Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Macierewicz chce wydać miliardy na nowy rodzaj wojsk. Nawet mała Estonia jest tu lepsza

67
Podziel się:

Szef MON planuje spore wydatki związane z armią cyberwojowników w polskich mundurach. Problem jednak w tym, że z wydawaniem pieniędzy na modernizacje już istniejących wojsk ma kłopoty, a z pozyskaniem specjalistów IT nie radzą sobie nawet firmy płacące znacznie lepiej niż MON. Cyberarmia może być jednak cennym orężem w zaostrzającym się konfliktem Macierewicza z szefową Ministerstwa Cyfryzacji, o to kto odpowiadał będzie za cyberbezpieczeństwo Polaków.

Macierewicz chce wydać miliardy na nowy rodzaj wojsk. Nawet mała Estonia jest tu lepsza
(Andrzej Hulimka/REPORTER)

Szef MON planuje spore wydatki związane z armią cyberwojowników w polskich mundurach. Problem jednak w tym, że z wydawaniem pieniędzy na modernizację już istniejących wojsk ma kłopoty, a z pozyskaniem specjalistów IT nie radzą sobie nawet firmy płacące znacznie lepiej niż MON. Cyberarmia może być jednak cennym orężem w konflikcie Macierewicza z szefową Ministerstwa Cyfryzacji.

Podczas ostatniej odprawy kierownictwa MON z naczelnym dowództwem Sił Zbrojnych szef resortu, Antoni Macierewicz, miał ujawnić, że 2 mld zł w planowanych wydatkach zostanie przeznaczone na formowanie wojsk cybernetycznych. Jak wiele mamy na tym polu do zrobienia, pokazał choćby atak na polski sektor bankowy, o którym pisaliśmy w money.pl.

- Rozgraniczałbym dwie rzeczy. Decyzję polityczną o powstaniu takich wojsk od rzeczywistego ich utworzenia. Do tej sumy też bym się nie przyzwyczajał. Choć taką jednostkę oczywiście musimy mieć - to naturalne pokłosie tego, co dzieje się w całym NATO - mówi money.pl Krzysztof Liedel, ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem - Collegium Civitas.

Rzeczywiście na warszawskim szczycie pakt jasno wskazał, że cyberprzestrzeń jest kolejnym obszarem, gdzie prowadzone są i będą działania związane ze współczesnymi konfliktami. Jak dodaje ekspert, jesteśmy tu bardzo mocno opóźnieni w stosunku do sojuszników. Za nasze cyberbezpieczeństwo w znaczącej mierze odpowiadają teraz sojusznicy, którzy szybciej od nas utworzyli takie jednostki.

Tajna jednostka

Przykładem może być tu np. maleńka Estonia, gdzie utworzono nawet natowskie centrum cyberbezpieczeństwa. „Rzeczpospolita”, która ujawniła informację o znaczących środkach na cyberwojsko, przypuszcza, że chodzi tutaj o rozwój Narodowego Centrum Kryptologii (NCK). Przypuszcza, ponieważ resort nie udziela informacji w tej sprawie.

Na nasze pytania w tej sprawie również pozostały bez odpowiedzi. "W odniesieniu do przesłanej korespondencji uprzejmie informuję, że pytania dotyczą informacji o charakterze niejawnym i jako takie nie podlegają ujawnieniu" - napisała rzecznik prasowy MON mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.

Wiadomo jedynie, że od niedawna przy NCK działa też Centrum Operacji Cybernetycznych. Również nasz rozmówca zakłada, że MON będzie chciało wykorzystać to, co już tam istnieje. - Zapewne będą to tworzyć na podbudowie struktur związanych z kryptografią. Jednak zanim taka cyberjednostka osiągnie pełną sprawność operacyjną, będzie to jednak bardziej przypominało budowanie od podstaw, z tworzeniem nowych struktur i zakupami drogiego sprzętu - wylicza Liedel.

COC, podobnie jak w innych armiach NATO, odpowiadać ma za cyberbezpieczeństwo wojskowych systemów dowodzenia i łączności. To jednak nie wszystko. W ocenie eksperta Collegium Civitas musimy uzyskać zdolności nie tylko w defensywie, ale również w działaniach zaczepnych, ofensywnych, planowaniu skomplikowanych operacji.

- To już jest znacznie trudniejsze i wymaga większych nakładów. Te 2 mld zł wystarczą tylko na start. On również nie będzie łatwy, bo widać wyraźnie, że resort ma kłopoty z zakupami sprzętu, przetargami i wykorzystaniem bieżącego budżetu. Brakuje też specjalistów od takich zakupów - oni z kolei boją się pracować przy przetargach dla wojska ze względu na atmosferę korupcyjnych podejrzeń - mówi Liedel.

Problem kadrowy na horyzoncie

Rzeczywiście, jak już pisaliśmy w money.pl, mimo planów zwiększenia wydatków na zbrojenia nawet do 2,5 proc. PKB, ciągle nie potrafimy dobrze ich wydawać. Przykładem mogą być odwołane lub przesuwane przetargi (Caracale, drony, okręty), ale też i nie do końca trafione zakupy - choćby ultranowoczesnych i bardzo drogich rakiet do F-16 za 3 mld zł, do których ciągle brakuje systemów rozpoznawania celów.

Podobnie jest z pociskami dla marynarki o zasięgu 200 km, które współpracują z radarami o zasięgu 50 km. Pytanie więc, jak będą wydane 2 mld zł na wojska cybernetyczne. Niestety, nie otrzymaliśmy od MON odpowiedzi na pytania dotyczące planów ich wydatkowania. Zadanie to nie będzie proste również z innej przyczyny.

Wszystkie firmy działające w Polsce, ale również na świecie, od lat już zmagają się z problemem niedoboru pracowników branży IT. O ile najbogatsi gracze na rynku mogą tych najlepszych przyciągać wysokimi płacami i workami benefitów, o tyle wojsko będzie miało tutaj ograniczone możliwości.

Tymczasem by taka jednostka mogła podejmować skuteczne działania, muszą tam służyć najlepsi. - To potężny problem. MON nie będzie dla nich atrakcyjnym miejscem pracy, głównie pod względem finansowym. Nie spodziewam się, że będą tam walili drzwiami i oknami - nawet ci nieco słabsi. Z kolei ci najlepsi chcieliby zarabiać dużo więcej niż generałowie, a to z kolei nie jest możliwe - mówi Liedel.

Pewnym rozwiązaniem byłyby w tej sytuacji kontrakty z cywilami, które na świecie powoli zaczynają być normą. Jak przekonuje ekspert, obecnie już nawet za 60 proc. wszystkich działań bojowych armii USA odpowiedzialni są cywile. Nie chodzi tylko o logistykę, ale również o czynności związane z naprowadzaniem rakiet, obsługą dronów.

Według eksperta MON planuje wspierać kadrowo budowę tej jednostki naukowcami z Wojskowej Akademii Technicznej. Może również jeszcze bardzo młodym, ale zdolnym, proponować opłacenie studiów w zamian za późniejsze ich odpracowanie w tej jednostce.

- Służby wyszukują w środowisku nie tylko młodych zdolnych informatyków, ale też hakerów. Z tego co wiem, wojsko już też tak robi i być może w ten sposób będzie uzupełniać proces rekrutacji - mówi Liedel.

Wojna na górze

W całej sprawie istotny jest jeszcze jeden wątek. Bardzo możliwe, że deklaracja ministra Macierewicza o znaczących wydatkach na cyberwojsko związana jest z konfliktem wewnątrz rządu związanym z cyberbezpieczeństwem właśnie.

Jak pisaliśmy w money.pl, spór skutkował nawet odejściem z Ministerstwa Cyfryzacji architekta strategii w tym zakresie. Chodzi o generała brygady Włodzimierza Nowaka, który w listopadzie podał się do dymisji z funkcji pełnomocnika ministra cyfryzacji ds. cyberbezpieczeństwa. Oficjalnie miał ku temu prywatne powody, ale nieoficjalnie miało chodzić o zatarg z MON.

Generał miał zostać podsekretarzem stanu odpowiedzialnym za cyberbezpieczeństwo. Funkcja ta czyniłaby go najważniejszą osobą w państwie w tej materii. To on miał być autorem spójnej strategii obrony naszej cyberprzestrzeni. Jednak jego awans blokował minister Macierewicz.

Spór jest ciągle żywy. Jego ostatnią odsłonę mogliśmy obserwować w ubiegłym tygodniu, kiedy to Anna Streżyńska na antenie Radia ZET jasno dała do zrozumienia, że nie podoba jej się militaryzacja cyberbezpieczeństwa i nie wszystko, co z nim związane, powinno znajdować się w gestii MON.

Jak pisaliśmy w WP, wiele wskazuje jednak na to, że to pani minister wyjdzie z tej potyczki zwycięsko. Wszystko dlatego, że Rada Ministrów przyjęła zaproponowaną przez ministerstwo cyfryzacji strategię cyberbezpieczeństwa. Uchwała ma już czekać tylko na podpis premier Szydło, choć może to jeszcze nie koniec.

- Deklaracja Macierewicza o 2 mld zł może być zagraniem w tej sprawie. Wcale by mnie to nie zdziwiło. Działając w administracji przyzwyczaiłem się, że najlepiej sprawdza się tam strategia faktów dokonanych. Trzeba pokazać, kto ma tu najwięcej do powiedzenia i powinien koordynować całość działań - mówi Krzysztof Liedel, który przed laty pracował w BBN.

W jego ocenie za tę walkę na górze odpowiedzialne jest też niewłaściwe rozumienie przez polityków koordynacji jako takiej. - W naszym kraju ciągle postrzega się koordynującego jako tego, który ma władzę. Tymczasem on ma tylko wypracować mechanizmy wzajemnej współpracy wielu instytucji - konkluduje Liedel.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(67)
ERUDYTA
7 lat temu
Wystawiam Antka na ALLEGRO !!!
pfLeming
7 lat temu
Macierewicz niczego nie musi tworzyć, bo PiS posiada już prawdziwą armię trolli internetowych., liczebnością dorównującą rosyjskim.
tako
7 lat temu
natychmiast powinna byc dymisja dosc już tych Macierewiczów i innych cały ten rząd do dymisji ile można znosić to już ludzkie pojęcie przechodzi
Jola
7 lat temu
A z tych miliardów ile trafi do Misiewicza za usługi w stosunku do Antka?
seba
7 lat temu
przecież ten KRET rozwala całą polską armię !!!
...
Następna strona