Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Tomasz Sąsiada
|

Ustawa o OZE. Senat przegłosował nowelizację

1
Podziel się:

Senat poparł w czwartek nowelizację ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii. Głównym jej założeniem jest powiązanie tzw. opłaty zastępczej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE.

Ustawa o OZE. Senat przegłosował nowelizację
(Chuck Coker/Flickr (CC BY-ND 2.0))

Senat poparł w czwartek nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii. Głównym jej założeniem jest powiązanie tzw. opłaty zastępczej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE.

Na 87 głosujących senatorów, 54 było za uchwaleniem nowelizacji bez poprawek, 30 - przeciwko, trzech senatorów wstrzymało się od głosu. Wcześniej przepadły wniosek o odrzucenie ustawy w całości oraz propozycje poprawek, jakie zgłosiła mniejszość połączonych komisji gospodarki narodowej i innowacyjności oraz środowiska.

Zasadniczą zmianą w nowelizacji jest rezygnacja ze stałej wartości tzw. opłaty zastępczej, wynoszącej 300,03 zł/MWh i powiązanie jej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE - zielonych certyfikatów (w praktyce wiatraki) oraz błękitnych certyfikatów (biogaz rolniczy). Opłata ma wynosić 125 proc. średniej ceny danych certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh.

W opartym na prawach majątkowych (certyfikatach) systemie wsparcia dla OZE, wytwórca energii w źródle odnawialnym, oprócz sprzedaży energii otrzymuje za każdą MWh certyfikat, który jest prawem majątkowym i może być sprzedany - albo na giełdzie, albo w indywidualnej transakcji typu OTC. Cena sprzedaży jest wsparciem dla wytwórcy. Z kolei sprzedawcy energii do odbiorców końcowych muszą się legitymować odpowiednią do wielkości sprzedaży ilością certyfikatów, czyli muszą je kupić. Ewentualnie mogą uiścić tzw. opłatę zastępczą.

Cena rynkowa zielonych certyfikatów z powodu nadpodaży, w ciągu kilku lat spadła o 90 proc. Wnioskodawcy uważają, że powiązanie wysokości opłaty zastępczej z ceną rynkową spowoduje większe zainteresowanie certyfikatami i stopniowe rozładowanie ich nadpodaży.

Zobacz także: Zobacz, co składa się na cenę paliwa, którą widzisz na dystrybutorze:

Wiceminister energii Andrzej Piotrowski podkreślał podczas prac parlamentarnych, że w ostatnich dniach rynkowa cena certyfikatów gwałtownie wzrosła, właśnie dlatego, że rynek przewiduje już skutki ustawy.

Ustawę krytykował prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando. Podczas prac w Senacie oświadczył, że prezentowane w uzasadnieniu projektu tabele są "pełne błędów i nieprawdziwych informacji".

- Opieranie się na tych danych stanowi wręcz wprowadzanie wszystkich, którzy głosowali za ustawą, w błąd - mówił Bando. - Nie zdawali sobie bowiem sprawy z tego, że chociażby skutki dotyczące ceny, którą konsumenci energii elektrycznej mogą ponieść, są dwukrotnie zaniżone - dodał. Uzasadnienie stwierdza, że skutki te to wzrost do 2020 r. obciążenia "standardowego gospodarstwa domowego o niecałe 10 zł/rok". Bando ocenił również, że ustawa nie przyczyni się do likwidacji nadpodaży, szacowanej dziś na 20 TWh. Jego zdaniem pozostanie nadwyżka rzędu 8 TWh.

Prezes URE stwierdził też, że ustawa jest korzystna wyłącznie dla tych, którzy zawarli z producentami energii z OZE umowy na kupno zielonych certyfikatów po cenach, odnoszących się do opłaty zastępczej. - Dzisiaj uważają oni, że należy doprowadzić do sytuacji, aby te umowy unieważnić - mówił.

Wiceminister Piotrowski w odpowiedzi stwierdził, że kontrakty te nie były zawierane przez małych przedsiębiorców, bo z nimi duże koncerny umów nie chciały zawierać. - To jest tak naprawdę regulacja dotycząca niewielkiej grupy przedsiębiorców, dysponujących dużymi źródłami wytwórczymi, po kilkadziesiąt megawatów - stwierdził.

Argumentował też, że ogromna większość certyfikatów jest handlowana poza giełdą po cenach wielokrotnie wyższych niż rynkowe. - Być może coś zostało niewłaściwie sformułowane w prawie, że dało asumpt do takiego skrzywienia rynku. Jeżeli w oparciu o prawo rodzi się patologia, to należy podstawę tej patologii usunąć i to jest istota tej zmiany - stwierdził wiceminister Piotrowski.

O tym, jaki będzie efekt zmian, pisaliśmy w money.pl już kilka dni temu. Do 2042 roku zapłacimy za energię o 2,6 mld zł więcej - wynika z wyliczeń firmy doradczej TPA. Na zmianach ma za to skorzystać państwowa Energa.

Część nowych przepisów chwalą przedsiębiorcy z Konfederacji Lewiatan. "Nowe rozwiązania są odzwierciedleniem oczekiwań branży i niejasności wynikających z aktualnego sformułowania 'technologicznie neutralnych' koszyków aukcyjnych. Propozycje przyczynią się do jednoznacznego wyjaśnienia sytuacji wytwórców energii elektrycznej, a w szczególności tych produkujących energię w elektrowniach wodnych, w zakresie zasadności udziału w aukcji w odpowiednim koszyku aukcyjnym" - czytamy w ich stanowisku.

Konfederacja Lewiatan pozytywnie ocenia też rozwiązania dotyczące sposobu określania pomocy publicznej. "Nowe przepisy będą odzwierciedlać faktyczną konkurencyjność w zakresie kosztów wytwarzania energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii" - uważają firmy.

Nie wszystko się jednak przedsiębiorcom podoba. "Istnieje konieczność uregulowania sposobu naliczania podatku od nieruchomości zajętych pod inwestycje wiatrowe w okresie od 1 stycznia 2017 roku do dnia wejścia w życie ustawy o OZE. Obecnie obowiązujące przepisy przyczyniły się do pogorszenia sytuacji wielu inwestorów" - uważa Konfederacja Lewiatan.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(1)
Franek
7 lat temu
Kupić sobie chcą Emerytów za 500+ to liczą na nich