Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|

"Pionierzy nie zarabiają". Polski projekt walczy o nagrodę dla firmy, które zmieniają społeczeństwa

3
Podziel się:

- Nigdy nie dorobię się wielkich pieniędzy. Pionierzy nie zarabiają – mówi Adam Jesionkiewicz w rozmowie z money.pl. Przedsiębiorca od ponad 20 lat robi biznesy internetowe. Jego ostatni projekt, Ifinity, walczy o prestiżową nagrodę dla firm technologicznych, które zmieniają społeczeństwo.

Ifinity to jedyny polski startup, który walczy w konkursie Innovation Radar Prize 2018
Ifinity to jedyny polski startup, który walczy w konkursie Innovation Radar Prize 2018

- Nigdy nie dorobię się wielkich pieniędzy. Pionierzy nie zarabiają – mówi Adam Jesionkiewicz w rozmowie z money.pl. Przedsiębiorca od ponad 20 lat robi biznesy internetowe. Jego ostatni projekt, Ifinity, walczy o prestiżową nagrodę dla firm technologicznych, które zmieniają społeczeństwo.

Money.pl: Ifinity to twój najświeższy projekt. Jako jedyny polski startup walczy o prestiżową nagrodę Innovation Radar Prize. Jest duma?

Adam Jesionkiewicz: To już nie jest taki świeży projekt. Wystartowaliśmy z nim w 2016 roku. Trzy lata dla startupu to kawał życia. Wiesz, ile startupów nie może wytrwać jednego roku?

Zobacz także: "Polscy przedsiębiorcy wiedzą, że innowacje są konieczne. To jest ich przyszłość"

Chyba nie jest tak źle. Pamiętam raport o firmach, które były finansowane przez KPK (Krajowy Punkt Kontaktowy związany z funduszami unijnymi). Średnio co piąta okazywała się niewypałem.

Według moich obserwacji raczej 99 na 100. Największy pogrom jest wtedy, gdy startup tworzy produkt i dopiero zaczyna szukać rynku. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy startupowiec da się namówić do tego, aby najpierw znajomym pokazać produkt. To jest pułapka, bo znajomy zawsze go kupi. A potem okazuje się, że na prawdziwym rynku nie ma chętnych. Ale czy to źle? To, że coś nie idzie, jest naturalnym procesem. Innowacja to chaos, z którego nie wiesz co się urodzi. Nie możesz zadekretować, że ta lub inna firma za parę lat okaże się unicornem (czyli jej wartość wyniesie powyżej miliarda dolarów - przyp.red.)

Wróćmy do Ifinity. Na czym ten projekt polega?

Zaczęło się od spotkania na Uniwersytecie w Coventry. Okazało się, że jest tam część studentów niewidomych. Uczelnia chciała uszyć projekt, który miał takim właśnie osobom pomóc radzić sobie z różnymi barierami. Zaczęło się od dostosowania kampusu do potrzeb osób niepełnosprawnych, a potem ewoluowało to w kierunku procesów edukacyjnych. Lider projektu zebrał kilkunastu partnerów z obszaru AI, grywalizacji, e-learningu i razem zbudowaliśmy projekt Beaconing, który został dofinansowany z unijnego Horyzontu 2020 (wartość projektu ponad 7 milionów euro). Nasza rola polegała na dostarczeniu danych o lokalizacji, które pozyskujemy m.in. dzięki beaconom. Są to małe nadajniki mogące komunikować się np. z naszymi smartfonami. Z tego wszystkiego powstała platforma do gier edukacyjnych. Ciekawy projekt, ale trudny do skomercjalizowania

Masz już pomysł, jak na tym zarabiać?

Pracujemy nad tym. Mamy pewne obserwacje po wdrożeniu podobnego projektu w Warszawie w Centrum Nauki Kopernik. Miesiąc temu uruchomiliśmy tam system, który pomaga się przemieszczać osobom niewidomym. Dzięki komunikatom głosowym taka osoba wie, gdzie się znajduje, co jest na prawo, a co na lewo. Informacje są krótkie i zwięzłe. Pamiętajmy, że słuch jest ważnym narzędziem komunikacji dla osoby niewidomej, więc nie możemy go obciążać. To tak jakby mieć cyfrowego przewodnika.

Czy tutaj też wykorzystujecie beacony?

Absolutnie. Ta infrastruktura jest bardzo wygodna. Beacony są precyzyjniejsze od sygnału GPS, który potrafi się mylić nawet o kilkadziesiąt metrów. Dla osoby niewidomej taki dystans to problem. Poza tym beacony są tańsze. Jeden kosztuje kilkanaście dolarów. A 1000 beaconów wystarczy, by postawić system w galerii handlowej czy w kampusie uniwersyteckim.

Skoro o cenach mowa, to ile zarobiłeś na projekcie dla NCK?

Tej wielkości wdrożenie to koszt w okolicach 100 tys. zł. Dzięki temu, że posiadamy dosyć dojrzałą platformę i narzędzia do implementacji, możemy dzisiaj na takim projekcie wygenerować przyzwoitą marżę.

A wyobrażasz sobie, aby twój koncept był wykorzystywany nie tylko w budynkach, ale też np. na ulicach?

Zupełnie nie wierzę w taką wizję. Ta technologia ma sens w urzędzie czy w komunikacji miejskiej. Tam jest dla niej miejsce i tam może tworzyć jakąś wartość użytkową.

Gdyby przyjrzeć się twoim poprzednim biznesom to widać, że od dawna ciągnęło cię do internetu i technologii.

W internecie zaczynałem w 1996 roku. Trzy lata później było nas w firmie 100 osób. Stworzyliśmy pierwsze serwisy contentowe m.in. futbol.pl, valhalla.pl i pc.com.pl. W 2000 roku zmiotła nas bańka internetowa. Byliśmy młodzi i głupi i zamiast przeczekać ten okres, to każdy z nas poszedł w swoją stronę. Dziś po 20 latach zajmowania się marketingiem staram się robić rzeczy, które przynoszą coś dobrego. Dlatego m.in. pomagam niewidomym. Choć, jak mówiłem wcześniej, nie jest to technologia na której łatwo się zarabia. Rynek nie jest na nią gotowy. Mój problem polega na tym, że zawsze jestem za wcześnie. Mnie kręcą rzeczy, które są nowe, a to z punktu widzenia biznesu jest pocałunkiem śmierci. Dlatego nigdy nie dorobię się wielkich pieniędzy. Pionierzy nie zarabiają, a na pewno nie w tej części świata.

Czy uważasz siebie za technoentuzjastę?

Jestem, ale nie uważam, aby nowa technologia zawsze była najlepszym rozwiązaniem. Niektórzy twórcy kompulsywnie wymyślają rozwiązania, nie zastanawiając się w ogóle, czy są one komukolwiek potrzebne. Jak zacznie się analizować większość nowych technologii to okazuje się, że generują one dwadzieścia nowych problemów.

Na przykład?

Wyobraźmy sobie faceta, który stoi przed witryną sklepową. Ogląda jakieś ubranie. I wtedy przychodzi mu na smartfona komunikat, że dziś ten strój kupi 30 proc. taniej. I wtedy myślę sobie, czy nie prościej wydrukować plakat? Technologia nie powinna komplikować świata.

Zmienię temat. Jak długo śpisz w nocy?

Musi być przynajmniej osiem godzin. Ja mam poukładane życie.

W świecie biznesu nie brakuje osób, które sypiają po cztery godziny i patrzą z góry na tych, którzy śpią pięć. Jak Gary Vaynerchuk (milioner, specjalista marketingu cyfrowego i mówca – przyp. red.).

To, co on mówi jest szkodliwe. Dziś znacznie więcej wiemy o ludzkim mózgu. Naturalnym stanem jest czuwanie. Wtedy też mózg się regeneruje. A zobacz, jak dziś żyjemy. Większość czasu jesteśmy w pełnym skupieniu. Stąd bierze się uczucie stresu i wyobcowania. Jeżeli jeszcze zaburzymy to brakiem snu, to depresja może okazać się najmniej dotkliwą konsekwencją. Ludzie cierpią, bo są przekonywani że wszystko od nich zależy. A gdy coś nie idzie, to biorą całą na siebie winę.

Depresja jest częstym problemem wśród startupowców?

Jak startupowcy spotykają się ze sobą, to najpierw mają prezentację. Pokazują wykresy, wyniki, chwalą się sukcesami. Wszyscy biją brawo. Potem, gdy kończy się prezentacja, zaczynają rozmawiać szczerze. Jeden narzeka, że mu inwestor nie przelał transzy pieniędzy. Drugi, że nie dowozi wyniku. Trzeci, że musi zwolnić ludzi. Wystarczy pięć minut i mamy dwa światy. Inwestycja to nie jest wygrana na loterii, tylko zobowiązanie na wiele milionów złotych. To jest obciążanie psychiczne i każdy normalny człowiek będzie miał z tym problem.

Ty też miałeś?

Mógłbym powiedzieć, że nie, ale byłoby to oszustwo. Są ludzie, którzy twierdzą, że można się uodpornić. Według innych ta odporność to tylko iluzja. Dziś mogę powiedzieć, że jestem bardziej przyzwyczajony do pracy w stresie i tak go nie odczuwam. Natomiast, gdy mam duży projekt i widzę, że rośnie to jest to moment, gdy dostaję kosmicznej euforii. Coś się jednak w głowie dzieje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

innowacje
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(3)
tad
5 lata temu
Piękny tytuł artykułu w stylu "Kali kochać,Kali uciąć....".
jakotakiróg
5 lata temu
Dotacje, czyli urzędnicze, nieodpowiedzialne rozdawnictwo cudzych pieniędzy na projekty wątpliwej jakości...Powinniśmy tego zabronić. Wystarczy tych tabliczek na każdym rogu
kruca
5 lata temu
Ponad 7 milionów euro na medialną bzdurę - bo dla niewidomych, a urzędnicy ściągną kasę z naszych podatków by potem w łaskawości swojego serca ją rozdawać! Im więcej kasy w dyspozycji urzędników tym wyższe podatki i tym więcej kasy zmarnowanej. A jak ktoś koniecznie chce rozdawać bonusy niech to robi za własną kasę!