Zestrzelenie drona w Polsce. Norweski dowódca przyznaje. Oto koszty
Norweski dowódca misji F-35 w Polsce przyznaje: zestrzelenie rosyjskich dronów nie jest trudne, ale kosztowne. Jeden pocisk AMRAAM wart jest równowartość kilku milionów złotych, podczas gdy drony-wabiki są tanimi konstrukcjami z plastiku i sklejki.
Norweska eskadra, która stacjonuje w Polsce, ma za zadanie chronić polskie niebo przed rosyjskimi dronami. Dowódca tej jednostki, ppłk Morten Hanche, w rozmowie z dziennikiem "Aftenposten" przyznał, że choć zestrzelenie dronów nie stanowi dużego wyzwania, to koszty operacji są znaczne. Norwegia wysłała do Polski cztery samoloty F-35 oraz setki żołnierzy odpowiedzialnych za ich obsługę. Misja ma potrwać co najmniej dwa miesiące.
Ppłk Hanche wyjaśnił, że drony, które pojawiły się nad Polską, to prawdopodobnie tanie "drony-wabiki" typu Gerbera, wykonane z plastiku i sklejki. Ich wartość jest nieporównywalna z kosztami uzbrojenia używanego do ich zestrzelenia.
FlyEye to polski dron, który zmienia reguły gry na froncie - Adam Bartosiewicz w Biznes Klasie
F-35 ma na swoim wyposażeniu pociski powietrze-powietrze Sidewinder. W zależności od wersji kosztują one nawet 5 mln koron za sztukę (ok. 1,8 mln złotych). Cena jednego pocisku typu AMRAAM sięga 20 mln koron (ok. 7,5 mln złotych) - wyjaśnił norweski dowódca.
Samoloty F-35, które przybyły do Polski w ramach misji NATO, są wyposażone w 20-milimetrowe działko GAU-22, zdolne do wystrzelenia 50 pocisków na sekundę. Jednakże, z uwagi na ograniczoną liczbę amunicji i ryzyko związane z użyciem nad terenami zabudowanymi, stosowanie tej broni jest ograniczone.
Tore O. Sandvik, szef norweskiego resortu obrony, przyznał, że neutralizacja dronów nad Polską może być kosztowna, ale "zestrzelimy je jednak tym, co mamy" - powiedział dziennikarzom "Aftenposten".