Szydło: Obietnice dla emerytów są pisanie patykiem po wodzie

*Beata Szydło, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości: *W rządowej propozycji jest za mało konkretów, brakuje także wyliczeń. Chociażby kwestia dziedziczenia zebranych środków. Dopiero GUS będzie wyliczał, ile dokładnie będzie można odziedziczyć. To brzmi trochę tak, jakby rząd przedstawił to rozwiązanie tylko po to, żeby uspokoić ludzi, bo o tej kwestii było ostatnio bardzo głośno i poruszała ona wszystkich.

Mamy jednak sprostowanie pewnych elementów. Donald Tusk i Jacek Rostowski twierdzili, że emerytury z tego indywidualnego konta będą dużo wyższe niż z OFE. A tymczasem minister Boni powiedział, że wzrosną one nieznacznie. Boni wprost powiedział, że chodzi o zmniejszanie spirali zadłużenia.

Najpierw premier mówił, że limit zostanie zniesiony i możliwe będzie inwestowanie w akcje 100 procent kapitału, teraz okazuje się , że jest to już tylko 62 procent. Ciekawa jestem na jakiej podstawie to zostało wyliczone, dlaczego akurat tyle?

Ponadto termin 2020 roku jest moim zdaniem zbyt odległy. Jeżeli dzisiaj zabiera się, bo tak trzeba nazwać posunięcie rządu, pieniądze z systemu emerytalnego, to nie można mówić, że za 10 lat będzie tych pieniędzy więcej.

Żeby mieć oszczędności, to trzeba najpierw mieć z czego oszczędzać. Ten III filar funkcjonuje od dawna, jednak zainteresowanie nim jest niewielkie i nie sądzę, żeby to się miało zmienić, po wprowadzeniu ulg podatkowych.

Zresztą, ta proponowana ulga to moim zdaniem niekonsekwencja rządu. Jeszcze przecież niedawno, ze względu na zły stan finansów publicznych, chcieli zlikwidować wszystkie ulgi. A teraz nagle mówi się o kolejnej. Moim zdaniem to pusta obietnica, bo za miesiąc, najdalej dwa wyjdzie minister Rostowski i powie, że jednak sytuacja jest trudna i nie są w stanie wprowadzić teraz tej ulgi, ale może zacznie ona obowiązywać od 2040 roku.

Wszystko co proponuje rząd jest niekorzystne. W tej chwili zmiany na rynkach finansowych są tak dynamiczne, że trudno przewidzieć co będzie za miesiąc, a tutaj rząd daje perspektywę 10-letnią, a nawet dłuższą, bo przecież przyrost długu do 2060 ma zmniejszyć się o 50 pkt. proc. Więc to wszystko jest patykiem na wodzie pisane.

Minister Boni lubuje się w wieloletnich perspektywach, bo to jest po prostu bezpieczne. Zawsze potem, jeżeli będzie jeszcze w partii rządzącej, albo pełnił funkcję publiczną, może stwierdzić, że to były tylko założenia, które musiały zostać zweryfikowane przez sytuację.

To nie jest podejście w celu zabezpieczenia stabilności systemu emerytalnego i dbania o interesy emerytów. To jest sięgnięcie _ na żywca _ po pieniądze przyszłych emerytów, tylko po to żeby zmniejszyć deficyt. Tylko rząd musiał to w jakiś sposób uzasadnić.

Myślę, że sytuacja już jest bardzo zła. Prawdopodobnie gdyby zliczyć te wszystkie wydatki, przesunięte środki, to okazałoby się, że próg ostrożności został już przekroczony. Nie mamy niestety jasnego stanowiska resortu finansów w tej kwestii, a minister Rostowski , zapytany o to wprost, unika odpowiedzi.

Już sam fakt wyciągnięcia ręki po pieniądze przekazywane do OFE, a byłoby to około 12 miliardów złotych, to znak, że sytuacja jest zła. Szczególnie, że rząd chce tych zmian dokonać jak najszybciej, bo miałyby obowiązywać już od kwietnia.

Możliwe, ale proszę zwrócić uwagę, że rząd wszystkie niepopularne decyzje forsował jak najszybciej, tak żeby w Sejmie było jak najmniej czasu na dyskusję i analizę zagadnienia. I teraz będzie podobnie. Ustawa do parlamentu trafi pewnie pod koniec lutego, na początku marca i zostanie zapewne uchwalona na jednym posiedzeniu. Czy to nie świadczy o kryzysowej sytuacji?