim przemyśle wojskowym, Rosja prowadzi nie tylko pełnoskalową wojnę na Ukrainie, lecz także działania hybrydowe wymierzone w inne państwa. Zdaniem Olecha, to właśnie te operacje stanowią obecnie największe zagrożenie dla Polski i całego regionu. Chodzi o działania poniżej progu wojny: sabotaże na infrastrukturze krytycznej, ataki terrorystyczne, użycie dronów, operacje grup dywersyjnych, cyberataki czy prowokacje polityczne.
Fundamentalny problem polega na tym, że Zachód – w tym NATO – nie wypracował mechanizmu szybkiej i jednoznacznej odpowiedzi na działania hybrydowe. Pojawia się pytanie, kto podejmie decyzję o reakcji, jak szybko i w jakiej formie, oraz czy uda się przypisać sprawstwo Rosji i uruchomić mechanizmy obronne, np. artykuł 5 Traktatu. Zdaniem Olecha, to właśnie w tej sferze Zachód ma największą lukę, bo nie potrafi odpowiedzieć ani sprawnie, ani jednoznacznie.
Rosja może zdecydować się na ograniczoną operację militarną
Ekspert ds. wojskowości Mariusz Cielma uważa, że pomimo niewydolności przemysłu zbrojeniowego, Rosja nie ograniczy się wyłącznie do działań hybrydowych. Operacja o ograniczonym zasięgu, przeprowadzona siłami o wyższym poziomie sprawności i gotowości, jest w zasięgu możliwości Federacji Rosyjskiej nawet na obecnym etapie. Rosja już wielokrotnie pokazała skuteczność w działaniach na mniejszą skalę, czego przykładem mogą być operacje w Syrii czy krótka interwencja sił szybkiego reagowania w Kazachstanie.
Zdaniem Cielmy, Rosji nie chodzi o pokonanie NATO na polu bitwy, ale raczej o próbę całkowitej destabilizacji wiarygodności Sojuszu poprzez przeprowadzenie operacji o ograniczonej skali w krajach nadbałtyckich. Jeżeli ekipa władzy na Kremlu zdecyduje się na taki "crash test", to zrobi to niezwłocznie po zakończeniu operacji w Ukrainie. Wynika to z faktu, że Moskwa utrzymuje armię przede wszystkim składającą się z żołnierzy kontraktowych, którym trzeba płacić, i nie da się jej utrzymywać przez kolejne lata.
Aleksander Olech wskazuje, że Zachód ma sporo możliwości, żeby zadbać o to, by rosyjski przemysł wojskowy "nie złapał tchu". Kluczowe działania to: wspieranie Ukrainy, rozszerzanie sankcji na państwa i podmioty pośredniczące w ich omijaniu, zwiększanie zdolności militarnych przez całą Europę oraz ofensywa informacyjna demaskująca rosyjskie operacje. Wszystkie te działania wymagają jednak determinacji i konsekwencji.