Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Czeczeni na wojennej ścieżce. Walczą w Syrii

0
Podziel się:

Wojujący islam przywędrował do Pankisi wraz z uciekinierami z Czeczeni, którzy od 2000 r., wśród gruzińskim ziomków, szukali schronienia przed wojną.

Czeczeni na wojennej ścieżce. Walczą w Syrii
(Mikhail Evstafiev/Wikipedia)

Zapędzeni w kaukaskie wąwozy przez rosyjskie wojska, czeczeńscy partyzanci wyprawiają się na wojny na Bliskim Wschodzie, a także na Ukrainę. W wojennych komunikatach z syryjskich i irackich frontów przewijają się nazwiska asz-Sziszani.

Tak na Bliskim Wschodzie nazywają ochotników, przybywających na wojnę z Kaukazu - z Czeczenii, ale także Dagestanu, Azerbejdżanu czy położonego w Gruzji wąwozu Pankisi, ciągnącego się przez dziesięć kilometrów wzdłuż rzeki Alazań i składającego się z ledwie sześciu wiosek, zamieszkanych przez gruzińskich Czeczenów - Kistów.

Jednym z najważniejszych, a według wielu najważniejszym wojennym emirem samozwańczego kalifatu na terytoriach Iraku i Syrii jest Abu Omar asz-Sziszani, który jeszcze dwa lata temu nosił imię Tarchana Batiraszwilego i wypasał barany na kaukaskich zboczach przy rodzinnej wiosce Birkiani w wąwozie Pankisi. We wrześniu Amerykanie wpisali go na czarną listę najgroźniejszych dżihadystów świata.

Znalazł się na niej jeszcze jeden mieszkaniec Pankisi, Murat Margoszwili, walczący w Syrii pod imieniem Muslima asz-Sziszaniego. Starszy od Abu Omara Muslim, przezywany w Pankisi _ Żorżikiem _, służył kiedyś w Armii Radzieckiej, a potem walczył w czeczeńskich wojnach z przełomu wieków. W ostatnich latach dowodził własnym oddziałem w Dagestanie jako żołnierz emiratu, ogłoszonego na Kaukazie w 2007 r. przez ostatniego przywódcę czeczeńskiego powstania, zmarłego w tym roku Dokku Umarowa.

Kiedy wybuchła wojna domowa w Syrii, a tamtejsi mułłowie okrzyknęli ją świętą, Tarchan Batiraszwili, _ Żorżik _ i wielu ich towarzyszy broni wyruszyło przez Turcję do Aleppo w Syrii, by wesprzeć tamtejszych mudżahedinów. Według rozmaitych szacunków w Syrii i Iraku walczy kilkanaście tysięcy cudzoziemskich ochotników, w tym około 2 tys. Czeczenów. Przybysze z Kaukazu stanowią najwyżej połowę z nich. Pozostali to Czeczeni, którzy uciekli przed kaukaską wojną na zachód Europy, a przede wszystkim ich synowie, którzy wyrośli już na Zachodzie.

Na wojnę do Syrii wyjechało też 50-60 gruzińskich Czeczenów. _ Na wojnę popchnęła ich głównie bieda i bezrobocie, z powodu których od lat młodzi z Pankisi jeżdżą na zarobek do Turcji. Kiedy w Syrii wybuchła wojna, byli tuż obok, przez miedzę _ - mówi Rizwan, weteran partyzanckich wojen z Abchazji i Czeczenii. - Zaciągając się na wojnę kierują się też głęboką wiarą, święcie wierzą, że walczą w słusznej sprawie, za islam i przeciwko Rosji, która wspiera syryjski reżim".

Wojujący islam przywędrował do Pankisi wraz z uciekinierami z Czeczeni, którzy od 2000 r., wśród gruzińskim ziomków, szukali schronienia przed wojną. Z uchodźcami przybyli do wąwozu czeczeńscy partyzanci, a także wspierający ich arabscy ochotnicy i ich mułłowie, nawołujący do świętej wojny i ustanowienia kalifatu w całym świecie islamu.

_ W Syrii zginęło ośmiu naszych _ - przyznaje Wahid, który sam także walczył w tym kraju. Początkowo kaukascy ochotnicy walczyli we własnej partyzanckiej armii o nazwie _ Kaukascy mudżahedini Lewantu _. Kiedy latem wśród arabskich partyzantów doszło do rozłamu na zwolenników Al-Kaidy i odmawiającego podporządkowania się jej kalifatu, ogłoszonego przez Państwo Islamskie, do schizmy doszło też wśród Czeczenów.

Większość z nich wraz z Abu Omarem przeszła pod sztandary kalifatu. Inni z Muslimem i Slahuddinem asz-Sziszanimi na czele pozostała przy Al-Kaidzie. _ To wszystko tylko taktyka, polityczne rozgrywki, a tak naprawdę walczymy przeciwko jednemu wspólnemu wrogowi _ - wzrusza ramionami Wahid.

Czeczeni, z racji swojego doświadczenia bojowego i wojskowych talentów, są najbardziej poszukiwanymi ochotnikami, werbowanymi przez przywódców kalifatu i syryjskiej filii Al-Kaidy. Do niedawna większość wśród czeczeńskich ochotników stanowili przybysze z Europy. Restrykcje zachodnich rządów wobec podróżujących do Turcji i Syrii spowodowały, że ostatnio ochotnicy przybywają głównie z Kaukazu, skąd bezpośrednio mogą dolecieć do Stambułu (jako obywatele Rosji są zwolnieni z obowiązku posiadania wiz tureckich) z Groznego, Machaczkały, Władykaukazu czy Krasnodaru.

Obecność Czeczenów na syryjskich i irackich wojnach niepokoi prorosyjskiego prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa, który obawia się, że z Bliskiego Wschodu kaukascy mudżahedini mogą spróbować wrócić na Kaukaz i wszcząć tam nową wojnę. Czeczeńscy mudżahedini z Syrii i Iraku poprzysięgli wierność emirowi Kaukazu Alemu Abu Mohammedowi, który zastąpił Dokku Umarowa. Emir zaś dał im swoje błogosławieństwo na wojnę w Syrii apelując, by po zwycięstwie wracali na Kaukaz i tam walczyli o ustanowienie kalifatu.

W jeszcze większe zakłopotanie wprawia Kadyrowa udział Czeczenów w wojnie, jaka od wiosny toczy się na wschodzie Ukrainy, choć czeczeńskich ochotników walczy tam znacznie mniej niż na Bliskim Wschodzie i nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla panowania Kadyrowa i Kremla na Kaukazie. Kadyrow temu zaprzecza, ale dziennikarze od dawna donoszą znad Donu i z Krymu o kilkuset czeczeńskich żołnierzach, przysłanych z Groznego dla wsparcia prorosyjskich separatystów.

_ Nie wyróżnili się niczym na froncie i wygląda, że podobnie jak w 2008 r. podczas wojny w Osetii Południowej, pojechali tam brać łupy, niż żeby nadstawiać karku za Rosjan _ - mówi Rizwan, pankiski weteran kaukaskich wojen.

Po drugiej stronie ukraińskiego frontu, przeciwko Rosji, a po stronie Kijowa opowiada się natomiast sławny czeczeński komendant partyzancki Isa Munajew, dawny generał czeczeńskich prezydentów Dżochara Dudajewa i Asłana Maschadowa, walczących o niepodległość Czeczeni. W sierpniu Munajew zaproponował rządowi w Kijowie, że zbierze w Europie batalion czeczeńskich ochotników i ruszy na ich czele na wojnę nad Dniepr.

Czytaj więcej w Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)