Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Tomasz Grynkiewicz
Tomasz Grynkiewicz
|

Wielki plan i wielki sen Morawieckiego [FELlETON]

0
Podziel się:
Wielki plan i wielki sen Morawieckiego [FELlETON]
(PAP/Jakub Kamiński)

Jeśli ktoś po planie Morawieckiego oczekiwał konkretów, ma prawo czuć rozczarowanie. W zamian dostaliśmy jednak wielowymiarową diagnozę stanu Polski w XXI wieku, w wielu punktach celną. I marzenie o nowej Polsce. Choć bez odpowiedzi na pytanie, za co je spełnić.

Rację ma prof. Dariusz Filar, gdy mówi, że przynajmniej jedna trzecia budżetu, który ma sfinansować nowy rozwój Polski, stoi pod znakiem zapytania. Ma też rację były wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski, gdy podkreśla, że prawie połowa z biliona złotych na inwestycje to fundusze unijne. O które, jeśli w 2017 roku nie uda się okiełznać budżetu, polski rząd będzie musiał walczyć w Brukseli.

Mają też rację ci, którzy widzą w planie Morawieckiego brak konkretów i odpowiedzi. Mają rację, ale też mają inny horyzont.

Bo gdy spojrzymy na plan Morawieckiego nie jako na pakiet ustaw, gotowych do podpisania przez prezydenta, zobaczymy wizję i zarys strategii, która ma pozwolić Polsce uniknąć losu gospodarki peryferyjnego kraju.

- Paliwa wzrostu się kończą – mówi wicepremier. I ma rację. Jeśli mamy przyciągać inwestycje zagraniczne, to faktycznie powinniśmy zwolnieniami z podatków premiować te firmy, które utworzą prawdziwe, a nie papierowe, ośrodki badań i rozwoju.

Prostymi centrami outsourcingowymi – w czym jesteśmy liderem w Europie – rozwiązujemy tylko na chwilę problem miejsc pracy w poszczególnych regionach czy miastach. Te stanowiska prędzej czy później padną ofiarą robotyzacji.

W Polsce być może ten problem jest bagatelizowany, bo i w robotyzacji jesteśmy outsiderem. Wystarczy spojrzeć na jeden wskaźnik: według szacunków Międzynarodowej Organizacji Robotyki w Polsce mamy zaledwie 19 zaawansowanych robotów na 10 tys. zatrudnionych. Węgrzy – 43, a w Czechach i na Słowacji jest ich cztery razy więcej niż u nas (odpowiednio 72 i 83 roboty).

Nie bagatelizuje problemu Morawiecki, który zauważa, że musimy myśleć o tym, by pracownicy mieli udział w zyskach z kapitału (stąd akcjonariat pracowniczy). Bo roboty będą ich stopniowo wypychały z rynku pracy

Rozwój gospodarki w oparciu o tanią siłę roboczą to mit. A takich mitów, z którymi wicepremier rozprawia się w prezentacji jest zresztą więcej.

Jak ten z kultem polskiej gospodarki stojącej na fundamencie armii 2 milionów małych firm. To, jak podkreśla słusznie Morawiecki, nie jest fundament wystarczający, jeśli chcemy mówić o konkurencyjności kraju.

Te małe firmy stanowią bowiem 99,8 proc. wszystkich naszych przedsiębiorstw. "0,2 proc. większych firm to za mało dla innowacyjnej gospodarki". Za mało, bo tylko te duże firmy mają zasoby na ochronę przed drenażem mózgów i na ochronę własnych rozwiązań.

Morawiecki zwraca w końcu uwagę na to, że nie możemy się zachłystywać tylko poziomem PKB, bo był to PKB – można powiedzieć - gorszego sortu, mało oparty na inwestycjach. I taki, który nie zasypał różnic między regionami Polski.

Patrząc w ten sposób na plan Morawieckiego zobaczymy więc jedno mocne zdanie: dotychczasowy model rozwoju Polski jest do kosza, wyczerpał się.

Zobaczymy sugestie, w jaki sposób mamy przejść na nowy model.

Zobaczymy też znane od lat - i prawdziwe - banały o tym, że państwo powinno być przyjazne obywatelom, że Polska nie może być rządzona silosowo.

Możliwe, że rozczarowani poczują się ci, którzy czekali na 1000-stronicy dokument rządowy, pokazujący harmonogram, gotowe propozycje legislacyjne, a dostali prezentację na 66 slajdów z cytatem Piłsudskiego, piktogramami i odwołaniami do II RP (Luxtorpeda, Batory etc.). Być może rząd Prawa i Sprawiedliwości wcześniejszymi ustawami i działaniami w sprawie Trybunału Konstytucyjnego do takiego trybu nas przyzwyczaił.

Ale w tym dokumencie warto widzieć zarys wizji rozwoju Polski. I w odróżnieniu od wcześniejszych strategii - odważną i niewygodną dla każdego rządu propozycję, jak sukces Polski mierzyć. Nie tworzyć zielonej wyspy, nie powtarzać prawd „niemożliwe, że jest źle, bo PKB rośnie", nie epatować sumą inwestycji unijnych. Tylko pokazać, jak rozwija się kraj poprzez to jak się zmienia wskaźnik zagrożenia ubóstwem.

To jest odważna zmiana i sugestywna wizja zmian w Polsce. Czas weryfikacji przyjdzie w miarę szybko, bo będzie widać, jak minister Morawiecki egzekwuje te priorytety np. przy pomocy publicznej, udzielanej przez polski rząd firmom.

Dotąd jedynie zatwierdzał to, co wynegocjował rząd PO-PSL. Jak wyliczaliśmy w money.pl, z upoważnienia wicepremiera nowy rząd podpisał 11 umów wspierających wyłącznie zagraniczne firmy. Wcześniej ekipa PO-PSL dotowała inwestycje 15 spółek, z czego tylko pięć z Polski.

Ostatnią pomocą publiczną podpisaną przez wicepremiera Morawieckiego była inwestycja indyjskiej spółki Raya Contact Center, która otwiera Centrum Outsourcingu w Warszawie.

Józef Piłsudski irytował się, że każdy może bezkarnie powoływać się na Kościuszkę i solidaryzować z jego ideałami, bo Kościuszko nie żyje. „Kiedyś, gdy mnie już nie będzie, będę miał także miliony równie zapalczywych i podobnie nieryzykujących wielbicieli" – mawiał marszałek.

W której grupie będzie wicepremier?

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)