Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Satalecki
|

Analiza: To już rok bessy na GPW

0
Podziel się:

Od lipca 2007 r. WIG20 stracił 35, a WIG 41 procent. Potworny kryzys trwa.

Analiza: To już rok bessy na GPW
(PAP / EPA)

*Od lipca 2007 r. WIG20 stracił 35 proc. a WIG 41 procent. Potworny kryzys trwa. *

Datę 6 lipca 2007 r. możemy uznać za początek trwającej do dziś bessy. Choć prawdziwe problemy z giełdą i światowymi gospodarkami wyszły na jaw się nieco później, to od tej daty indeksy zaczęły tracić. Raz jeszcze w czasie trwania bessy udało im się nieznacznie pobić lipcowy rekord, ale wtedy był to tylko desperacki krok inwestorów - bessa była już w pełni.

Na zdjęciu: Makler na frankfurckiej giełdzie w karnawałowej masce. Tradycja nakazuje pracownikom giełdy przyjść w maskach lub kostiumach w ostatni dzień karnawału.

GPW - rzeź misiów i odpływ inwestorów

Od lipca 2007 r. do dziś WIG20 stracił 35 proc. a WIG 41 proc. na wartości. To jednak jeszcze nic w porównaniu ze stratami indeksów mWIG40 oraz sWIG80. Ten pierwszy spadł o 56 proc. a drugi o połowę. Małe i średnie spółki (czyli misie) traciły najwięcej, bo wcześniej także najwięcej zyskiwały. Dodatkowo niższa niż w przypadku np. WIG20 płynność spowodowała, że kursy szybko spadały.

W podobnej skali na wartości straciły rodzime TFI, które stały się w czasie hossy _ maszynkami do robienia pieniędzy _. Ówczesny hit inwestycyjny DWS Polska FIO Top 25 Małych Spółek stracił 57 proc., a popularna Arka FIO Akcji - ponad 36 procent.

Klienci funduszy po pierwszej fali spadków na GPW szybko zaczęli wycofywać swoje pieniądze z kont TFI. W lipcu 2007 r. aktywa funduszy wynosiły rekordowe 140 mld zł., najnowsze czerwcowe dane mówią już nawet o przekroczeniu (w dół) okrągłego progu 100 mld złotych.

Słaba (lekko powiedziane!) koniunktura na GPW spowodowała, że dotychczas na giełdzie zadebiutowały tylko 22 spółki. Aż 15 firm zdecydowało o zawieszeniu lub odwołaniu emisji pierwotnej. Dla porównania w minionym roku zadebiutowała rekordowa liczba 81 spółek.

Tak wyglądał obraz bessy na GPW. Jednak w czasie ostatnich miesięcy na ustach inwestorów pojawiało się kilka innych kluczowych słów-wytrychów określających dany etap bessy. Przypomnijmy je sobie w kolejności.

Subprime

Nigdy wcześniej inwestorzy (a już szczególnie rodzimi) nie zwracali uwagi na rynek ryzykownych kredytów hipotecznych w USA (czyli właśnie subprime). Nazwa nabrała znaczenia gdy Countrywide Financial - największy pożyczkodawcy wśród kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych ogłosił, że zysk netto spadł aż o 33 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim roku. Złe dane wymusiły na instytucji obniżkę prognoz na cały 2007 rok.

Następne miesiące pokazały, że Countrywide Financial był jedynie szczytem góry lodowej, a uwikłane w ryzykowne kredyty okazały się wszystkie znaczące instytucje finansowe. Doszło nawet do tego, że jeden z największych banków inwestycyjnych - Bear Stearns - prawie zbankrutował (jego wartość w przeciągu kilku dni spadła o prawie 100 procent). Kłopoty z subprime zmusiły banki do miliardowych odpisów.

Kryzys subprime nie pojawiłby się jednak bez innego kryzysu - nieruchomości.

Nieruchomości

Koniunktura na rynku budowlanym w Stanach Zjednoczonych swój najwyższy punkt osiągnęła w 2006 roku. Od tego czasu sprzedaż domów zarówno na rynku pierwotnych jak i na wtórnym zaczęła spadać. Regres był (i jest) tak duży, że sprzedaż domów jest najgorsza od kilkunastu lat a ceny spadają najwięcej od kilkudziesięciu lat.

To właśnie trudności ze sprzedażą przecenionych już domów sprawiają, że konsumenci za Oceanem czują się bardzo niepewni i mniej wydają.

Surowce: Najpierw złoto, potem ropa

Spadki na parkietach całego świata spowodowały, że globalni inwestorzy zaczęli szukać innych niż akcje możliwości lokowania kapitału. _ Spokojną _ przystanią okazało się najpierw złoto. Ceny kruszcu wzrosły w przeciągu ostatnich 12 miesięcy o 42 proc. po drodze przekraczając magiczną granicę 1000 dolarów za uncję. Kiedy gorączka się skończyła (choć ceny są nadal wysokie) przedmiotem spekulacji (czy, jak kto woli, inwestycji) zaczęła być ropa.

Jej ceny wzrosły o 90 proc. licząc od lipca ubiegłego roku. I nadal są na szczytach - baryłka kosztuje 144 dolary. Nikt właściwie nie wie kiedy ceny _ czarnego złota _ spadną i czy w ogóle osiągną dużo niższe poziomy.

W przeciwieństwie jednak do złota, wysokie ceny ropy mają o wiele większy wpływ na kondycję gospodarek i życie konsumentów. Ten aspekt świat zaczął odczuwać na końcu.

Inflacja, stagflacja i inne _ spowolnienia _Kryzys nieruchomości w USA, kłopoty instytucji finansowych sprawiły, że tamtejsza gospodarka zaczęła zwalniać. Dobijające ją ceny ropy sprawiły, że wszyscy zaczęli się obawiabć czy aby nie zacznie się ona kurczyć. Na ratunek przyszedł szef tamtejszego banku centralnego (FED) - człowiek o gołębim sercu jak się okazało - Ben Bernanke, który siedmiokrotnie obniżał stopy procentowe sprowadzając je do poziomu 2 procent. Udało mu się uniknąć recesji, jednak Stanom Zjednoczonym grozi widmo stagflacji - czyli spowolnienia wzrostu PKB (0,9 proc.) przy wysokiej inflacji.

2 proc. stopy spowodowały bowiem, że dolar tracił gwałtownie na wartości. W stosunku do złotego od lipca 2007 r. stracił 23 procent. Tania amerykańska waluta w dużym stopniu przyczyniła się do rekordów cen ropy, która rozliczana jest właśnie w dolarach.

Obydwa czynniki (ropa i dolar) spowodowały, że gospodarkom na świecie poważnie zaczęła zagrażać inflacja. Konsumenci płacą coraz więcej za benzynę, a przy okazji drożeją żywność i ceny energii. W obecnym stadium, bessa (czy raczej kryzys gospodarczy) rozlewa się po całym świecie i dotyczy nie tylko Stanów Zjednoczonych. Banki centralne mają problem, gdyż z jednej strony istnieje problem wysokiej inflacji (w Europie jest najwyższa od kilkunastu lat), a z drugiej PKB krajów zwalnia. Recesja (czyli spadek PKB przez dwa kwartały) dotknęła właśnie Danię.

Będzie lepiej?

Bessa więc trwa w najlepsze. W minionym tygodniu oficjalnie ogłoszono ją w USA (indeksy spadły więcej niż 20 procent). Gospodarki na świecie (także chińska) mają problemy i cały świat zastanawia się do kiedy to wszystko potrwa.

Najwięcej zwolenników ma teorią mówiąca o końcu tego roku. Być może giełdy odczują to szybciej (tak jak szybciej _ przewidziały _ problemy gospodarek). Polska - gospodarczo - jest w miarę komfortowej sytuacji i większych problemów przez następne kilka lat nie mamy się co obawiać. Niestety nasza giełda kryzys odczuwa dużo boleśniej.

Ostatnie bessy nie trwały dłużej niż rok. Wypada wierzyć, że i w przypadku obecnej koniec jest bliski.

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)