Wysokie ceny dotykają dziś wszystkich bez wyjątku, zarówno konsumentów, jak i firmy. Rząd chce temu zaradzić wprowadzając tarczę inflacyjną. Od stycznia na trzy miesiące ma zostać m.in. obniżona stawka VAT na energię elektryczną - z 23 na 5 proc oraz całkowicie zniesiona akcyza na energię elektryczną. Rząd ulży też kierowcom. Obniży akcyzę na paliwo i czasowo zwolni je z podatku od sprzedaży detalicznej.
Tymczasem eksperci uważają, że rząd jest niekonsekwentny, m.in. dlatego, że rezygnuje teraz z podatków, które niedawno wprowadził. Jak dodają, przypomina to trochę sytuację, gdy ktoś zabiera komuś rower, aby za chwilę dołożyć mu się do kupna nowego sprzętu.
- Rząd zdecydował się na systemowe, podatkowe rozwiązania i to krok w dobrym kierunku. Jednocześnie bohatersko ogłasza zawieszenie stosowania podatku od sprzedaży detalicznej, który wprowadził 11 miesięcy temu. Tymczasem prognozowaliśmy, że przyczyni się to m.in. do wzrostu cen paliw - komentuje Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan.
Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy i ekspert Lewiatana, komentuje to dosadniej: - Rząd wjeżdża na białym koniu i chce nas ratować przed inflacją, którą w dużej mierze sam wywołał. Tymczasem do obecnej wysokiej inflacji przyczyniły się też podatki, które rząd niedawno wprowadził oraz m.in. działania związane z uszczelnieniem systemu podatkowego - mówi.
Dodaje, że Lewiatan ostrzegał już na początku roku, że ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej wprowadzona w styczniu przyczyni się m.in. do wzrostu cen zarówno paliw, wyższych kosztów transportu, jak i towarów oraz usług. - W styczniu apelowaliśmy do rządu w tej sprawie. Zwracaliśmy wtedy uwagę na fakt, że sprzedawcy paliw działają na niskich marżach, jeżeli więc doliczy im się dodatkowe opłaty to automatycznie przełoży się to na wyższe ceny - wyjaśnia.
Nowy podatek w rachunkach za prąd
Kolejnym podatkiem, który według ekspertów Lewiatana w dużym stopniu przyczynił się do wzrostu cen, była tzw. opłata cukrowa od słodzonych napojów. - Ten podatek spowodował, że butelka takiego napoju w niektórych wypadkach wzrosła nawet o 100 proc - twierdzi Przemysław Pruszyński.
Mało tego. Tegoroczne podwyżki rachunków za energię elektryczną były m.in. skutkiem pojawienia się tzw. opłaty mocowej, czyli nowego ukrytego podatku w praktyce doliczanego do cen energii.
- Od początku tego roku to nowa pozycja wprowadzona w rachunku za energię elektryczną. Tymczasem teraz rząd bohatersko chce obniżyć nam rachunki za prąd. To kolejna niekonsekwencja, skoro kilkanaście miesięcy wcześniej zdecydowano się na opodatkowanie dostarczania energii, czyli doliczeniu opłaty do cen energii, co automatycznie spowodowało także wzrost cen - przypomina ekspert Lewiatana.
Tymczasem obecnie rząd zaproponował zmniejszenie podatku VAT, którym objęta jest energia. - Nie jest więc prawdą, że rząd nie przyczynił się do wzrostu cen energii - dodaje ekspert.
Rząd prowadzi agresywną politykę fiskalną
Według Przemysława Pruszyńskiego do obecnego wzrostu cen przyczyniły się także działania rządu prowadzone w ramach uszczelniania systemu podatkowego. Wiąże się to m.in. z ograniczeniem wielu kosztów związanych z działalnością gospodarczą, które wcześniej można było zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów.
- Firmom ograniczono m.in możliwość zaliczenia do kosztów wydatków np. na usługi doradcze czy badania rynku, co zwiększyło wielu przedsiębiorstwom podstawę opodatkowania, obniżając im koszty i obniżając im rentowność. To cienka granica od uszczelniania systemu podatkowego do nadmiernego fiskalizmu - wyjaśnia ekspert Lewiatana.
Z kolei według Pawła Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Pracodawców RP, rząd bardzo chce pokazać, że coś robi, dlatego przygotował pakiet antyinflacyjny. Jednak w dalszym ciągu jest to kontynuacja dotychczasowej polityki albo tylko jej korekta.
- To agresywna polityka fiskalna, która jest kontynuowana w ramach Polskiego Ładu, która koncentruje się głównie na osłonie osób o niższych zarobkach i nieaktywnych zawodowo. Nakręca to konsumpcję i obciąża firmy, bo rośnie fiskalizm państwa - komentuje ekspert Pracodawców RP.
Dodaje, że obecnie jest kilkanaście różnych podatków, które bezpośrednio uderzają w przedsiębiorstwa. W efekcie firmy są zmuszone, aby przerzucać wzrost kosztów na klientów, co odbija się na wzroście cen produktów.
Rośnie presja na wzrost płac
Andrzej Arendarski, prezydent Krajowej Izby Gospodarczej, uważa z kolei, że inflacja w Polsce rośnie przez lawinowy wzrost kosztów wytwarzania. Przyczyniają się do tego m.in. takie elementy, jak dodatkowe daniny i zwiększanie istniejących.
Przypomina, że chodzi m.in. o rosnące opłaty środowiskowe za wodę, gospodarkę odpadami, energię, emisje CO2 a także o opłatę cukrową i wzrost akcyzy.
- Dochodzą do tego rosnące koszty administracyjne związane z nowymi wymogami w polityce podatkowej. A przed nami kolejne podwyżki - w tym związane z wprowadzeniem Polskiego Ładu. Do tego dochodzą negatywne skutki aktualnej polityki kursowej. Złoty jest za słaby, a to istotnie podwyższa inflację - wylicza ekspert.
Prof. Adam Mariański, przewodniczący Krajowej Rady Doradców Podatkowych, dodaje, że inflację nakręca także nadchodząca skala podwyżek wynagrodzeń, związana z Polskim Ładem. W efekcie w firmach rośnie presja na wzrost płac.
- Ten efekt będzie szczególnie widoczny w styczniu i lutym. Inflacja będzie wyższa, bo wzrosną koszty prowadzenia biznesu, a trzeba będzie podnieść ceny usług i towarów. Gminy już zaczynają podnosić ceny usług, w tym m.in. biletów komunikacji miejskiej, rosną też opłaty za przedszkola, co dodatkowo napędza inflację. Moim zdaniem tarcza antyinflacyjna nie będzie mieć więc większego znaczenia - podsumowuje.