Nowy tydzień nie przyniósł zmian w obrazie rynku. Cokolwiek by się działo na świecie, GPW znalazła się w trendzie spadkowym. WIG przebił granicę 50 tys. pkt. i znajduje się na poziomach ze stycznia ubiegłego roku.
Indeksy już od samego początku zaczęły spadać. Słabość od razu pokazały spółki małe i średnie, których indeksy spadały po 3 procent. Przyzwoicie na tle rynku trzymał się WIG 20, tracąc mniej niż procent. Jednak czas działał na niekorzyść inwestorów i spadki zaczęły się systematycznie pogłębiać.
W szczytowym momencie misie traciły nawet 5 proc., a WIG20 oscylował wokół 3 proc. straty. Od godz. 14 byki nadrobiły jednak nieco zaległości i straty udało się zmniejszyć. Ostatecznie WIG zakończył sesję 1,5 proc. stratą, WIG20 0,89 proc. a mWIG40 oraz sWIG80 odpowiednio 2,18 oraz 2,79 procent.
Z sesji warto wyciągnąć dwie znamienne wnioski. Po pierwsze obroty - na szerokim rynku podsumowano je na ponad 2 mld złotych. Nie jest to liczba którą można zignorować w kontekście dzisiejszych spadków. I druga rzecz, która wiąże się bezpośrednio ze wspomnianymi obrotami - WIG przebił wsparcie na poziomie 50 tys. punktów. Wydaje się, że indeks czeka teraz kolejny poziom - 46 tys. punktów.
To zła wiadomość przede wszystkim dla inwestorów posiadających akcje maluchów, które mogą być głównym motorem napędowym spadku całego rynku.
Jeśli chodzi o indeks blue-chipów znajduje się on właśnie na mocnym wsparciu w granicach 3150-3180 punktów.
Patrząc na MACD zarówno WIG20 jak i WIG wydaje się, że rynek staje się już wyprzedany i wspomniane wsparcia staną się jeszcze przez chwilę realne.
Dziś co prawda GPW zachowywała się zgoła odwrotnie niż większość europejskich indeksów (oprócz nam pokrewnych Czech i Węgier), jednak w tygodniu pozostaniemy pod silnym wpływem wiadomości z USA. Silnym, ponieważ w tym tygodniu poznamy tam kluczowe dane i wyniki.