"Spodziewamy się najgorszego". Oto scenariusze dla rządu po wyborach
Blokowanie ustaw, kosmetyczna rekonstrukcja oraz wcześniejsze wybory lub wymiana rządu bez wyborów - to możliwe konsekwencje wygranej Karola Nawrockiego. Z kolei wygrana Rafała Trzaskowskiego oznaczać może m.in. głębszą rekonstrukcję rządu i marginalizację koalicjantów KO.
Takie są w skrócie oczekiwania naszych rozmówców zarówno z koalicji rządzącej, jak i PiS w zależności od tego, kto wyjdzie zwycięsko z prezydenckiej kampanii. Z jednej strony koalicja rządząca intensyfikuje wsparcie dla swojego kandydata, a z drugiej - po cichu kreśli scenariusze, co czeka polską politykę i gospodarkę po ewentualnej wygranej kontrkandydata związanego z PiS.
Wygrana Nawrockiego. Wcześniejsze wybory?
- Po Nawrockim spodziewamy się wszystkiego jak najgorszego. Będą pewnie różne fazy takiej prezydentury, do 2027 roku (do wyborów parlamentarnych - red.) będzie pewnie więcej agresji, potem może się uspokoi - ocenia polityk KO z rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile właściciel Lecha zainwestował w klub? Pasja czy twardy biznes? Jacek Rutkowski w Biznes Klasie
Wygrana Nawrockiego oznacza przede wszystkim parcie na wczesne wybory. Nasi rozmówcy wskazują, że są trzy sposoby do ich doprowadzenia. Po pierwsze, może do nich dążyć sam Tusk, który nie będzie chciał kolejnych dwóch lat administrowania, zamiast realnego rządzenia. Tyle że pójście na przedwczesne wybory z jego inicjatywy może się okazać samobójcze dla obozu, który chwilę wcześniej przegrał wybory prezydenckie.
Ale do wyborów ma przeć PiS i tu słyszymy o dwóch potencjalnych sposobach. Pierwszy to doprowadzenie do nieuchwalenia budżetu na 2026 rok, ale tu PiS musiałby namówić część polityków PSL i Konfederacji, by zebrać większość. Zresztą, jak słyszymy w partii Kaczyńskiego, to scenariusz mało komfortowy, bo oznacza wcześniejsze wybory, a więc utratę mandatów poselskich i nowe rozdanie, na które nie wszyscy się załapią. Dlatego słyszymy o wariancie nie wymagającym wyborów.
- Jeśli zbierzemy odpowiednią większość, można złożyć wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu i, z udziałem nowego prezydenta, wymienić premiera i powołać nowy rząd - wskazuje polityk PiS.
Dwa lata stagnacji rządu
Z perspektywy rządzących w scenariuszu, w którym do skrócenia kadencji Sejmu nie dochodzi, najgorsza wydaje się perspektywa nieefektywnego rządzenia. Jej przejawem miałoby być blokowanie ustaw przez nowego prezydenta i to być może w skali większej niż za prezydentury Andrzeja Dudy. Obawa dotyczy tego, czy prezydent Nawrocki wetowałby tylko wybrane ustawy, czy byłoby to działanie systemowe. To z kolei może utrudnić rządzącym uchwalanie istotnych dla nich ustaw - przede wszystkim regulujących kwestię neosędziów czy sprawy światopoglądowe (związki partnerskie, aborcja).
Ale pojawia się też pytanie o inne przedsięwzięcia rządu, które mogłyby ukazywać go w korzystnym świetle, jak np. ofensywa deregulacyjna. Do końca maja rząd planuje przygotować ponad 100 ustaw, które mają uchylić około 120 tysięcy przepisów. Pytanie więc, czy Nawrocki - gdyby został prezydentem - zgodziłby się na wszystkie. Wszyscy w koalicji mają w pamięci casus ustawy obniżającej składkę zdrowotną od 2026 roku, której podpisania Andrzej Duda odmówił. - Wystarczy, że znajdzie sobie jakiś powód pozamerytoryczny, np. wskaże, że ustawa została źle skonsultowana - wskazuje rozmówca z KO.
Problematyczna w tym wariancie może się okazać także zapowiadana rekonstrukcja rządu. Jeśli zmiany mają być głębokie (o czym piszemy niżej), trzeba będzie zmienić tzw. ustawę działową, regulującą kompetencje poszczególnych resortów. Nawet Andrzej Duda potrafił zawetować taką ustawę przedłożoną przez obóz PiS w 2021 roku, powołując się m.in. na fakt, że nie zapewniono, że będzie mieć konstytucyjnych 21 dni na podjęcie decyzji w jej sprawie. Po wygranej Nawrockiego może się okazać, że na część zmian nie będzie zgody prezydenta, w związku z czym może się okazać, że ruchy rekonstrukcyjne rządu będą czysto kosmetyczne.
Wreszcie prezydentura Karola Nawrockiego utrudniłaby koalicji to, z czym szła po władzę w 2023 roku, czyli rozliczenia PiS. Już teraz w stronę ministra Adama Bodnara kierowane są pretensje, że proces ten idzie za wolno, ale przy niesprzyjającym prezydencie może się okazać, że jest to jeszcze trudniejsze, bo Karol Nawrocki mógłby potencjalnie ułaskawiać skazywane osoby.
Wygrana Trzaskowskiego i rekonstrukcja rządu
Wygrana Trzaskowskiego oznacza przystąpienie do rekonstrukcji rządu. Takie były wcześniejsze zapowiedzi premiera Donalda Tuska, potwierdzone w ostatnich wywiadach. Jak wynika z wypowiedzi Tuska, ale też koalicjantów, będzie to połączone z renegocjacją umowy koalicyjnej, choć nie wszyscy się do tego palą. Na pewno z umowy wynika, że w połowie kadencji marszałkiem Sejmu przestaje być Szymon Hołownia, a zastąpi go Włodzimierz Czarzasty. Hołownia do tej pory zapewniał, że ustąpi. Polska 2050 chce jednak w zamian renegocjacji umowy koalicyjnej i wpisania do niej, że to ugrupowanie otrzyma funkcję wicepremiera. To może oznaczać, że wicepremierem przestanie być Krzysztof Gawkowski. Dlatego Lewicy nie zależy na renegocjacji umowy.
Osobną kwestią jest, jakie pociągnie to za sobą zmiany w gabinecie Tuska.
- W czerwcu na spokojnie wrócę do rozmowy z moimi partnerami koalicyjnymi. Nie, żeby im coś zabrać, tylko żeby ten rząd był mniejszy, mniej liczebny i sprawniejszy - mówił Tusk w środę w TVP Info.
Do tego jednak nie palą się koalicjanci, którzy mają obawy, że hasło "mniejszy rząd" oznacza okrojenie ich stanu posiadania. Jednym kierunkiem zmian może być zmniejszenie liczby wiceministrów. Koalicja wprowadziła zasadę, że w poszczególnych resortach każda partia ma mieć swojego przedstawiciela na poziomie ministra lub wiceministra. Nie jest ona w 100 proc. przestrzegana, ale i tak powoduje to, że cały gabinet liczy ponad 100 osób - w tym ponad 80 sekretarzy i podsekretarzy stanu.
W tym punkcie najbardziej chętna do zmian jest Polska 2050, która i tak dziś nie wypełnia wszystkich wakatów, jakie jej przysługują. Pozostali koalicjanci mają większą rezerwę wobec tych zmian.
Gospodarcze centrum rządu
Jeszcze większe emocje będą budzić ewentualne korekty na szczeblu resortów. Bez rekompensaty mniejsi koalicjanci nie będą kwapić się do konsolidacji ministerstw, bo to oznacza mniejszy stan posiadania. Dziś Polska 2050 ma dwa resorty, Lewica trzy, a ludowcy cztery. Z nieoficjalnych informacji wynika, że KO chciałaby większego wpływu na resorty gospodarcze. - Mamy dziś kilka resortów, których gospodarcze kompetencje się zazębiają. To MRiT, MKiŚ, resort infrastruktury, resort przemysłu - tłumaczy polityk KO.
Platforma chciałby stworzenia czegoś w rodzaju gospodarczego centrum rządu. Dziś KO ma resort finansów, przemysłu i aktywów państwowych. Odpowiada więc za spółki i spina finanse państwa, ale nie ma wpływu na kreowanie polityki gospodarczej.
- Do tej pory taki układ udało się stworzyć Morawieckiemu, który skupił władzę w KPRM. Dla niego resort rozwoju i finansów działały usługowo - mówi rozmówca z rządu. W tym kontekście słychać od pewnego czasu o pomyśle wicepremiera dla Andrzeja Domańskiego, co miałoby mu dać rolę koordynatora do spraw polityki gospodarczej.
Inny z naszych rozmówców zwraca uwagę, że obecny podział jest dysfunkcyjny. - Te resorty robią coś innego, niż wynika z ich nazwy. Ministerstwo Rozwoju jest tak naprawdę resortem budownictwa, a z kolei ministerstwo przemysłu nie jest od przemysłu, a od dalszego działania górnictwa. Tak można wyliczać dalej - podkreśla.
Korekty w tych resortach mogą być polem gry z koalicjantami, ale też są dziś przedmiotem sporów między nimi. Do zajmowania się budownictwem pretendują i Lewica, i ludowcy, i Polska 2050.
Niektórzy ministrowie mogą stracić stanowiska
W tle są personalia i to, kto rząd opuści. Giełda ruszyła, ale nie ma żadnej pewności co do nazwisk, a zwłaszcza wobec resortów koalicyjnych czekają nas targi. Premier ma pełną swobodę, jeśli chodzi o ministrów KO, ale tu wiele będzie zależało od wyniku wyborów. Jeśli Rafał Trzaskowski wygra, to część obecnych członków rządu może trafić do jego kancelarii. - Dziś nikt się tym nie zajmuje - słyszymy z okolic KPRM. Nasz rozmówca podkreśla, że jest na to jeszcze za wcześnie.
W tle tych roszad może czaić się większe rozdanie dotyczące także foteli w instytucjach powiązanych z rządem czy spółkach Skarbu Państwa. W tym kontekście Polska 2050 ma swój pomysł na ustawę, a inny - o ładzie korporacyjnym - szykuje także Jakub Jaworowski, minister aktywów państwowych.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl