Parlament Europejski zatwierdził właśnie nowelizację dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). Musi ją jeszcze zatwierdzić Rada UE, czyli ministrowie rządów wszystkich krajów UE. Jej główne zadanie to obniżenie – w ciągu najbliższych 25 lat – emisyjności budynków (tego, ile emitują gazów cieplarnianych) w Unii Europejskiej do zera.
Zgodnie z założeniami budynki mieszkalne w UE mają zmniejszyć średnie zużycie energii o 16 proc. do 2030 r. i o 20-22 proc. do 2035 r. Od 2030 r. zeroemisyjne powinny być wszystkie nowe budynki, a dwa lata wcześniej, bo od 2028 r. – wszystkie nowe budynki użyteczności publicznej.
Aby zrealizować ten cel, UE proponuje wiele rewolucyjnych zmian, w tym te dotyczące źródeł ogrzewania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od 2025 roku nie będzie już dozwolone dotowanie zakupu kotłów na gaz. Od 2030 r. takie urządzenia nie będą montowane w nowych nieruchomościach. A od 2040 r. państwa UE będą musiały całkowicie wycofać kotły na paliwa kopalne, w tym węglowe i gazowe.
Ogrzewanie gazem przestanie się opłacać
Plany Unii od dawna budzą ogromne emocje. Nietrudno je zrozumieć. W naszym kraju, według Spisu Powszechnego z 2021 r., 28 proc. źródeł ciepła w domach stanowiły piece gazowe, a kolejne 25,5 proc. – kotły na paliwo stałe.
W sumie w całej Polsce z gazu ziemnego korzysta ok. 2 mln gospodarstw. A jeszcze niedawno 230 tys. kotłów gazowych kupiono dzięki dotacjom z popularnego programu "Czyste Powietrze". W ciągu kilku ostatnich lat Polacy zawarli setki tysięcy umów dotyczących wymiany źródeł, którym ogrzewają domy, a najczęściej wybierali właśnie kotły gazowe.
Dlaczego? Bo są tanie – w porównaniu do alternatyw – i łatwo dostępne.
Wysokiej klasy piec gazowy kosztuje od 12 do 15 tys. zł. Podczas gdy pompa ciepła z fotowoltaiką to wydatek rzędu 80-100 tys. zł – wskazuje w rozmowie z money.pl Tomasz Narkun, inwestor i analityk rynku nieruchomości.
Kluczowa decyzja dla kopalni Turów. Zapadł wyrok
Właściciele pieców gazowych, którzy zdecydowali się na wymianę ogrzewania – przekonani, że robią krok w dobrą, bardziej ekologiczną stronę – zastanawiają się teraz, czy zaraz nie będą zmuszeni do kolejnych inwestycji.
– To nie jest tak, że zaraz ktoś będzie nam kazał wyrzucić dobry piec gazowy. Jeżeli on się zepsuje, a będzie na gwarancji, to bez problemu będziemy mogli naprawić takie urządzenie i z niego dalej korzystać – tłumaczy Tomasz Narkun.
W tym kontekście trzeba pamiętać, że w 2023 r. weszła w życie reforma systemu handlu emisjami (ETS) – tzw. EU ETS 2. I zakłada, że opłatami za emisje gazów cieplarnianych będą objęte też budynki mieszkalne.
– Podobnie jak w ETS dla energetyki, cena uprawnień z definicji będzie rosła aż do skutku, a więc odejścia od emisyjnych technologii – wyjaśniał w rozmowie z money.pl Aleksander Śniegocki, prezes Instytutu Reform, think tanku działającego na rzecz poprawy polityk publicznych w Polsce i Europie.
– Zmiany zaproponowane przez UE będą gwałtowne, nie mam wątpliwości, że będzie bolało. Warto też zwrócić uwagę na inny aspekt problemu. Mieszkania, które już nie są tanie, będą coraz droższe. Spadnie liczba nowych inwestycji zarówno indywidualnych, jak i deweloperskich. Będą budowali mniej, ale drożej – uważa Tomasz Narkun.
Piece na gaz "to pułapka"
Forum Energii, think tank zajmujący się transformacją energetyczną, w swojej niedawnej analizie ostrzegało tych, którzy oszczędności upatrują w ogrzewaniu domu piecami na gaz. "Są to oszczędności pozorne i krótkoterminowe" – przekonują eksperci think tanku zajmującego się transformacją energetyczną.
– Ci, którzy teraz zainwestują w przyłącze i kocioł gazowy, w przyszłości będą płacić coraz więcej ze względu na nadchodzące opłaty za emisje, a finalnie będą musieli znów wymienić źródło ogrzewania – tłumaczył Tobiasz Adamczewski, dyrektor programu OZE w Forum Energii, autor raportu "Budynki w pułapce gazowej".
Eksperci Forum wskazują, że niezbędna będzie interwencja rządu, która powinna polegać m.in. na wyrównaniu kosztów eksploatacji pomp ciepła i gazu w obecnym okresie przejściowym, czyli zanim w życie wejdą opisane wyżej zakazy.
Gaz w UE odchodzi do lamusa
Gaz znalazł się na cenzurowanym, ale jeszcze do niedawna traktowany był przez UE jako paliwo przejściowe w procesie transformacji, czyli przejścia od "brudnych" źródeł energii, takich jak węgiel do "czystych", takich jak słońce czy wiatr.
Wszystko zmieniło się przez wojnę w Ukrainie. Europa chce jak najszybciej uniezależnić się od rosyjskiego gazu.
Głównym źródłem, w które inwestować ma UE, są pompy ciepła. Jak wynika ze specjalnego raportu o stanie rozwoju technologii, Komisja Europejska chce, żeby przez najbliższych pięć lat w krajach UE pojawiło się 10 milionów nowych pomp ciepła, a więc średnio 2 miliony urządzeń rocznie.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl